Pokazywanie postów oznaczonych etykietą gwiazdogród. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą gwiazdogród. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 6 marca 2017

Rozdział IV: Wielkie Otwarcie | #2 | Gwiazdogród

Ogromne drzwi otworzyły się na oścież. Za nimi Irien zobaczyła niewielką scenę pod ścianą oraz parkiet, na którym kilka dziewczyn ze śmiechem obracało się do rytmu muzyki dochodzącej z głośników – energicznej, ale cichej – a w każdym razie niewystarczająco głośnej na imprezę.
Lampy były zapalone, wyglądało na to, że dyskoteka dopiero co się rozpoczęła. Ściany zakryte były fioletowymi kurtynami, pod którymi stały krzesła. Przejście do sąsiedniej sali zasłaniała płachta zastępująca drzwi. Sufit unosił się wysoko ponad głowami Irien i Aerin.
–Spodziewałam się raczej, że... już się trochę rozkręcili – stwierdziła młodsza siostra.
–Gdy nie słyszałam muzyki na kilometr od sali, domyśliłam się, że się pospieszyłyśmy – odparła starsza brunetka, odrzucając włosy do tyłu.
Irien westchnęła.
–Anders powiedział, że zaczyna się o dwudziestej pierwszej.
–Tak. Ale tutejsze towarzystwo to młodziaki, tak jak my – mruknęła w odpowiedzi Aerin. – Nie dziwię im się, sama bym się spóźniła, gdyby nie twoja obsesja. Co ci strzeliło w ogóle do głowy, żeby uniewinnić jakiegoś Kaedesa...
Rozmowę przerwała wysoka dziewczyna o lawendowych włosach i fiołkowych, mądrych oczach. Miała ostre rysy, jej twarz zdawała się być rozciągnięta do góry. Dekolt różowej sukienki odsłaniał kawałek dużych piersi, długie nogi również były przesadnie wystawione.
–Cześć – powiedziała z wyraźnym akcentem. Pochodziła z Hedesu Środkowego, było to widać i słychać. – Jestem Milian – przedstawiła się, kładąc rękę na biodrze.
–Cześć – odparła młodsza siostra. – Ja Irien, a to Aerin.
Dziewczyna była w wieku około dwudziestu jeden lat. Miała ciekawy uśmiech. Jakby chciała powiedzieć równocześnie, że kocha i nienawidzi.
–Dopiero się rozkręca, ale znając Andersa, to będzie niezła impra – cmoknęła delikatnie. Sądząc po tym, jak wyrażała się o panu Gerts, nie miała dużego szacunku dla Szkolenia. – Jestem w klasie D. A wy?
Irien chciała odpowiedzieć, jednak tuż za nią drzwi do sali ponownie się otworzyły. Do środka wparował energicznie chłopak z Klovel. Od razu było widać: białe włosy, czerwone oczy, skośne źrenice. Miał na sobie czarne spodnie i białą bluzę z krótkim rękawem i kapturem.
–Dopiero sześć osób?! – zawył charakterystycznym dla mieszkańców południa głosem – niskim, głębokim i groźnym.
Wszystkie dziewczęta w sali zamarły, wpatrując się w przybysza ze zdziwieniem.
Ten, widząc, że jedynymi przybyłymi są dziewczyny, uśmiechnął się półgębkiem.
–No, no. To będzie ciekawa noc – stwierdził pod nosem. Zlustrował wciąż lekko zszokowane nagłym wejściem chłopaka przyszłe Wyszkolone.
Gdy dotarł wzrokiem do Irien, jego spojrzenie zmieniło się. Z zadowolonego i łapczywego przerodziło się w poważne, oszołomione i... dziewczyna nie była pewna, co było ostatnią nutką w jego oczach. Jednak przychodziło jej na myśl...
Intruz już odwrócił wzrok.
–Ja jestem Rins – przedstawił się, po czym energicznie zaklaskał w dłonie i podszedł do pierwszej lepszej dziewczyny – o brązowych włosach i oczach, niezbyt ładnej, z pozoru nieśmiałej.
Irien i Aerin wzruszyły ramionami jednocześnie. Milian znów cmoknęła. Młodsza siostra podejrzewała, że jest to charakterystyczna dla niej czynność.
–Co za bezczelny czubek – powiedziała. Irien uśmiechnęła się, powtarzając w myślach „obraźliwe” określenie. Język Milian zdawał się uroczy. – Dlatego nie lubię chłopaków.
Ostatnie zdanie powiedziała cicho i brunetka nie była pewna, czy na pewno tak brzmiało. Jednak nie miała czasu, by się nad nim zastanawiać, bo nagle muzyka zrobiła się głośniejsza.
Anders chciał rozkręcić towarzystwo.
Aerin położyła dłoń na ramieniu Irien.
–Będę w drugiej sali – mruknęła jej na ucho.
Dziewczyna uświadomiła sobie, że została sama. Jej siostra zniknęła za płachtą. Osiemnastolatka uśmiechnęła się. Wiedziała, że Aerin nie należała do tanecznych osób.
Z głośników płynęła coraz bardziej energiczna i żywiołowa muzyka, a zza drzwi przychodziło coraz więcej młodych osób. W końcu sala prawie całkowicie się wypełniła. Światła zgasły, kula imprezowa nad głowami przyszłych Wyszkolonych poszła w ruch. Irien dała się ponieść rytmowi imprezy – tańczyła, odrzucając co jakiś czas włosy do tyłu. Wydawało jej się, że czuje na sobie czyjeś spojrzenie, ale nie zawracała sobie głowy tym wrażeniem.
Krótko porozmawiała z dziewczyną obok o sposobie przydzielania do klas. Czarnooka szatynka podzielała jej zdanie o dziwactwie Andersa. Gerts zdawał się słyszeć ich rozmowę, bo muzyka znów stała się głośniejsza.
Było ciemno. Światła – fioletowe, niebieskie, czerwone – sunęły po twarzach zgromadzonych, po kurtynie na ścianach, po podłodze. Irien już dawno zapomniała, jak to jest oddać się takiej rozrywce – obracać się, widzieć mknące dookoła włosy innych, ucieszone spojrzenia, czuć jedność z rówieśnikami.
Rytm imprezy był prosty. Po dziesięciu minutach tańca uciekało się do pokoju z jedzeniem. I tak w kółko.
Alkohol lał się litrami. Irien nie miała pojęcia, który kieliszek już wypiła. Nie wiedziała, kto właściwie podaje jej naczynia – czasami widziała bladą, czasem śniadą, czasem brązową dłoń. Była pewna jednego – chce się bawić, dalej, więcej, mocniej. Muzyka płynąca z głośników była głównie dźwiękami syntezatorów i elektrycznej gitary. Działała pobudzająco. Irien tańczyła coraz bardziej wyzywająco i energicznie.
Gdy świat stał się fioletowo-granatowymi światłami, a ludzie przewijający się przed oczami dziewczyny wyglądali jak kolorowe, ruszające się dziwnie kształty, ktoś chwycił dziewczynę za ramię i wepchnął za kurtynę powieszoną na ścianie.
Irien od razu stanęła przed oczami wizja namiętnego pocałunku.
- Och, cóż z ciebie za porywacz – wybełkotała, mieszając słowa. Kołysała się niebezpiecznie, próbując wyostrzyć wzrok. Oparła się o ścianę, chichocząc i czkając. Wydęła usta, próbując wyglądać kusząco.
- Irien, co ty odwalasz? – usłyszała głos swojej siostry.
Dziewczyna obdarowała Aerin znużonym spojrzeniem.
- Ale dupa. Spodziewałam się... chłopaka... – mruknęła niezrozumiale. – Wiesz, robi się nudno... też byś znalazła se... takiego... wiesz... – kręciła lewą dłonią, próbując sobie przypomnieć słowo. – Przystojnego... i... bogatego...
- Irien, do cholery! Bredzisz. Idziemy do pokoju. Gdzie zostawiłaś kartę? – Aerin starała się utrzymać kontakt wzrokowy z siostrą, która odpływała coraz bardziej.
- K-kar... co? – wybełkotała Irien, chwiejąc się.
- Kartę! – Aerin potrząsnęła siostrą mocno.
- Aaa! U... tego miłego pana... – dziewczyna wskazała palcem drzwi, uśmiechając się. – Sam zaproponował, taki fajny – głos miała niezrozumiały.

Pamiętała jeszcze, że muzyka ustała, a ona i Aerin znalazły się na korytarzu. Potem już tylko czerń.

