poniedziałek, 12 grudnia 2016

Rozdział II: Nad wodą | #1 | Gwiazdogród + LBA

ROZDZIAŁ II
NAD WODĄ

Kiedy siostry znalazły Aleję Śnieżną, dochodziła już godzina dwudziesta pierwsza. Po prawej stronie rozciągały się piękne wody morza. Po lewej stały ściśnięte w rządku stare kamienice. Z prawie każdego bloku wystawały balkony. Aerin zastanawiała się, jak to jest codziennie widzieć zachodzące słońce za widnokręgiem.
Senegal było zatłoczonym miastem. Nie aż tak, jak Zalvyken, jednak turystyka w tym miejscu była zdecydowanie na wyższym poziomie. Gdzie nie spojrzeć, tam ludzie o innym odcieniu skóry – Aerin wypatrzyła nawet Klovelczyków o bladej cerze i czerwonych oczach o pionowych źrenicach. Mówili ostrym, krzykliwym językiem.
Jasne niebo nad miastem było cudowną odmianą. W Zalvyken prawie zawsze było ciemno, pochmurno. Bywało także, że wielki smog przysłaniał słońce. W Senegalskim powietrzu czuło być sól morską, dużą ilość tlenu i delikatną woń bananów, z których słynęło to miasto. Po obu bokach ulicy stały stragany, zza których krzyczeli ciemnoskórzy mężczyźni, namawiając ludzi do zakupu.
Po drodze siostry zatrzymały się w małym barze przypominającym Corner Club. Jednak tu było kilka stolików przed ladą, stały na nich nawet solniczki. Irien zamówiła klasycznego hamburgera, a Aerin skosztowała jednej z morskich ryb. Jedzenie było smaczne, lepsze niż w większości jadłodajni w Zalvyken. Młodsza siostra nie mogła powstrzymać się od ciągłych uwag na temat tego, jaka stolica Elbergu jest fatalna. Aerin ciężko było się nie zgodzić i cała dyskusja przy kolacji polegała na ciągłej krytyce miasta. Jednak obydwie wiedziały, że tak naprawdę kochają Zalvyken całym sercem, za smród, za obrzydliwe jedzenie i za dziwaków zamieszkujących to miejsce.
Aleja Śnieżna nie miała nic wspólnego ze śniegiem. Aerin zastanawiała się, jaka jest geneza tej nazwy, bo nic nie wskazywało na to, że mieszkańcy Senegal kiedykolwiek ujrzeli biały puch padający z nieba. Po obu stronach ulicy w złotym bruku były przerwy na trawę, z której wyrastały dorodne, majestatyczne plamy otoczone ławeczkami zrobionymi z jasnego drewna. Aleja Śnieżna była najpiękniejszym miejscem w tym nadmorskim mieście. Aerin musiała przyznać, że przez chwilę czuła się, jakby przyjechała tu na wakacje.
Niestety jasne niebo już od ponad pół godziny zmieniało się w granatową, rozgwieżdżoną powłokę. Księżyc na horyzoncie był przecięty w połowie.
–W końcu! – z rozmyślań wybudził Aerin głos Irien, radosny i głośny. – Dom Wizarda.
Był to duży kloc o prostokątnych krawędziach. Cały z drewna. Starsza siostra zdecydowanie nie tak wyobrażała sobie dom sławnego alchemika. Ta rustykalna chatka pasowała bardziej na klimatyczne schronisko położone wysoko w górach.
Nawet nie zdążyła nic powiedzieć, kiedy jej siostra już znalazła się obok drzwi – dużych, mosiężnych drzwi o klamce jak ze średniowiecza.
Aerin stanęła obok Irien i rozejrzała się. Wydało jej się dziwne, że na zewnątrz nie stoi ani jeden ochroniarz. Jednak musiał to być dom Wizarda, bo dookoła mnóstwo turystów stawało przed domkiem i ustawiało się do zdjęć. Większość z nich patrzyła na rodzeństwo dziwnym wzrokiem.
–Panie Wizard! – wydarła się Irien do środka, jak zwykle nie zwracając najmniejszej uwagi na zdegustowane spojrzenia przechodniów. Aerin walnęła mocno w drzwi.
–Wielka sława nie ma czasu dla fanów – parsknęła starsza siostra.
Jednak problem leżał w czym innym – po kilku minutach dobijania się do bram alchemika do sióstr podszedł wysoki mężczyzna w okularach przeciwsłonecznych. Wyjaśnił dziewczynom, że Wizarda nie ma w domu, wróci dopiero za tydzień – ponoć pisano o tym w „Senegalskim Tygodniku”.
Te słowa spowodowały wybuch gniewu Irien, która ledwo wstrzymała się od ryknięcia ze wściekłości. Zamiast tego wypuściła z siebie głośno powietrze, opadła na kolana i wyklinała swój los.
Aerin czuła się lekko skrępowana zachowanie młodszej siostry, choć mężczyźnie wyraźnie to nie przeszkadzało. Uśmiechnął się tylko i podszedł do domku, po czym wyjął klucze i otworzył drzwi. Irien zastygła w bezruchu, wpatrując się w czynności ochroniarza. Szybko jednak się otrząsnęła, i w błyskawicznym tempie wstała, położyła stopę między drzwi a ścianę, nie pozwalając mężczyźnie zamknąć, i z niesamowitą prędkością, nawet się nie zacinając, powiedziała:
–Proszę pana, to ważna sprawa do pana Wizarda. Proszę nas wpuścić, jesteśmy Irien i Aerin Rioth, nie jesteśmy głupimi faneczkami, to sprawa życia i śmerci, błagam, niech pan nie zamyka nam drzwi przed nosem, to dotyczy morderstwa, musimy wejść. Do cholery jasnej.
Ostatnie słowa powiedziała z dziwnym spokojem, choć jej starsza siostra wiedziała, że kiedy Irien zaczyna mówić bardzo szybko i spokojnie, znaczy to, że nerwy jej puszczają.
Ochroniarz patrzył beznamiętnym spojrzeniem na Irien. Zdawał się być kompletnie pozbawionym emocji.
–Pana Wizarda nie ma w domu. Mówiłem pani. Proszę zabrać stopę.
–Nie, pan nie rozumie...
–Chyba to pani nie rozumie – ochroniarz mocniej przycisnął drzwi do nogi Irien. – Proszę stąd pójść, bo oskarżę panią o włamanie...
–Włamanie?! Chyba pan sobie żartujesz!... – gdy dziewczyna zaczerpnęła głęboko powietrza, by wygłosić mężczyźnie długie kazanie, ochroniarz kopnął butem jej stopę i zatrzasnął drzwi przed nosem sióstr. Turyści patrzyli na całą sytuację z minami, jakby właśnie zobaczyli coś lepszego Katedry Alchemicznej. Wyglądali, jakby zaraz mieli wyjąć aparaty i porobić zdjęcia dwóm osłupiałym dziewczynom. Natomiast rodowici mieszkańcy Elbergu mieli zażenowane, oburzone twarze.
Aerin poczuła ogromny dyskomfort, gdyż tyle spojrzeń naraz było dla niej obciążeniem. Poklepała Irien po plecach.
–Słuchaj, znajdźmy jakiś hotel i się prześpijmy...
–A potem co!? Nie stać nas na cholerne sześć nocy w jakimś hoteliku! Sześć pierdolo... ach, zresztą... – Irien usiadła na jednym z dwóch stopni przed domem Wizarda. – Siedzę tu i czekam, dopóki mnie nie wpuszczą. Nie wierzę, że go tam nie ma. Światło w gabinecie się pali.
–Iri... – Aerin westchnęła.
–Ćśś! Nie mów tak do mnie, kiedy jestem wkurzona – młodsza siostra złączyła palce w uścisku i odłożyła plecak na bok. – Ja tu chętnie poczekam.
Aerin zaczynała się denerwować.
–Słuchaj. Musimy stąd pójśc, jest już wpół do dwudziestej drugiej, chodźmy, zanim zapadnie kompletna noc. Irien, bądźże rozsądna.
–To se sama idź – parsknęła młodsza siostra.
–W sumie masz rację. Mnie to ta alchemia w ogóle nie interesuje.
Aerin wbrew swoim słowom przysiadła obok siostry. Widziała determinację i upór w oczach Irien. Westchnęła ciężko. To będzie długi wieczór.