/// Wielka impra! Nie róbcie tego w domu.
Pamiętajcie! Alkohol jest be. 
Info: prawdopodobnie nastąpi teraz mała przerwa, od marca do przeklętych egzaminów gimbusjalskich w kwietniu. Postaram się wtedy coś z siebie wycisnąć, ale ciężko jest się zamknąć w swoim pisarskim świecie, gdy dokoła wszyscy cię nakręcają, żebyś się uczył, uczył i jeszcze raz uczył. Także... to będzie mniej aktywny miesiąc, aczkolwiek żywię nadzieję, że wrócę w pełni sił. Życzcie mi szczęścia. \\\
Czytaj dalej »

poniedziałek, 27 lutego 2017

Rozdział IV: Wielkie Otwarcie | #1 | Gwiazdogród

Irien i Aerin pojechały do Ośrodka Szkoleniowego wraz z Andersem jego limuzyną. Przejażdżka, choć trwała zaledwie dziesięć minut, dla ubogich dziewczyn była czymś niezapomnianym. Irien brakowało głośnego warkotu silnika motocyklu, ale wygoda i elegancja, jaką szczycił się ten pojazd, wynagrodziła jej tęsknotę za jej ulubionym środkiem transportu.
Ośrodek Szkoleniowy był ogromnym budynkiem, wyposażonym w najnowszą technologię. Ściany głównej części były przeszklone, widać było wjeżdżającą do góry windę oraz wielkie żyrandole na każdym piętrze. Dla sióstr ten widok zdawał się nierealny. W najśmielszych snach nie wyobrażały sobie, że trafią do tak luksusowego budynku.
Drzwi automatycznie otworzyły się przed trójką przybyszów. Anders wszedł, kręcąc złotymi kluczykami na dwóch palcach lewej ręki. Gwizdał głośno i zuchwale. Podszedł do sekretarki.
Parter był bardzo przestronny. Odchodziło od niego pięć odnóg, każda z nich podpisana dużą tablicą: ogrody, Arena, sale lekcyjne, stołówka i sala balowa. Podłoga była zasłonięta czerwonym dywanem. Całość oświetlał gigantyczny żyrandol, wyglądający jak milion zawieszonych na niewidocznych drucikach kryształków. W kątach stały przeróżne rośliny. Irien miała mętlik w głowie. Od nadmiaru luksusu w ostatnim czasie jej umysł był lekko zaćmiony.
–Witam pana, panie Gerts! – sekretarka zerwała się z fotelu i uśmiechnęła tak szeroko, że Irien miała wrażenie, że zaraz pękną jej wargi. – Czym mogę służyć?
–Clairr. Chciałbym zapisać te urocze dziewczęta do klasy D – Anders oparł się nonszalancko o blat. Był w średnim wieku, jeszcze trochę, i nazywano by go starcem, a zachowywał się, jakby miał najwyżej dwadzieścia pięć lat. – Daj im jakiś śliczny pokój – mrugnął do sekretarki, co spowodowało zniesmaczenie Irien. Zorientowała się, że mężczyzna w przeciwieństwie do Wizarda zupełnie nie przypadł jej do gustu. Może lekko zbzikował po tym, jak zabito mu większość rodziny.
Clairr zachichotała idiotycznie. Zirytowanie dziewczyny sięgnęło zenitu.
–Proszę, oto karty! Pokoik numer trzysta dziesięć.
Irien zerknęła na siostrę. Wyglądała na znudzoną całą tą sytuacją. Jedyne negatywne emocje wskazywała lekko skrzywiona do dołu warga.
Jazda windą przyprawiała obydwie dziewczyny o mdłości. Choć wspinaczka schodami na trzecie piętro nie była dobrym pomysłem, brunetki lekko zzieleniały po wjeździe.
Anders zostawił Aerin i Irien tuż przed pokojem.
–Pewnie już wiecie, ale otwarcie Szkolenia to nic oficjalnego. Robię wielką imprezę integracyjną. Przyjdźcie pojutrze do sali balowej o 21:00. W tym czasie możecie zwiedzić Ośrodek. Z tego, co pamiętam, jutro ma zmianę Julin... to bardzo miła sekretarka, możecie ją prosić, o co tylko chcecie, z chęcią was oprowadzi. A, i w środku znajdziecie pilot do świateł, telewizora, wzywania pokojówek, regulowania temperatury... właściwie do wszystkiego. Jego instrukcja leży na stoliku. Miłego Szkolenia, dziewczyny!
Po pożegnaniu Aerin otworzyła pokój, przykładając kartę do czytnika.
Mieszkanie było większe od domu, które siostry pozostawiły w Elbergu. Składało się z wielkiego salonu, w którym stał telewizor rozmiarów niedźwiedzia, łazienki z wanną, nad którą znajdowała się półka z mnóstwem kosmetyków, sypialni z dwoma łóżkami oraz małego korytarza, który witał gości tuż po wejściu.
Dziewczyny po pierwszym oniemieniu i zwiedzeniu mieszkania przybrały wyniosłe miny i pochwaliły jedynie ocieplaną podłogę, po czym wymieniły uwagi na temat zbyt małej ilości wieszaków. Szybko jednak roześmiały się, a Irien przez resztę rozmowy piszczała jak mysz.
–Tutejszy żel pod prysznic jest droższy od mojego motocykla!!! – Aerin ledwo zrozumiała, co siostra miała do powiedzenia, ale musiała się z nią zgodzić.
Irien napełniła wannę gorącą wodą, po czym nalała do niej losowo wybrane olejki – o zapachu lawendy, róży oraz niezidentyfikowany płyn w niebieskiej butelce. Litery na nim były w języku używanym w krajach zachodnich.
Przygotowując miksturę dalej, dziewczyna dodała turkusową sól do kąpieli oraz dziwną, różową kulkę, która po wrzuceniu do wody dziwnie musowała i rozpuściła się w mgnieniu oka. Woda nabrała intensywnie fiołkowego koloru.
Wejście do wanny było jak zanurzenie się w oleistym źródle pośrodku dżungli. Irien użyła żelu z pomarańczowej butelki, a potem zdecydowała się także umyć włosy cudownie pachnącym szamponem.
Kąpała się równo trzydzieści pięć minut, a gdy wyszła, zakręciło jej się w głowie. Przez cały czas uśmiechała się do siebie. Zapomniała o wszystkich troskach. Było perfekcyjnie.
Gdy w końcu wyszła z łazienki, Aerin leżała na łóżku. Czytała te okropne artykuły o zabójstwach.
Irien weszła do sypialni, po czym zrobiła zadowoloną minę i wygięła się w pozie przedstawiającej jej cudowne odświeżenie. Aerin nawet nie podniosła spojrzenia.
–Ale z nas idiotki. One wszystkie miały czarne włosy i niebiesie oczy.
Młodsza siostra wciąż się wdzięczyła, ale gdy spostrzegła, że nie przykuła niczyjej uwagi, skrzywiła się i odparła:
–Idź się wykąpać. Zapomnisz o wszystkim.
Aerin nie odczepiła się od komórki.
–Iri – powiedziała i w końcu podniosła wzrok. – Może powinnyśmy wracać? Jeszcze nie jest za późno.
–Chyba sobie żartujesz! Już za daleko zaszłyśmy. W Gwiazdogrodzie jest największa szansa na spotkanie Kaedesa, a poza tym tutaj pewnie znajdziemy też dowody...
–Czekaj, czekaj – przerwała Aerin. – Ty chcesz się z nim spotkać?
–No tak. Wtedy będzie o wiele łatwiej działać – wzruszyła ramionami Irien.
–O, nie, nie ma mowy. On może być mordercą. Iri, słyszysz mnie? – młodsza siostra poprawiała swój turban, który zawinęła na mokrych włosach. – To poważna sprawa. Mam wrażenie, że zbyt to wszystko bagatelizujesz.
–Niczego nie begetelizuję...
–Bagatelizujesz, nie begetelizujesz. Takie słowo nie istnieje – zauważyła Aerin tonem naukowca. – Przestań zachowywać się, jakby to wszystko była zabawa.
–Przepraszam – westchnęła Irien. – Faktycznie trochę zbyt się rozluźniłam.
–Dobra... ja idę się myć. Ty już możesz spać.
Młodsza siostra po takim dniu zasnęła od razu – gdy tylko opadła na łóżko.
Aerin prawie poślizgnęła się na mokrej podłodze w łazience. Irien wszędzie nachlapała. Dziewczyna westchnęła.
Jej kąpiel trwała dziesięć minut. Woda była przejrzysta, bo starsza siostra nie dodała do niej żadnego dodatku. Umyła włosy pierwszym lepszym szamponem. Przemyślała i poukładała w głowie wszystkie wydarzenia z tego dnia. Czy zamierza wrócić do domu za tydzień? A może jednak zostanie?
Dziewczyna w końcu stwierdziła, że nie będzie się ty zamartwiać na zapas i zobaczy, jak sprawy się potoczą.
Przed snem ucałowała młodszą siostrę w czoło. Uśmiechnęła się czule. Kochała Irien. Najbardziej na świecie. Tak bardzo się martwiła. Żeby tylko nic złego się nie wydarzyło...
Nagła opiekuńczość jednak minęła tak szybko, jak się pojawiła, gdy Aerin zobaczyła, że jej siostrzyczka ma na sobie piżamę w uśmiechnięte ananasy, która była na nią zdecydowanie za mała i powinna pójść na szmaty dobre trzy lata temu.
Westchnęła ze zrezygnowaniem i zgasiła światło, używając zwykłego włącznika. Pilota postanowiła na razie nie ruszać.

Śniło jej się, że tańczy w turkusowej sukni na scenie przed tysiącem twarzy, obracając się z gracją, skacząc i klaszcząc.