* * *

–Dobra, kobieto, jest dwudziesta trzecia! – zawołała zdenerwowana Aerin, wstając na równe nogi i przeczesując rozczochrane od wiatru włosy. – Idziemy znaleźć jakikolwiek nocleg. Nie ma w domu tego Wizarda, odpuść.
Irien jęknęła, ale straciła już nadzieję. Wstała, przeciągnęła się i otuliła szczelniej czarną kurtką.
–Beznadzieja – wymamrotała.
Aerin przejęła wspólny plecak i ruszyła ku północy. Ludzi na Alei Śnieżnej pozostało bardzo niewielu. Zaledwie kilku dziwnych typków w czarnych płaszczach, pijanych studentów i zagubionych nastolatek.
Gdy siostry były kilka metrów od domu, Irien usłyszała, że ktoś nacisnął klamkę – a potem głos:
–Hej! Dziewczyny! Chodźcie!
Rodzeństwo odwróciło jednocześnie głowy. W drzwiach stał starszy człowiek w koszuli w paski i w żółtym fartuchu, zaplamionym i zabrudzonym. Irien natychmiast rozpoznała Wizarda. Uśmiechnęła się szeroko i zaśmiała ze szczęścia. Ogarnęła ją kilkusekundowa euforia i ulga.
–Panie Allym! – krzyknęła i zawróciła biegiem do domu. – Czyli jednak jest pan w domu.
Mężczyzna wywrócił oczami.
–No pewnie, że jestem. Obserwuję was od momentu, kiedy tu przyszłyście. Widzicie tamto okno? To mój gabinet. Przepraszam, że nie wpuściłem was wcześniej, miałem tyle roboty... ale nie zadziałała na was nawet przykrywka mojej nieobecności, co? Skoro takieście wytrzymałe, wchodźcie, wchodźcie – musicie mieć dobry powód wizyty. Na chwilę przerwę swoje badania...
–Proszę pana – przerwała Irien zdenerwowanym tonem. – Ma pan rację. To naprawdę poważna sprawa. Chcę porozmawiać...
–Dobrze, spokojnie, dziewczyno – tym razem to Wizard wszedł jej w słowo. – Jak rozumiem, nie macie tu hotelu?... Wejdźcie, dam wam pokój dla gości.
Irien nie mogła uwierzyć w szczęście, które im się przytrafiło – w ostatniej chwili. Dziękowała Wizardowi podczas całej drogi przez mały, ciasny korytarz i schody na piętro.
Domek w środku był tak samo skromny, jak z zewnątrz. Przypominał małą willę z czasów nowożytnych. Podłoga była drewniana, skrzypiąca, a ściany wytapetowane na zielono. Na prawie każdej z nich wisiały portrety rodzinne Wizarda, jego córki i żony. Na każdym obrazie wszyscy się uśmiechali.
Przed gabinetem Wizarda stał ten sam ochroniarz, który nie wpuścił dziewczyn do domu. Speszył się nieco na widok Irien, która obdarzyła go wyniosłym i chłodnym spojrzeniem. Pan domu odesłał mężczyznę na dół, po czym nakazał Aerin zostać w korytarzu.
Gabinet Wizarda nie był duży. Miał drewniane ściany, trzeszczącą podłogę i w sumie trzy biurka – jedno naprzeciwko wejścia, pod oknem – zasłane papierkami, dokumentami, folderami i ołówkami. Drugie stało pod portretem żony alchemika na prawej ścianie. Na nim leżała jedyna nowoczesna rzecz w tym pokoju – mały, czarny laptop. Obok niego w ramce do Irien uśmiechała się przyjaźnie mała dziewczynka, w wieku około pięciu lat. Trzymała szmacianą lalkę. Zdjęcie było prześwietlone i krzywe.