/// Kolejna porcja tekścidła. Mimo że mam dopiero 30 stron, już zaczęłam szukać wydawnictwa. Jakby ktoś miał coś godnego polecenia... pisać :D (choć i tak zapewne nic się nie uda, ale jeśli nawet nie spróbuję wydać książki, to na pewno tego nie zrobię). \\\
Czytaj dalej »

niedziela, 12 lutego 2017

Rozdział III: Szkolenie | #1 | Gwiazdogród

ROZDZIAŁ III
Szkolenie

Miasto było piękne. Tylko to słowo cisnęło się Irien na usta.
Wraz z Aerin szły przez ciemne ulice metropolii, podziwiając niebo.
Gwiazdogród składał się głównie z wieżowców będących luksusowymi hotelami oraz ze sklepów z gadżetami takimi jak naklejki z gwiazdkami, breloczki w kształcie półksiężyców czy tabliczki czekolady Gwiazdogrodzkiej. Miasto słynęło nie tylko z pięknych widoków, ale też z wyśmienitych wyrobów czekoladowych. By zjeść deser w tym mieście, trzeba było zapłacić ogromną ilość pieniędzy – jednak, jak sądzą klienci, każde oczekiwania zostaną spełnione z nawiązką.
Walizka, którą ciągnęła Aerin, stukała głośno i wpadała w dziury w chodniku. Małe, przezroczyste płatki śniegu spadające wolno z nieba roztapiały się na materiale i zostawiały mokre ślady. Irien była zachwycona nawet tym lekkim, chłodnym prezentem od nieba. Mimo że jej ulubioną porą roku było lato, zima zajmowała drugie miejsce, a jeśli była śnieżna – nic więcej się nie liczyło, tylko te cudowne, wielkie zaspy białego puchu.
Siostry nie mogły się powstrzymać od stawania przy każdym sklepie i podziwiania wystaw, którymi bywały manekiny z czekolady czy wieczorowe suknie uszyte z granatowego materiału. Żałowały, że nie stać je nawet na czekoladową śrubkę.
Miasto było doskonale oświetlone. Po obu stronach ulicy stało mnóstwo latarni. Był to niesamowity widok. Jak z bajki.
Jedynym, co psuło ten efekt, był tłum ludzi przekraczających ulicę i biegających w jedną i drugą stronę.
W Gwiazdogrodzie działało metro. Siostry, gdy tylko zauważyły pierwszy przystanek, zeszły do podziemi.
Było to zupełnie inne miejsce – śmierdziało tu starymi skarpetami i potem. Ściany oblepione były reklamami i gumami do żucia. Wszędzie leżały zgniecione puszki po piwie. Ludzie pchali się w stronę kasy, Aerin i Irien pobiegły tam razem z tłumem.
Siostry odliczały przystanki. Robiły tak, odkąd pamiętały. Gdy został już tylko jeden, Irien wyjęła karteczkę od Wizarda z kieszeni dżinsów. Ulica Chaosu, wieżowiec numer 13. Dziewczyna zastanawiała się, czy to oznacza, że Anders posiada cały budynek, czy jednak będą musiały znaleźć same numer mieszkania Gertsa...
–Jesteśmy – powiedziała Aerin, wyciągając Irien z zamyślenia.
Faktycznie. Mechaniczny głos powiedział: „Plac Chaosu” i pociąg stanął. Pasażerowie zaczęli pospiesznym krokiem wychodzić z pojazdu, zderzając się po drodze z wchodzącymi.
Plac był ogromnym pustym polem, na którego środku stała wielka fontanna przedstawiająca syrenkę, która pluła wodą do zbiornika. Oprócz tego kotłowali się tu tylko ludzie. Irien nie spodziewała się ich aż tylu. Gwiazdogród był naprawdę oblegany przez turystów.
Szukanie wieżowca numer trzynaście zajęło dwadzieścia minut i gdy dziewczyny do go wypatrzyły, dochodziła już czternasta. Był to wysoki budynek, choć jeszcze nie drapacz chmur – aż dziwne, że nazywano go wieżowcem. Przypominał bardziej czteropiętrowy dom.
Anders zdołał się nieźle ukryć, bo przed drzwiami nie stał dosłownie nikt. Być może brak ochroniarzy był mylący i jeśli ktoś zdobył adres Gertsa, szybko rezygnował, widząc, że przed budynkiem nie stoi nawet mężczyzna ubrany na czarno. Irien poczuła niepewność i spojrzała raz jeszcze na numer wygrawerowany na ścianie – wielka trzynastka dodała jej sił. Podeszła do drzwi.
Mimo że nikt najwyraźniej nie domyślił się, że mieszka tu pan Anders, widać było, że dom należy do kogoś bogatego. Klamka była ze złota. Śliska i zimna, pomyślała Irien, gdy jej dotknęła. Jednak zamiast za nią pociągnąć, uniosła rękę i zapukała trzy razy, głośno i szybko.
Otworzono im natychmiast. Oczom sióstr ukazał się kamerdyner, ubrany w garnitur przystrojony czarną muszką. Był wyprostowany, jedną rękę trzymał za sobą, a drugą ściskał w pięść na brzuchu. Miał wąsika zawiniętego na końcach. Wyglądał bardzo typowo dla swojej pracy, przez co Irien ledwo powstrzymała się od parsknięcia śmiechem.
–Witam – rzekł, wlepiając wzrok w dwie dziewczyny - dziewczyny ubrane w brudne, zapocone ubrania i z włosami o konsystencji ptasiego gniazda. Żadna z nich jednak o tym nie wiedziała, i z dumą wpatrywały się w mężczyznę, udając dostojne damy.
–Dzień dobry, proszę pana – odparła Irien, unosząc głowę i zmieniając ton na dumny głos hrabiny. – Jesteśmy siostry Rioth i przybyłyśmy, by spotkać się z panem Gertsem. To pilne.
Kamerdyner przekrzywił lekko głowę. Wyglądało na to, że analizował sytuację. W końcu jednak odsunął się od drzwi i rzekł:
–Proszę wchodzić.
Cały dom był zaprojektowany w nowoczesny sposób. Ogromne szklane okna dawały widok na plac, na podłodze ciągnęły się szare, puchate dywany. Kamerdyner zaprowadził siostry przed windę.
–Pan Anders jest w swoim gabinecie. Jest to pokój numer dwadzieścia dwa, na drugim piętrze – oświadczył. Irien i Aerin weszły do szklanego, małego pomieszczenia. Pokiwały głową i wybrały odpowiednią cyfrę.
Gdy drzwi windy się zamknęły, dziewczyny spojrzały na siebie nieco zdezorientowanym wzrokiem.
–Dobrze, że nas wpuścił bez problemu, ale to trochę dziwne – stwierdziła starsza siostra.
–Pewnie adres Andersa jest tak utajniony, że tylko niewielka grupka najbardziej zaufanych go zna – odparła Irien. – Wierzy nam.
Aerin nie zdawała się być przekonana.
Na korytarzu było zaledwie pięć pokojów. Drugi od prawej strony miał na drzwiach wygrawerowaną dużą liczbę „22”, pięknie ozdobioną i lśniącą złotem.
Irien zapukała, starając się ukryć wahanie.
Andres otworzył natychmiast, tak jakby pilnował wejścia.
–Witam, witam! Siostry Rioth, jak mniemam? – był to mężczyzna w wieku Wizarda, o zapuszczonej, dość długiej i siwej brodzie i niedowidzących oczach otoczonych zmarszczkami. Ich zgniłozielony kolor chował się za okrągłymi okularami.
–Dzień dobry – powiedziała Irien z osłupieniem. – S-skąd...
–Skąd znam wasze nazwisko? – machnął ręką. – Zamontowałem mikrofon w garniturze mojego lokaja.
Siostry powstrzymały się od krzywej miny.
–A, tak, tak – Irien zachowała się tak, jakby takie zachowanie było absolutnie zwyczajne.
–Wejdźcie. Ale najpierw powiedzcie mi - jakie jest wasze ulubione jedzenie? – pan Anders patrzył nieprzeniknionym wzrokiem na siostry.
–Co? – wyrwało się Irien. Gdy dziewczyna zorientowała się, że Gerts nie usłyszał, natychmiast się poprawiła. – Ja uwielbiam hamburgery. Aerin kocha wszelkie owoce morza.
–Świetnie! – Anders klasnął w dłonie, po czym nacisnął jakiś guzik kryjący się na ścianie za drzwiami. – Hamburger ze śledziem, proszę! – mężczyzna w końcu oddalił się od ściany, puszczając przycisk. – Zapraszam do mojego biura.
Całą lewą ścianę zajmowało akwarium. Kolorowe ryby były pierwszą rzeczą, która przykuła uwagę Irien. Ogromne okno dające piękny widok na Gwiazdogród leżało na przeciwległej ścianie. Po lewej stronie pokój kończył się czerwonymi frędzlami przyczepionymi do sufitu, oddzielając gabinet od innego pokoju.
Pomieszczenie było stosunkowo duże, a w jednym kącie było małe przejście do sześciokątnego pokoiku. To w nim stało biurko i kilka foteli. Anders, Irien i Aerin przeszli do tej części.


 –A więc, dziewczęta – pan Gerts usadowił się wygodnie na szerokim siedzeniu. – Co was do mnie sprowadza?