Trzecie biurko stało obok drugiego i było całkowicie przykryte ogromną księgą alchemiczną o pożółkłych kartkach. Na otwartej stronie widniał przepis na eliksir szczęścia piętnastominutowego. Irien ciężko było uwierzyć, że widzi oryginalny, pierwszy zapis, nawet niewydrukowany, przystrojony tysiącem skreśleń, dopisków i dziwnych rysunków. Obok tego prawdopodobnie najczęściej używanego biurka stał duży metalowy kocioł, a w nim kilka mniejszych naczyń.
Lewa ściana zasłonięta była komodami i półkami, na których mieniły się w nikłych promieniach słońca buteleczki, flaszki, fiolki, kolby i inne naczynia. Obok leżał wielki, skomplikowany aparat wyglądający tak, jakby Wizard planował go użyć do przygotowania bimbru. Irien zatrzymała na nim spojrzenie i zaczęła podziwiać.
–Nic nie jest posprzątane, przepraszam... prowadziłem badania nad najnowyszym eliksirem, ale ostatnio gdzieś mi się zapodział, nie mogę go znaleźć... – Wizard mamrotał, bardziej do siebie niż do Irien. Spostrzegł, że dziewczyna wpatruje się w aparat „bimbrowniczy”. – Super, prawda? – odezwał się mężczyzna, podszedł do urządzenia i postukał w nie. – Kosztowało chyba połowę rocznej pensji mojej córki, ale nie żałuję. Przydaje się, bo niestety alchemia łączy się z chemią.
–Tak, ale tylko trochę – dodała Irien, cytując słowa Wizarda.
Mężczyzna uśmiechnął się. Wokół jego oczu pojawiło się kilka zmarszczek.
–Niesamowite. Taka młoda, a zna całą autobiografię jakiegoś nudnego starca na pamięć – zaśmiał się.
–Pańska książka to jedna z najlepszych lektur, jakie było mi dane przeczytać – powiedziała z dumą dziewczyna.
–Ooo, czyli w życiu nie było ci dane wiele przeczytać – roześmiał się Wizard. Irien chciała zaprzeczyć, jednak mężczyzna mówił dalej. – Jak widzę, podoba ci się moje biuro. Usiądź – wskazał krzesło obok biurka z komputerem. Sam przysunął sobie fotel stojący w kącie. – Irien, tak? Widzę, że bardzo jesteś zdeterminowana.
–Czemu nie wpuścił pan mojej siostry?
–Ona nie interesuje się alchemią, prawda?
Osiemnastolatka wytrzeszczyła oczy.
–Skąd pan wie?
–Słyszałem, jak się z tobą kłóci – odparł. Irien spodziewała się raczej odpowiedzi z serii „wyczytałem to z jej oczu”, dlatego zaczerwieniła się trochę. – Jaki jest powód waszej wizyty? Niestety nie mam dużo czasu, dlatego proszę, mów szybko, Irien.
–Słyszał pan o tym potwornym morderstwie, którego dopuścił się Kaedes Moell? – zapytała.
Mężczyzna podrapał się po głowie.
–Owszem. Składałem już kondolencje staremu Andersowi.
–A słyszał pan o tym, że zwiał z Efficerskiego więzienia?
Wizard wytrzeszczył oczy.
–Co? Kiedy?
–15 listopada. Dwa dni temu – odparła Irien. – Było o tym dosyć głośno...
–W ostatnich dniach przez ten nowy eliksir nie mam w ogóle czasu, by usiąść i poczytać spokojnie gazetę... – zasmucił się mężczyzna.
–Podobno widziano go w Avden, a potem w Lium – przerwała Irien, spoglądając w oczy Wizardowi. – Bardzo zależy mi na znalezieniu tego psychopaty. Chcę zemścić się na nim za to, co zrobił panu Andersowi i zobaczyć, jak wtrącają go do najciemniejszej celi w tym zapchlonym więzieniu. – pierwsze kłamstwo. Irien czuła lekkie zawstydzenie.