// Cześć!
Minęło dużo czasu od ostatniego rozdziału Gwiazdogrodziska naszego drogiego, więc w końcu po długiej przerwie chwytajcie ten kawał wypocin. Jak zwykle czekam na opinie, rady itd. :D 
P.S. Jutro do szkoły... u mnie ta niedziela to ostatni dzień ferii. Smutno :( \\
Czytaj dalej »

niedziela, 18 grudnia 2016

Rozdział II: Nad wodą | #2 | Gwiazdogród

ROZDZIAŁII
Nad wodą

Łazienka w domu Wizarda była piękna. Złote kafle, czysta, ciepła podłoga, jasne światło bijące z kryształowych lamp zdawały się być wzięte z kompletnie innego miejsca od wszystkich innych rzeczy w tym domku. Stare, rustykalne meble, które siostry widziały w gościnnym pokoju, stały się jakby odległym wspomnieniem z innego budynku.
Pomieszczenie było ogromne, pozbawione okien. Unosił się tu przyjemny zapach miodu i lawendy. W jednym z rogów umieszczony był prysznic, a właściwie sama bateria, gdyż nie można tego było nazwać kabiną. Na przeciwległej ścianie wisiały półki z jasnego drewna, a na nich białe, czyste ręczniki i kilka przezroczystych dzbanków wypełnionych wodą. Na jej powierzchni pływały fioletowe płatki kwiatów.
Była też toaleta, dwie umywalki i luksusowa, wielka wanna w białym kolorze.
Irien dawno nie czuła takiej ulgi i szczęścia, jakie wyrzucił z niej gorący prysznic. Gdy skończyła się myć, całe lustro było zaparowane, a łazienka pochlapana – jednak szybko wysychała, ponieważ kaloryfery w pokoju działały z pełną mocą, a podłoga była podgrzewana. Aerin wzięła prysznic zaraz po siostrze.
Pokój gościnny z kolei był mały, ale wygodny. Było tu łóżko z miękkim materacem i dwa krzesła. Na lewej ścianie wisiało lustro o ozdobnej ramie.
- I co, Iri? – zapytała Aerin, gdy jej młodsza siostra weszła do pokoju w piżamie i turbanie. Obydwie umyły włosy. W pokoju był przedtem ochroniarz, który okazał się również lokajem. Szczęśliwie wybrał moment, gdy Irien nie było w środku. Przyniósł dwa talerzyki z kolacją: kilka kawałków bagietki z serem oraz herbata. Wymknął się jak najszybciej, by nie wpaść na młodszą z sióstr. – Załatwione?
- Tak. Czuję się okropnie, ale mamy to – dziewczyna wskazała na swoje dżinsy rzucone na krzesło, w których kieszeni schowała karteczkę z adresem oraz eliksir.
- Super – uśmiechnęła się Aerin. – Czyli jutro z rana do Gwiazdogrodu?
- Tak – odparła Irien. – Jedziemy o 8:00. Wybrałam najtańszy lot, ale wiesz... samoloty jednak są drogie... więc zapłaciłam za bilety twoją kartą...
Aerin wytrzeszczyła oczy.
- Co?
- No... to.
Dziewczyna schowała twarz w dłoniach. Siedziała na łóżku, obok na etażerce leżał pusty talerzyk.
- Dobra... – westchnęła i wstała. – Pewnie sama zrobiłabym to samo. Zjedz kolację.
- Nie jesteś na mnie zła? – zdziwiła się Irien.
- Spodziewałam się tego, szczerze mówiąc. Ale więcej tego nie rób.
Gdy obydwie dziewczyny leżały w łóżku w piżamach w ciemności, Aerin odezwała się cichym głosem po chwili milczenia:
- Dlaczego nie powiedziałaś Wizardowi prawdy?
Irien odwróciła twarz w jej stronę.
- Jak to?
Aeirn wzruszyła ramionami.
- Nie wydaje się głupi – stwierdziła.
Jej młodsza siostra znów się odwróciła.
- Może dlatego by nie uwierzył.
- Wiem, ale... – Aerin westchnęła. – Pewnie masz rację, ale kłamstwo nigdy nie popłaca...
- Kto ci tak powiedział? – parsknęła Irien. – Pani wychowawczyni w szkole podstawowej?
- A żebyś wiedziała – uśmiechnęła się starsza siostra. – Właśnie ona.
Rodzeństwo roześmiało się wspólnie.
Obydwie dziewczyny zasnęły kilka minut po skończeniu rozmowy.

* * *

Irien nigdy nie leciała samolotem. Świat pod nią zdawał się taki malutki. Mijali pola, łąki, lasy rozciągające się na ogromnych terenach kraju Craon, który dzielił Elberg od Księstwa Gwiazdy. Tutejszą stolicą było Lium, miasto, w którym widziano Kaedesa. Państwo było duże i większość jego okolic stanowiły zielone pagórki i doliny, w których osiedliły się małe wioski oraz iglaste lasy. Była to chłodna, niegościnna okolica. Irien ciężko było uwierzyć, że klimat w kraju tuż obok tak różni się od tego w Elbergu. Tutaj w niektórych miejscach nawet leżały zaspy białego śniegu, który dziewczyna widziała tylko dwa razy w życiu – raz podczas wyjątkowo mroźnej zimy w Zalvyken, która nastąpiła w ostatnim roku i drugi raz, gdy jeszcze dziewczyny mieszkały z matką w miasteczku Anz – jednak wówczas Irien miała tylko siedem lat.
Młodsza siostra, jak to często z nią bywało podczas podóży, zasnęła, gdy tylko znudziło jej się podziwianie widoków. Aerin to nie zdziwiło; wyjęła różowy, puszysty kocyk Irien z plecaka i przykryła dziewczynę. Nie mogła nie przyznać, że widok zawijającej się w materiał dziewczyny rozczulił ją lekko i przypomniał o dawnych czasach, gdy starsza siostra chciała przeczytać coś Irien do snu, jednak ta zasypiała, gdy tylko Aerin zaczynała czytać pierwszy rozdział książki.
Starszej siostrze nigdy nie zdarzało się zasypiać podczas podróży, jednak tym razem straciła na chwilę czujność. Gdy otworzyła oczy, za oknem było szaro, a śnieg pokrywał większość ogromnego lasu świerków, nad którym przelatywali. Zbliżali się do Księstwa Gwiazdy i było to wyraźnie widać.
Aerin nie zamykała już oczu – patrzyła uważnie na zmieniające się w oczach niebo. Ciemne chmury gęstniały, pod samolotem były już właściwie same lasy. Wkrótce zapadła całkowita ciemność. Dziewczyna nie mogła się powstrzymać od sprawdzenia godziny. Było dopiero wpół do dwunastej rano. Aerin ogarnęło dziwne uczucie – dotarło do niej, że jest w innym kraju – a nawet świecie. To już nie był ani Elberg, ani Craon. To była ciemna, nocna kraina. Księstwo Gwiazdy.
Aerin wiedziała, że tutejszym władcą był książę Aedos II – młody, inteligentny człowiek, który odziedziczył umiejętność rozporządzania po ojcu. Kraj był bogaty i doskonale uzbrojony. Gdyby monarcha zechciał wojny z Elbergiem, zdecydowanie by ją wygrał. Na szczęście Księstwo Gwiazdy zawsze należało do państw nastawionych pokojowo. Aerin słyszała także, że tutejsza noc nie jest iluzją – jedynie księżyc na niebie to złudzenie, które nie odbija światła słonecznego, a sam świeci niczym lampa nad horyzontem. Niemożliwym jest żyć bez słońca, jednak powietrze w tym miejscu zawiera dużo „cząsteczek magicznych”, jak to określili naukowcy. Takie można znaleźć też w składnikach, których do eliksirów używają alchemicy – włosów z ogona jednorożca, piór feniksów czy różnorodnych ziół z lasów. Ta magia pozwala swobodnie oddychać i normalnie żyć, choć skóra mieszkańców tego miejsca tak czy inaczej jest bardzo blada. Nie mają też problemów z rozróżnieniem nocy od dnia. Jak uważają, „w dzień księżyc mocniej świeci”. Jednak ludzi żyjących w Księstwie Gwiazdy jest bardzo niewielu. Większość z nich jest koczownikami, podróżnikami, astronomami czy uciekinierami. Gwiazdogród, stolica państwa, gdyby nie duża ilość turystów byłby zupełnie wyludniony. W końcu kto chciałby mieszkać gdzieś, gdzie słońce nigdy nie wychodzi zza horyzontu?...
Inne miasta i wioski w Księstwie są rozłożone na granicach państwa, gdzie ciemność nie jest taka głęboka. Dla przykładu Wielka Niedźwiedzica leży prawie na terenie Craonu. Wewnątrz kraju można naliczyć właściwie tylko Gwiazdogród, który też nie jest centrum Księstwa, oraz cztery inne miasta – Auriga, Dollos, Corvus i Lira – będąca dokładnym środkiem kraju. Podobno liczy ona tylko dziesięciu mieszkańców, a noc jest tam zupełnie czarna.
Poza tym państwo pokryte jest w większości ogromnymi górami – mieści się tu najwyższy szczyt kontynentu, Pyxis – oraz lasami zarówno liściastymi, jak i iglastymi. Są tu także doliny, kotliny, wąwozy, łąki i jeziora.
Z powodu wszechobcenej natury głównych mieszkańców Księstwa Gwiazdy stanowią zwierzęta – wilki, lisy, łosie, różnego rodzaju ptaki i wiele, wiele innych. Ponoć widziano tu nawet małe stado jednorożców.
Wszystkie informacje o księstwie Aerin wyszukała w internecie. Podczas lotu zanim młodsza siostra zasnęła, wspólnie czytały o tym osobliwym miejscu. Znalazły również kilka artykułów z ostatnich lat, które potwornie nimi wstrząsnęły – dotyczyły Najemników oraz zabójstw.
Na terenie Gwiazdogrodu znaleziono trzy porzucone, martwe ciała młodych dziewczyn. Wszystkie miały czarne włosy i niebieskie oczy. Zwłoki nigdy nie były zmasakrowane – przyczyną śmierci w dwóch przypadkach było zatrucie, a w trzecim utopienie w rzece. Jednak były to sprawy sprzed lat – jedna z października 2001, druga z listopada 2004, trzecia z września 2008. teraz był 2017 rok, dlatego dziewczyny postanowiły nie przejmować się tymi informacjami – jednak zdecydowanie należało to zapamiętać.
Inne artykuły pokazywały stare amfiteatry budowane w zamierzchłych czasach przez plemiona Nocków – które przetrwały do dziś i stworzyły oddzielne, zależne od Księstwa Gwiazdy państwo na północy. W budowlach podobno odbywały się potworne rytuały trenowania Najemników. Udało się ich zdemaskować w 2010 r., gdy jeden z zamaskowanych policjantów odkrył całą sprawę, zawiadomił posiłki i wkrótce wybuchła straszna walka między państwową policją a Najemnikami, którzy gdy tylko wyczuli podstęp szpiega, zastrzelili wszystkie ofiary wykorzystywane do treningu. Z pola bitwy uciekło około pięciu wrogów, dlatego pokonanie innych Najemników nie było sukcesem. Od tego czasu sprawa przycichła.
Aerin zaczęła zastanawiać się nad czarną historią Gwiazdogrodu, gdy okazało się, że samolot jest już prawie na miejscu. Wkrótce wylądował.


// Kolejny, tym razem krótszy kawałek będący swego rodzaju wstępem do Księstwa Gwiazdy. W następnym kawałku zobaczymy, jak tam jest... \\
Czytaj dalej »

poniedziałek, 12 grudnia 2016

Rozdział II: Nad wodą | #1 | Gwiazdogród + LBA

ROZDZIAŁ II
NAD WODĄ

Kiedy siostry znalazły Aleję Śnieżną, dochodziła już godzina dwudziesta pierwsza. Po prawej stronie rozciągały się piękne wody morza. Po lewej stały ściśnięte w rządku stare kamienice. Z prawie każdego bloku wystawały balkony. Aerin zastanawiała się, jak to jest codziennie widzieć zachodzące słońce za widnokręgiem.
Senegal było zatłoczonym miastem. Nie aż tak, jak Zalvyken, jednak turystyka w tym miejscu była zdecydowanie na wyższym poziomie. Gdzie nie spojrzeć, tam ludzie o innym odcieniu skóry – Aerin wypatrzyła nawet Klovelczyków o bladej cerze i czerwonych oczach o pionowych źrenicach. Mówili ostrym, krzykliwym językiem.
Jasne niebo nad miastem było cudowną odmianą. W Zalvyken prawie zawsze było ciemno, pochmurno. Bywało także, że wielki smog przysłaniał słońce. W Senegalskim powietrzu czuło być sól morską, dużą ilość tlenu i delikatną woń bananów, z których słynęło to miasto. Po obu bokach ulicy stały stragany, zza których krzyczeli ciemnoskórzy mężczyźni, namawiając ludzi do zakupu.
Po drodze siostry zatrzymały się w małym barze przypominającym Corner Club. Jednak tu było kilka stolików przed ladą, stały na nich nawet solniczki. Irien zamówiła klasycznego hamburgera, a Aerin skosztowała jednej z morskich ryb. Jedzenie było smaczne, lepsze niż w większości jadłodajni w Zalvyken. Młodsza siostra nie mogła powstrzymać się od ciągłych uwag na temat tego, jaka stolica Elbergu jest fatalna. Aerin ciężko było się nie zgodzić i cała dyskusja przy kolacji polegała na ciągłej krytyce miasta. Jednak obydwie wiedziały, że tak naprawdę kochają Zalvyken całym sercem, za smród, za obrzydliwe jedzenie i za dziwaków zamieszkujących to miejsce.
Aleja Śnieżna nie miała nic wspólnego ze śniegiem. Aerin zastanawiała się, jaka jest geneza tej nazwy, bo nic nie wskazywało na to, że mieszkańcy Senegal kiedykolwiek ujrzeli biały puch padający z nieba. Po obu stronach ulicy w złotym bruku były przerwy na trawę, z której wyrastały dorodne, majestatyczne plamy otoczone ławeczkami zrobionymi z jasnego drewna. Aleja Śnieżna była najpiękniejszym miejscem w tym nadmorskim mieście. Aerin musiała przyznać, że przez chwilę czuła się, jakby przyjechała tu na wakacje.
Niestety jasne niebo już od ponad pół godziny zmieniało się w granatową, rozgwieżdżoną powłokę. Księżyc na horyzoncie był przecięty w połowie.
–W końcu! – z rozmyślań wybudził Aerin głos Irien, radosny i głośny. – Dom Wizarda.
Był to duży kloc o prostokątnych krawędziach. Cały z drewna. Starsza siostra zdecydowanie nie tak wyobrażała sobie dom sławnego alchemika. Ta rustykalna chatka pasowała bardziej na klimatyczne schronisko położone wysoko w górach.
Nawet nie zdążyła nic powiedzieć, kiedy jej siostra już znalazła się obok drzwi – dużych, mosiężnych drzwi o klamce jak ze średniowiecza.
Aerin stanęła obok Irien i rozejrzała się. Wydało jej się dziwne, że na zewnątrz nie stoi ani jeden ochroniarz. Jednak musiał to być dom Wizarda, bo dookoła mnóstwo turystów stawało przed domkiem i ustawiało się do zdjęć. Większość z nich patrzyła na rodzeństwo dziwnym wzrokiem.
–Panie Wizard! – wydarła się Irien do środka, jak zwykle nie zwracając najmniejszej uwagi na zdegustowane spojrzenia przechodniów. Aerin walnęła mocno w drzwi.
–Wielka sława nie ma czasu dla fanów – parsknęła starsza siostra.
Jednak problem leżał w czym innym – po kilku minutach dobijania się do bram alchemika do sióstr podszedł wysoki mężczyzna w okularach przeciwsłonecznych. Wyjaśnił dziewczynom, że Wizarda nie ma w domu, wróci dopiero za tydzień – ponoć pisano o tym w „Senegalskim Tygodniku”.
Te słowa spowodowały wybuch gniewu Irien, która ledwo wstrzymała się od ryknięcia ze wściekłości. Zamiast tego wypuściła z siebie głośno powietrze, opadła na kolana i wyklinała swój los.
Aerin czuła się lekko skrępowana zachowanie młodszej siostry, choć mężczyźnie wyraźnie to nie przeszkadzało. Uśmiechnął się tylko i podszedł do domku, po czym wyjął klucze i otworzył drzwi. Irien zastygła w bezruchu, wpatrując się w czynności ochroniarza. Szybko jednak się otrząsnęła, i w błyskawicznym tempie wstała, położyła stopę między drzwi a ścianę, nie pozwalając mężczyźnie zamknąć, i z niesamowitą prędkością, nawet się nie zacinając, powiedziała:
–Proszę pana, to ważna sprawa do pana Wizarda. Proszę nas wpuścić, jesteśmy Irien i Aerin Rioth, nie jesteśmy głupimi faneczkami, to sprawa życia i śmerci, błagam, niech pan nie zamyka nam drzwi przed nosem, to dotyczy morderstwa, musimy wejść. Do cholery jasnej.
Ostatnie słowa powiedziała z dziwnym spokojem, choć jej starsza siostra wiedziała, że kiedy Irien zaczyna mówić bardzo szybko i spokojnie, znaczy to, że nerwy jej puszczają.
Ochroniarz patrzył beznamiętnym spojrzeniem na Irien. Zdawał się być kompletnie pozbawionym emocji.
–Pana Wizarda nie ma w domu. Mówiłem pani. Proszę zabrać stopę.
–Nie, pan nie rozumie...
–Chyba to pani nie rozumie – ochroniarz mocniej przycisnął drzwi do nogi Irien. – Proszę stąd pójść, bo oskarżę panią o włamanie...
–Włamanie?! Chyba pan sobie żartujesz!... – gdy dziewczyna zaczerpnęła głęboko powietrza, by wygłosić mężczyźnie długie kazanie, ochroniarz kopnął butem jej stopę i zatrzasnął drzwi przed nosem sióstr. Turyści patrzyli na całą sytuację z minami, jakby właśnie zobaczyli coś lepszego Katedry Alchemicznej. Wyglądali, jakby zaraz mieli wyjąć aparaty i porobić zdjęcia dwóm osłupiałym dziewczynom. Natomiast rodowici mieszkańcy Elbergu mieli zażenowane, oburzone twarze.
Aerin poczuła ogromny dyskomfort, gdyż tyle spojrzeń naraz było dla niej obciążeniem. Poklepała Irien po plecach.
–Słuchaj, znajdźmy jakiś hotel i się prześpijmy...
–A potem co!? Nie stać nas na cholerne sześć nocy w jakimś hoteliku! Sześć pierdolo... ach, zresztą... – Irien usiadła na jednym z dwóch stopni przed domem Wizarda. – Siedzę tu i czekam, dopóki mnie nie wpuszczą. Nie wierzę, że go tam nie ma. Światło w gabinecie się pali.
–Iri... – Aerin westchnęła.
–Ćśś! Nie mów tak do mnie, kiedy jestem wkurzona – młodsza siostra złączyła palce w uścisku i odłożyła plecak na bok. – Ja tu chętnie poczekam.
Aerin zaczynała się denerwować.
–Słuchaj. Musimy stąd pójśc, jest już wpół do dwudziestej drugiej, chodźmy, zanim zapadnie kompletna noc. Irien, bądźże rozsądna.
–To se sama idź – parsknęła młodsza siostra.
–W sumie masz rację. Mnie to ta alchemia w ogóle nie interesuje.
Aerin wbrew swoim słowom przysiadła obok siostry. Widziała determinację i upór w oczach Irien. Westchnęła ciężko. To będzie długi wieczór.