Mężczyzna był zdziwiony.
–Czemu tak ci na tym zależy?
Irien czuła, że będzie musiała drugi raz skłamać. Wizard nie był głupi i mógł w każdej chwili wyczuć bzdurę, ale musiała zaryzykować.
–Gary – wyszeptała. Decyzja podjęta – teraz musi się tylko zachować tak, by kłamstwo brzmiało jak najprawdopodobniej. – Syn Andersa. Poznałam go na wakacjach, gdy byłam w Wisum – mówiła wolno, wkładając w słowa jak najwięcej uczucia. Nie czuła potu na rękach, patrzyła prosto w mądre oczy Wizarda. – Zakochaliśmy się. To był najcudowniejszy tydzień mojego życia. A potem musiałam wracać do Zalvyken. Więcej się z nim nie zobaczyłam, ale myślałam o nim w każdą noc i w każdy dzień. Może pan sobie tylko wyobrazić, jak się czułam, gdy dowiedziałam się, że Gary nie żyje.
Irien wiedziała, że skłamała bardzo ciężko i wkręciła w miłość martwego chłopaka, którego nawet nie znała. Obraz wymyślonych pięknych wakacji, zachodu słońca nad morzem, miasto Wisum, które widziała tylko na zdjęciach pojawiły się w jej umyśle.
Wizard patrzył dziewczynie prosto w oczy. W końcu w jego spojrzeniu pojawiło się współczucie i żal. Połknął haczyk. Irien poczuła się jeszcze gorzej.
–Strasznie mi przykro – powiedział cicho. – Chciałbym ci pomóc znaleźć tego Moella, ale nie ma szans, bym ruszył się z biura przez kolejny miesiąc.
–W porządku. Wystarczy, że da mi pan dokładne namiary na pana Andersa. Będę dozgonnie wdzięczna.
Wizard wyrwał jedną z kartek notesu leżącego na biurku. Wziął ołówek i zaczął zapisywać. Gdy skończył, oddał adres dziewczynie.
–Dziękuję. Bardzo panu dziękuję – powiedziała Irien. Złożyła kartkę na pół.
–Ale bądź ostrożna. Księstwo Gwiazdy jest bardzo osobliwym miejscem. Panuje tam zima cały rok, a ciemność nie znika z nieba... no i są jeszcze Najemnicy. Na nich musisz uważać najbardziej – ostatnie słowa Wizard już wyszeptał ze strachem w oczach.
Irien patrzyła na karteczkę. Schowała ją do kieszeni kurtki.
–Bardzo dziękuję, panie Wizard – powiedziała z powagą.
Mężczyzna wstał.
–No, moja droga Irien. To już koniec twojej wizyty – spojrzał na zegarek na swojej lewej ręce. – Jest już tak późno... idźcie spać. Pokój na dole, pierwszy po prawej jest wasz. Łazienka jest naprzeciwko, do waszej dyspozycji – wyciągnął dłoń ku dziewczynie. – To był dla mnie zaszczyt.
–O nie, nie, to dla mnie był niesamowity zaszczyt. Dziękuję, że mnie pan przyjął – Irien potrząsnęła dużą ręką Wizarda – i poczuła coś zimnego. Gdy cofnęła dłoń, sterczała w niej mała, szklana buteleczka z czerwono-złotym płynem zatkana zwykłym korkiem. Na szkło przyklejona była naklejka opisowa: „eliksir siły”.
Osiemnastolatka obrzuciła mężczyznę zdziwionym i wdzięcznym spojrzeniem. Stał już przy drzwiach. Nacisnął na klamkę, gdy dziewczyna zbliżyła się do niego, i mruknął cicho:
–Powodzenia, Irien.