* * *

–Dobra, kobieto, jest dwudziesta trzecia! – zawołała zdenerwowana Aerin, wstając na równe nogi i przeczesując rozczochrane od wiatru włosy. – Idziemy znaleźć jakikolwiek nocleg. Nie ma w domu tego Wizarda, odpuść.
Irien jęknęła, ale straciła już nadzieję. Wstała, przeciągnęła się i otuliła szczelniej czarną kurtką.
–Beznadzieja – wymamrotała.
Aerin przejęła wspólny plecak i ruszyła ku północy. Ludzi na Alei Śnieżnej pozostało bardzo niewielu. Zaledwie kilku dziwnych typków w czarnych płaszczach, pijanych studentów i zagubionych nastolatek.
Gdy siostry były kilka metrów od domu, Irien usłyszała, że ktoś nacisnął klamkę – a potem głos:
–Hej! Dziewczyny! Chodźcie!
Rodzeństwo odwróciło jednocześnie głowy. W drzwiach stał starszy człowiek w koszuli w paski i w żółtym fartuchu, zaplamionym i zabrudzonym. Irien natychmiast rozpoznała Wizarda. Uśmiechnęła się szeroko i zaśmiała ze szczęścia. Ogarnęła ją kilkusekundowa euforia i ulga.
–Panie Allym! – krzyknęła i zawróciła biegiem do domu. – Czyli jednak jest pan w domu.
Mężczyzna wywrócił oczami.
–No pewnie, że jestem. Obserwuję was od momentu, kiedy tu przyszłyście. Widzicie tamto okno? To mój gabinet. Przepraszam, że nie wpuściłem was wcześniej, miałem tyle roboty... ale nie zadziałała na was nawet przykrywka mojej nieobecności, co? Skoro takieście wytrzymałe, wchodźcie, wchodźcie – musicie mieć dobry powód wizyty. Na chwilę przerwę swoje badania...
–Proszę pana – przerwała Irien zdenerwowanym tonem. – Ma pan rację. To naprawdę poważna sprawa. Chcę porozmawiać...
–Dobrze, spokojnie, dziewczyno – tym razem to Wizard wszedł jej w słowo. – Jak rozumiem, nie macie tu hotelu?... Wejdźcie, dam wam pokój dla gości.
Irien nie mogła uwierzyć w szczęście, które im się przytrafiło – w ostatniej chwili. Dziękowała Wizardowi podczas całej drogi przez mały, ciasny korytarz i schody na piętro.
Domek w środku był tak samo skromny, jak z zewnątrz. Przypominał małą willę z czasów nowożytnych. Podłoga była drewniana, skrzypiąca, a ściany wytapetowane na zielono. Na prawie każdej z nich wisiały portrety rodzinne Wizarda, jego córki i żony. Na każdym obrazie wszyscy się uśmiechali.
Przed gabinetem Wizarda stał ten sam ochroniarz, który nie wpuścił dziewczyn do domu. Speszył się nieco na widok Irien, która obdarzyła go wyniosłym i chłodnym spojrzeniem. Pan domu odesłał mężczyznę na dół, po czym nakazał Aerin zostać w korytarzu.
Gabinet Wizarda nie był duży. Miał drewniane ściany, trzeszczącą podłogę i w sumie trzy biurka – jedno naprzeciwko wejścia, pod oknem – zasłane papierkami, dokumentami, folderami i ołówkami. Drugie stało pod portretem żony alchemika na prawej ścianie. Na nim leżała jedyna nowoczesna rzecz w tym pokoju – mały, czarny laptop. Obok niego w ramce do Irien uśmiechała się przyjaźnie mała dziewczynka, w wieku około pięciu lat. Trzymała szmacianą lalkę. Zdjęcie było prześwietlone i krzywe.
Trzecie biurko stało obok drugiego i było całkowicie przykryte ogromną księgą alchemiczną o pożółkłych kartkach. Na otwartej stronie widniał przepis na eliksir szczęścia piętnastominutowego. Irien ciężko było uwierzyć, że widzi oryginalny, pierwszy zapis, nawet niewydrukowany, przystrojony tysiącem skreśleń, dopisków i dziwnych rysunków. Obok tego prawdopodobnie najczęściej używanego biurka stał duży metalowy kocioł, a w nim kilka mniejszych naczyń.
Lewa ściana zasłonięta była komodami i półkami, na których mieniły się w nikłych promieniach słońca buteleczki, flaszki, fiolki, kolby i inne naczynia. Obok leżał wielki, skomplikowany aparat wyglądający tak, jakby Wizard planował go użyć do przygotowania bimbru. Irien zatrzymała na nim spojrzenie i zaczęła podziwiać.
–Nic nie jest posprzątane, przepraszam... prowadziłem badania nad najnowyszym eliksirem, ale ostatnio gdzieś mi się zapodział, nie mogę go znaleźć... – Wizard mamrotał, bardziej do siebie niż do Irien. Spostrzegł, że dziewczyna wpatruje się w aparat „bimbrowniczy”. – Super, prawda? – odezwał się mężczyzna, podszedł do urządzenia i postukał w nie. – Kosztowało chyba połowę rocznej pensji mojej córki, ale nie żałuję. Przydaje się, bo niestety alchemia łączy się z chemią.
–Tak, ale tylko trochę – dodała Irien, cytując słowa Wizarda.
Mężczyzna uśmiechnął się. Wokół jego oczu pojawiło się kilka zmarszczek.
–Niesamowite. Taka młoda, a zna całą autobiografię jakiegoś nudnego starca na pamięć – zaśmiał się.
–Pańska książka to jedna z najlepszych lektur, jakie było mi dane przeczytać – powiedziała z dumą dziewczyna.
–Ooo, czyli w życiu nie było ci dane wiele przeczytać – roześmiał się Wizard. Irien chciała zaprzeczyć, jednak mężczyzna mówił dalej. – Jak widzę, podoba ci się moje biuro. Usiądź – wskazał krzesło obok biurka z komputerem. Sam przysunął sobie fotel stojący w kącie. – Irien, tak? Widzę, że bardzo jesteś zdeterminowana.
–Czemu nie wpuścił pan mojej siostry?
–Ona nie interesuje się alchemią, prawda?
Osiemnastolatka wytrzeszczyła oczy.
–Skąd pan wie?
–Słyszałem, jak się z tobą kłóci – odparł. Irien spodziewała się raczej odpowiedzi z serii „wyczytałem to z jej oczu”, dlatego zaczerwieniła się trochę. – Jaki jest powód waszej wizyty? Niestety nie mam dużo czasu, dlatego proszę, mów szybko, Irien.
–Słyszał pan o tym potwornym morderstwie, którego dopuścił się Kaedes Moell? – zapytała.
Mężczyzna podrapał się po głowie.
–Owszem. Składałem już kondolencje staremu Andersowi.
–A słyszał pan o tym, że zwiał z Efficerskiego więzienia?
Wizard wytrzeszczył oczy.
–Co? Kiedy?
–15 listopada. Dwa dni temu – odparła Irien. – Było o tym dosyć głośno...
–W ostatnich dniach przez ten nowy eliksir nie mam w ogóle czasu, by usiąść i poczytać spokojnie gazetę... – zasmucił się mężczyzna.
–Podobno widziano go w Avden, a potem w Lium – przerwała Irien, spoglądając w oczy Wizardowi. – Bardzo zależy mi na znalezieniu tego psychopaty. Chcę zemścić się na nim za to, co zrobił panu Andersowi i zobaczyć, jak wtrącają go do najciemniejszej celi w tym zapchlonym więzieniu. – pierwsze kłamstwo. Irien czuła lekkie zawstydzenie.
Mężczyzna był zdziwiony.
–Czemu tak ci na tym zależy?
Irien czuła, że będzie musiała drugi raz skłamać. Wizard nie był głupi i mógł w każdej chwili wyczuć bzdurę, ale musiała zaryzykować.
–Gary – wyszeptała. Decyzja podjęta – teraz musi się tylko zachować tak, by kłamstwo brzmiało jak najprawdopodobniej. – Syn Andersa. Poznałam go na wakacjach, gdy byłam w Wisum – mówiła wolno, wkładając w słowa jak najwięcej uczucia. Nie czuła potu na rękach, patrzyła prosto w mądre oczy Wizarda. – Zakochaliśmy się. To był najcudowniejszy tydzień mojego życia. A potem musiałam wracać do Zalvyken. Więcej się z nim nie zobaczyłam, ale myślałam o nim w każdą noc i w każdy dzień. Może pan sobie tylko wyobrazić, jak się czułam, gdy dowiedziałam się, że Gary nie żyje.
Irien wiedziała, że skłamała bardzo ciężko i wkręciła w miłość martwego chłopaka, którego nawet nie znała. Obraz wymyślonych pięknych wakacji, zachodu słońca nad morzem, miasto Wisum, które widziała tylko na zdjęciach pojawiły się w jej umyśle.
Wizard patrzył dziewczynie prosto w oczy. W końcu w jego spojrzeniu pojawiło się współczucie i żal. Połknął haczyk. Irien poczuła się jeszcze gorzej.
–Strasznie mi przykro – powiedział cicho. – Chciałbym ci pomóc znaleźć tego Moella, ale nie ma szans, bym ruszył się z biura przez kolejny miesiąc.
–W porządku. Wystarczy, że da mi pan dokładne namiary na pana Andersa. Będę dozgonnie wdzięczna.
Wizard wyrwał jedną z kartek notesu leżącego na biurku. Wziął ołówek i zaczął zapisywać. Gdy skończył, oddał adres dziewczynie.
–Dziękuję. Bardzo panu dziękuję – powiedziała Irien. Złożyła kartkę na pół.
–Ale bądź ostrożna. Księstwo Gwiazdy jest bardzo osobliwym miejscem. Panuje tam zima cały rok, a ciemność nie znika z nieba... no i są jeszcze Najemnicy. Na nich musisz uważać najbardziej – ostatnie słowa Wizard już wyszeptał ze strachem w oczach.
Irien patrzyła na karteczkę. Schowała ją do kieszeni kurtki.
–Bardzo dziękuję, panie Wizard – powiedziała z powagą.
Mężczyzna wstał.
–No, moja droga Irien. To już koniec twojej wizyty – spojrzał na zegarek na swojej lewej ręce. – Jest już tak późno... idźcie spać. Pokój na dole, pierwszy po prawej jest wasz. Łazienka jest naprzeciwko, do waszej dyspozycji – wyciągnął dłoń ku dziewczynie. – To był dla mnie zaszczyt.
–O nie, nie, to dla mnie był niesamowity zaszczyt. Dziękuję, że mnie pan przyjął – Irien potrząsnęła dużą ręką Wizarda – i poczuła coś zimnego. Gdy cofnęła dłoń, sterczała w niej mała, szklana buteleczka z czerwono-złotym płynem zatkana zwykłym korkiem. Na szkło przyklejona była naklejka opisowa: „eliksir siły”.
Osiemnastolatka obrzuciła mężczyznę zdziwionym i wdzięcznym spojrzeniem. Stał już przy drzwiach. Nacisnął na klamkę, gdy dziewczyna zbliżyła się do niego, i mruknął cicho:
–Powodzenia, Irien.


// Oto już kolejny rozdział po tych pięciu dniach, choć tamten nawet się jeszcze nie zaaklimatyzował na blogu. Tak czy siak, chcę już zacząć historię prawidłową, dlatego łapcie, czytajcie, komentujcie! \\

Dzisiaj także LBA - niestety nie nominuję nikogo, bo zaraz muszę się uczyć matmy i nie mam momentu - na pytania odpowiedziałam już w niedzielę - od Rebel Queen i Book Girl z bloga stay-with-me-if-you-remember.blogspot.com. Serdecznie zapraszam, bo świetnie piszą i sama jestem czytelnikiem! :) \\

1. Co motywuje Cię do pisania?
Co motywuje? Hmm... ciężko określić. Chyba mój mózg i jego "super" pomysły, hehe.

2. Ulubiony sklep?
Ikea, bo mają dobre klopsy.

3. Co sądzisz o naszym blogu?
Podoba mi się, ma fajne kolory, opowiadanie przyjemnie się czyta, ogólnie lubię go odwiedzać.

4. Lubisz Boże Narodzenie?
Ha! Pewno. W tym roku wyjeżdżamy na gwiazdkę, nie mogę się doczekać.

5. Jesteś tolerancyjny/a?
Gdybym nie była, połowa Gwiazdogrodu wyglądałaby zupełnie inaczej. Jestem tolerancyjna i chcę, by inni też byli.

6. Oglądasz anime? Jeśli tak, jakie obecnie?
Oglądam... oglądałam. Ostatnio po pierwsze nie mam czasu, po drugie zaczęły mnie wkurzać te przesadzone ekspresje. A tak ogólnie, aktualnie zatrzymałam się na Clannad, Fullmetal Alchemist Brotherhood i... czymś tam jeszcze.

7. Słuchasz k-popu?
Nie, ale moja koleżanka z klasy to uwielbia. :D

8. Co myślisz o samobójcach?
Niezła różnorodność pytań... hm, myślę, że z jednej strony im współczuję, a z drugiej uważam, że są egoistami. Ale oby ich było coraz mniej.

9. Jaki jest twój ulubiony kolor?
Czerwień.

10. Masz konto na Wattpadzie? 
Mam, ale nie lubię tego portalu ze względu na raka i... coś mnie odrzuca od Wattpada. Mam konto, i nie używam go.

11. Kochasz swoich czytelników? Jeśli tak - za co?
Kocham ich za to, że ich nie ma [*]. Nie no, żartuję, jest ich niewielu, ale wszystkim jestem bardzo wdzięczna i ich uwielbiam za to, że dają mi rady, komentują, wytykają błędy, krytykują, oceniają... a jestem na drodze do wydania książki, więc każdy komentarz mile widziany! :D
Czytaj dalej »

środa, 7 grudnia 2016

Rozdział I: Śledztwo | #3 | Gwiazdogród

 Przygotowania do podróży były szybkie. Bardzo szybkie. Irien wrzuciła do walizki wszystkie ubrania, które znalazła w szufladzie komody, luzem, bez ładu i porządku. Gdy Aerin zobaczyła bałagan we wspólnym bagażu, natchmiast odesłała siostrę do kuchni, by ta przygotowała prowiant na drogę. Wyjęła swoje rzeczy, po czym rozparcelowała je porządnie po całej objętości walizki, zostawiając trochę miejsca na inne drobiazgi.
Oczywiście Irien zajęła się przeglądaniem internetu na telefonie, dlatego jej siostra musiała przejąć także i przygotowania przekąsek. Nie chciała dyskutować ze swoją współlokatorką, bo widziała, jak bardzo dziewczyna wczuła się w to śledztwo. Aerin uśmiechnęła się pod nosem, widząc, jak Irien buszuje po najgłębszych zakamarkach sieci, by wydobyć z niej informacje o Wizardzie i Andersie.
Lubiła swoją siostrę. Lubiła to, że zawsze stawiała na swoim, że była odważna, że była silna i niezależna.
Jednak martwiły ją jej zaborczość, upartość, dociekliwość i lekkomyślność. Te cechy zdecydowanie nie mogły przynieść niczego dobrego. Szczególnie, że Irien postanowiła pobawić się w detektywa.
Aerin wciąż uważała, że młodszej siostrze brakuje doświadczenia i dojrzałości. Jej serce zawsze pękało, gdy przypominała sobie smutne oczy piętnastoletniej Irien podczas przeprowadzki. Starsza z dziewcząt miała osiemnaście lat, kiedy postanowiły nie ciążyć dłużej matce finansowo. Zostało im trochę pieniędzy w spadku po ojcu. Aerin znalazła dobrze płatną pracę w Corner Club, zaczęła zbierać na studia w Zalvyken. Wyprowadziły się z domu razem, bo Irien stwierdziła, że starsza siostra nie poradzi sobie sama. Dziewczyna nie spodziewała się tego, myślała o samotnej, trudnej przyszłości w szalonej stolicy Elbergu. Jednak cieszyła się, że Irien wyjechała razem z nią. Teraz nie wyobrażała sobie życia bez niej. Co prawda prawie zawsze obydwie przebywały poza domem w innych miejscach, a jednak między nimi wisiał ogromny, dobrze związany węzeł siostrzanej miłości i przeszłość, która łączyła je jak nikogo innego.
Gdy walizka prawie pękała w szwach, wybiła godzina druga w nocy. Zmęczone dziewczyny położyły się na łóżku: Aerin na pryczy na dole, Irien na materacu na górze. Było to tanie, twarde posłanie, jednak dało się spać.
- Kaedes, tak? – zapytała starsza siostra cichym głosem.
- Taa. Naprawdę go nie pamiętasz? – Irien wierciła się lekko.
- Naprawdę. Nic mi to imię nie mówi.
Dziewczyna westchnęła.
- Był taki jeden... nawet się trochę kolegowaliśmy. Dlatego go pamiętam.
Przez chwilę panowała cisza.
- Dlaczego twierdzisz, że jest niewinny?
Uszów Aerin dobiegło skrzypienie łóżka Irien.
- Bo... – starsza siostra wręcz widziała, jak usta dziewczyny zaciskają się w wąską kreskę. – To dziwne uczucie. Jakby... intuicja, ale taka solidna.
- Nigdy nie wierzyłaś ani w intuicję, ani w przeznaczenie, ani w dziwne uczucia.
- Wiem. Chyba gadam bez sensu – zaśmiała się Irien. – Ale jeśli nic z tym nie zrobię, sumienie będzie mnie prześladywało do końca życia.
Aerin uśmiechnęła się z czułością.
- Cała Irien. Poczucie sprawiedliwości na poziomie powyżej przeciętnego.
- Ej, daj spokój – parsknęła dziewczyna. – Po prostu wierzę w to przeczucie. Jest silniejsze niż cokolwiek, czego doznałam w życiu.
Znów nastało milczenie, przerwane po dłuższej chwili przez Aerin.
- Mam nadzieję, że nie zajmie nam to dłużej niż miesiąc, bo urlop trzydziestodniowy to zdecydowany limit u właściciela klubu Corner. No i obyśmy nie wpakowały się w jakieś potworne kłopoty.
- Spoko, nie panikuj. To będzie szybkie – w głosie Irien nie było pewności. Aerin westchnęła.
- Ufam ci, Iri – uśmiechnęła się starsza siostra. – Dobranoc.
- Dobranoc.
Aerin pogrążyła się we śnie zaledwie kilka minut później.