// Oto już kolejny rozdział po tych pięciu dniach, choć tamten nawet się jeszcze nie zaaklimatyzował na blogu. Tak czy siak, chcę już zacząć historię prawidłową, dlatego łapcie, czytajcie, komentujcie! \\

Dzisiaj także LBA - niestety nie nominuję nikogo, bo zaraz muszę się uczyć matmy i nie mam momentu - na pytania odpowiedziałam już w niedzielę - od Rebel Queen i Book Girl z bloga stay-with-me-if-you-remember.blogspot.com. Serdecznie zapraszam, bo świetnie piszą i sama jestem czytelnikiem! :) \\

1. Co motywuje Cię do pisania?
Co motywuje? Hmm... ciężko określić. Chyba mój mózg i jego "super" pomysły, hehe.

2. Ulubiony sklep?
Ikea, bo mają dobre klopsy.

3. Co sądzisz o naszym blogu?
Podoba mi się, ma fajne kolory, opowiadanie przyjemnie się czyta, ogólnie lubię go odwiedzać.

4. Lubisz Boże Narodzenie?
Ha! Pewno. W tym roku wyjeżdżamy na gwiazdkę, nie mogę się doczekać.

5. Jesteś tolerancyjny/a?
Gdybym nie była, połowa Gwiazdogrodu wyglądałaby zupełnie inaczej. Jestem tolerancyjna i chcę, by inni też byli.

6. Oglądasz anime? Jeśli tak, jakie obecnie?
Oglądam... oglądałam. Ostatnio po pierwsze nie mam czasu, po drugie zaczęły mnie wkurzać te przesadzone ekspresje. A tak ogólnie, aktualnie zatrzymałam się na Clannad, Fullmetal Alchemist Brotherhood i... czymś tam jeszcze.

7. Słuchasz k-popu?
Nie, ale moja koleżanka z klasy to uwielbia. :D

8. Co myślisz o samobójcach?
Niezła różnorodność pytań... hm, myślę, że z jednej strony im współczuję, a z drugiej uważam, że są egoistami. Ale oby ich było coraz mniej.

9. Jaki jest twój ulubiony kolor?
Czerwień.

10. Masz konto na Wattpadzie? 
Mam, ale nie lubię tego portalu ze względu na raka i... coś mnie odrzuca od Wattpada. Mam konto, i nie używam go.

11. Kochasz swoich czytelników? Jeśli tak - za co?
Kocham ich za to, że ich nie ma [*]. Nie no, żartuję, jest ich niewielu, ale wszystkim jestem bardzo wdzięczna i ich uwielbiam za to, że dają mi rady, komentują, wytykają błędy, krytykują, oceniają... a jestem na drodze do wydania książki, więc każdy komentarz mile widziany! :D

8 komentarzy:

  1. Bardzo się wciągnęłam, momentami to brzmiało tak, jakbym czytała pełnoprawną, dobrą książkę :D. Fany opis domu Wizarda, podchodzisz czasem pod realizm krytyczny z tymi szczegółowymi opisami :P. Trochę bardziej polubiłam Irien, mimo że nadal najbardziej lubię Aerin. Wizard jest bardzo ciekawą i intrygującą postacią. No i pojawili się jacyś Najemnicy. Czekam na więcej i życzę weny. Swoją drogą, bardzo lubię, gdy w książkach są dokładne i rozbudowane opisy przeżyć wewnętrznych bohatera, wtedy książka nabiera dla mnie drugiego wymiaru. Lubiłabym, gdybyś czasem się na tym skupiła ;). Za to opisy otoczenia są świetne.