* * *

Irien siedziała na ławce pod dachem na peronie, czekając na Aerin, która kupowała bilety. Co chwila sprawdzała godzinę na ogromnym zegarze za jej plecami, bo 16:25 nadchodziła wielkimi krokami.
Beton pod jej nogami był brudny, a ławka obdarta i stara, od dawna niemalowana. Jednak mimo wszystko najlepsza z wszystkich sześciu na tym peronie – inne były zaplute, oblepione gumami do żucia i cuchnące wymiocinami. Za torami rozciągały się przedmieścia Zalvyken składające się głównie z przytulonych do siebie drobnych domków. Irien widziała zdjęcia Senegal i doszła do wniosku, że jest to o wiele mniejsze od stolicy miasto, jednak zdecydowanie czystsze i porządniejsze. Z domu Wizarda najprawdopodobniej widać było lazurowe wody morza Gordockiego, bo teren dla rezydencji był tuż obok portu.
Irien bardzo rzadko podróżowała. Jedyne miejsce, które odwiedziła w swoim osiemnastolatnim życiu, nosiło nazwę „u babci nad morzem”. Była to mała wieś na północ od Zalvyken, a na jej krańcu było widać skrawek jednej z wysp Archipelagu Elbergskiego. Gdy była małą dziewczynką, uwielbiała tam przyjeżdżać i szukać muszelek na plaży. Na wspomnienie o beztroskim dzieciństwie Irien uśmiechnęła się do siebie z melancholią.
Aerin pojawiła się równo z wybiciem szesnastej piętnaście i przedwczesnego przyjazdu pociągu. Siostry przecisnęły się przez mały tłum ludzi zgromadzonych na peronie i dostały się do jednego z przedziałów. Cuchnęło w nim papierosami, jednak poza tym był czysty i dość przestronny. Irien włożyła bagaż na półkę nad siedzeniami po prawej i razem z Aerin usiadły pod nią.
Do przedziału nie przybyło więcej gości. Siostry rozłożyły się na całą szerokość siedzeń i zaczęły rozmawiać.
- Iri, co ty właściwie chcesz osiągnąć dzięki tej podróży? Daj mi jakieś szczegóły, musimy mieć plan – zaczęła Aerin poważnym tonem.
- Gwiazdogród jest największym miastem na naszym kontynencie – odparła Irien. – Jest tak wielki, że próba znalezienia domu Andersa byłaby jak szukanie igły w stogu siana. Zajęłoby to co najmniej cztery dni, musiałybyśmy mieć zarezerwowany pokój w hotelu. Jeśli pojedziemy najpierw do Wizarda i wyciągniemy z niego informacje, zajmie nam to o wiele krócej, tym bardziej, że planuję też dowiedzieć się czegoś ciekawego o Gertsie.
- Dobra, rozumiem, ale co potem? Co nam da adres tego gościa?
- No wiesz, to on oskarżył o to całe zajście Kaedesa – wzruszyła ramionami Irien. – W Gwiazdogrodzie będzie łatwiej prowadzić śledztwo. Tym bardziej, że... – dziewczyna sięgnęła do swojego bagażu podręcznego – małego, czarnego plecaka z naszywką z logo zespołu trollów – Moell prawdopodobnie zmierza do Księstwa Gwiazdy. Czytałaś dzisiejszą gazetę? Podobno widziano go w Lium.
- Co? – Aerin wytrzeszczyła oczy.
- Jednak ludzie spodziewają się go nie w Gwiazdogrodzie, a w Wielkiej Niedźwiedzicy, czyli w małym miasteczku, które często odwiedza Lilia – jedyne dziecko, które przetrwało. – Irien wyjęła z najmniejszej kieszonki plecaka drożdżówkę z serem i ugryzła duży kawałek. Na gazecie wylądowało kilka okruszków.
Aerin przeleciała wzrokiem po linijkach tekstu. Na ogromnym czarno-białym zdjęciu w centrum artykułu widniała ulica zatłoczonego miasta, duży samochód, a za nim Kaedes – chłopak miał zmarszczone brwi, okulary przeciwsłoneczne i ledwo widoczny, delikatny zarost.
- Oczywiście niektórzy sądzą, że zmierza do Gwiazdogrodu. Ale to w Wielkiej Niedźwiedzicy drogi będą niedostępne dla ruchu. Podobno chcieli otoczyć na czas zagrożenia dom Andersa, ale ten się nie zgodził. Stwierdził, że „jeśli ten morderca chce tu przyjść, to nie przychodzi. Ja na niego czekam” – Irien wskazywała po kolei różne linijki tekstu, akcentując niektóre wyrazy i przeciągając samogłoski. Równocześnie jadła drożdżówkę i unosiła znacząco brwi. – Jeśli chcesz znać moje zdanie, podejrzewam, że Kaed nie jest taki głupi. Wyśle kogoś podobnego do siebie na to zadupie, a sam wlezie do domu Gertsa. W tym czasie wszyscy będą zaaferowani akcją w Wielkiej Niedźwiedzicy. Pogada z nim o swojej „winie”.
Aerin zmarszczyła brwi.
- Jestem z tobą. Po co miałby przychodzić do tej dziewczynki? Poza tym, pewnie i tak kiedy Gertsowie usłyszeli niusy postanowili siedzieć w Gwiazdogrodzie.
- No właśnie. Ale to Anders jest tu dowódcą. Policja to tylko pionki – Irien zamyśliła się lekko. – Wracając do teraźniejszości... muszę znaleźć sposób na wyciągnięcie informacji o Gertsie od Wizarda – ugryzła spory kawał drożdżówki.
- Gary – powiedziała natychmiast Aerin. Patrzyła na małe zdjęcie w rogu gazety.
Irien spojrzała na obrazek. Przedstawiał śmiejącego się chłopaka w jej wieku, trzymającego w dłoni dyplom ukończenia szkoły średniej.
Poczuła lekkie ukłucie w sercu, widząc ten zastygły na zdjęciu uśmiech. Podpis brzmiał: „Gary Gerts”.
- Co z nim? – zapytała, nie rozumiejąc.
- To będzie mocne – Aerin popatrzyła na siostrę poważnym wzrokiem. – I niezbyt honorowe. Jednak jeśli jesteś przekonana o niewinności tego Kaedesa...
- Jestem. Mów.
- Wrób go w miłość – Aerin uniosła brwi wysoko do góry.
- Wrobić w miłość... trupa? – Irien zagryzła dolną wargę.
- Jest akurat w twoim wieku. Powiedz, że byłaś latem w Adorganie... a to była twoja wakacyjna miłość. A teraz, gdy został zabity przez Kaedesa... chcesz się osobiście zemścić.
Irien poczuła, jak jej żołądek skręca się w supeł. Podrapała się po głowie.
- Nie sądzę...
- Spoko, to byłby najpewniejszy plan, ale jeśli masz coś lepszego, mów.
Młodsza siostra zamyśliła się, jednak nie przyszło jej do głowy nic innego.
- Ta dziwna moc, która ustala równowagę we wszechświecie, na pewno ci wybaczy – uśmiechnęła się Aerin, która nigdy nie wierzyła w żadnych bogów. – Mniejsze zło na drodze do sprawiedliwości.
Irien wypuściła z siebie powietrze ze świstem.
- Nie masz  kręgosłupa moralnego – rzekła w końcu. – Ale to będzie wiarygodne.
- Jesteśmy okropne – Aerin oparła się o szybę, a uśmiech zszedł z jej twarzy. – Wzbudzisz w nim litość, a on da ci adres Andersa... tylko potwór nie pomógłby takiej biednej, wciąż zakochanej w nieżyjącym chłopaku dziewczynie.
- Jasna dupa – mruknęła Irien. – Będę mieć wyrzuty sumienia przez kolejny miesiąc.
Mimo nieprzyjemnych mdłości dziewczyna czuła, że jeśli jej się uda, czegoś dokona. Nie miała pojęcia, czego, i wciąż nie wiedziała, czym jest to dziwne uczucie świętego przekonania, że to, co robi, jest słuszne. Jednak było tak silne, że musiała mu zaufać. Nie było innej drogi.
Drożdżówka zniknęła w szybkim tempie. Potem Irien czuła pod brodą już tylko ciepłe ramię siostry, gdy zasnęła twardym i spokojnym snem.

//  Hej hej! Dzisiaj więcej niż zwykle, no i mamy pierwszą "dupę" Irien. Wreszcie po pierwszym rozdziale wstępnym! Od drugiego będzie już ciekawiej, obiecuję! 
Czekam na opinie! Kolejny kawałek już wkrótce, bo powstał on już dawno temu, bo piszę niechronologicznie xD \\
Czytaj dalej »