    OdpowiedzUsuń
  2. "To se sama idź" - wygryw. XDD
    Aerin widziała determinację, mówisz? 8)
    Fajny ten Wizard. Taka wielka osobistość, a jednak... Człowiecza? Nie wiem, jak to określić, po prostu to miłe, że wpuścił je do domu. I jeszcze pozwolił im przenocować... :D
    Lecę czytać kolejną część. >:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Siema Hej
    Ten Zalvyken tak bardzo kojarzy mi się z Chorwacją (mam na myśli nazwę xD). Nie wiem dlaczego :.:
    buendźki:
    "Niestety jasne niebo już od ponad pół godziny zmianiło się w granatową, rozgwieżdżoną powłokę." - zmieniało.
    ''–Nic nie jest posprzątane przepraszam... '' - przecinek przed przepraszam.
    Głupi ten cały ochroniarz. Irien dobrze zrobiła, zostając pod tym domem. Opłacało się, jak najbardziej, bo ten Wizard to naprawdę spoko gościu. Świetne opisy - jak zwykle.
    Dzięki za odpowiedzi <3 Ikea to też mój ulubiony sklep, ale klopsów tam jeszcze nie jadłam :P Dziewczyno, jak napiszesz książkę MUSZĘ pierwsza ją przeczytać. muszęęę
    I lecę czytać dalej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Siema
      No, w sumie... teraz jak to powiedziałaś to też mi się kojarzy xD
      Dziękuję za błędy i pochwały :>
      No, napiszę, napiszę, przed osiemnastką prawie na pewno - oby się udało, Gwiazdogrodzisko to mój największy projekt, hehe.
      Miło Cię tu znowu widzieć, mam nadzieję, że niedługo coś się pojawi na koniec-kropka. :D

      Usuń
  4. Witam :3
    Wróciłam po długiej przerwie. Blog bardzo się rozwiną. I z przyjemnością go nadrobię. Polubiłam jeszcze mocniej Irien. Niezły uparciuch i kłamca XD. Liczę, że szybko znajdzie tego chłopaka. Opis miasta bardzo ładny. Aż mam ochotę go zwiedzić. Zalvyken kojarzy mi się żę Szwecją XD.
    Pozdrawiam Batie i zapraszam do mnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ładne opisy.
    Wizard ciekawy, zastanawia mnie tylko, czy rzeczywiście jest taki, jak się wydaje, czy może przypadkiem jego postać ma jakieś drugie dno i mroczną stronę - jakoś tak pomyślałam o tym przy końcówce, nie wiedzieć czemu.
    Strasznie podobają mi się w ogóle te nazwy związane z gwiazdami - sam Gwiazdogród, Wielka Niedźwiedzica itd. :)
    A do tego Senegal po przeczytaniu opisu sama chętnie bym się wybrała, haha.
    Irien chyba bardzo lubi hamburgery, co? xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Eliksir siły, no no! A z Irien mała kłamczuszka. Podoba mi się jej upartość ;D
    " jakby właśnie zobaczyli coś lepszego Katedry Alchemicznej." - tu chyba brakło wyrazu ;) lecę dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeszcze mam do nadrobienia tyle, że cały dzień będę siedzieć i czytać xD Ale na razie jeszcze się nie poddałam!
    Coś mi nie pasuje z tym Wizardem, że tak szybko zaufał kompletnie obcej osobie i jeszcze podarował jej własny eliksir. No nie wiem.
    Haha stare dobre LBA. Ikea tak samo jest moim ulubionym sklepem, ale ze względu na meble ;P Ale żarcie mają dobre, zgadzam się.
    Lecę dalej czytać

    OdpowiedzUsuń

Chcesz napisać komentarz? Śmiało! Cieszę się z każdej napisanej opinii. No, prawie.