poniedziałek, 28 listopada 2016

Prolog | Gwiazdogród


PROLOG


Irien biegła. Najszybciej, a zarazem najciszej, jak mogła. Słyszała swój nierówny, urywany oddech. Obejrzała się za siebie. Ciemność.
Dziewczyna przed oczami wciąż widziała szaleństwo, nadal czuła chłód ostrza na szyi. Była przerażona. Jej serce obijało się o żebra, łomotało jak w amoku.
Drewno pod jej bosymi stopami przerodziło się w dywan rozłożony na schodach. Schodach prowadzących na strych. Dziewczyna obawiała się tego, co zobaczy. Jednak słyszała za sobą pospieszne tupanie, równomierne, pewne.
- Nie uciekniesz – usłyszała smutny głos. Dochodził już zza ściany, kilka metrów przed nią, tuż za rogiem.
Irien zacisnęła związane sznurem dłonie w pięści. Potykając się o większość stopni, wbiegła na górę.
Skrzypienie pod jej stopami zdawało się być głośniejsze od syreny policyjnej. Dziewczyna stanęła dosłownie na ułamek sekundy, by się rozejrzeć.
Jej oczy były już przyzwyczajone do ciemności, która panowała w całym pomieszczeniu. Jedyne źródło światła stanowiła mała żarówka owinięta sznurkiem wokół drewnianej kolumny podpierającej dach na środku strychu. Świeciła słabo, prawie wcale.
W prawym kącie leżał telewizor, który zagłuszał jej dyszenie. Był zepsuty, na ekranie czerń mieszała się z bielą. Wydawał z siebie nieprzerwane buczenie.
Po lewej stronie pokoju, obok wytapetowanej byle jak ściany, stały dwie lalki, tak ludzkie, że Irien w pierwszej chwili sądziła, że są to dwie zagubione dziewczynki. Manekiny miały czarne włosy splecione w warkocze i niebieskie, wręcz żywe oczy. Ich twarze zrobione były z niesamowitą precyzją, dokończony był każdy szczegół.
Prócz lalek leżała tu duża, przewrócona szafa. Była na wpół otwarta, wyleciały z niej półki na eliksiry. Zapewne kiedyś służyła jako szafeczka na fiolki.
Irien po tym ułamku sekundy rzuciła się w kierunku szafy, zatrzasnęła za sobą cicho drzwi i zaciśniętą w pięść dłoń wsadziła do buzi, modląc się, by nie została odkryta. Choć było to oczywiste. Z góry ustalone.
Skóra, w którą wpiły się jej zęby, zdawała się ją parzyć. Była rozgrzana i mokra.
Potworny strach z ogromnej guli w gardle blokującej przełyk dziewczyny przerodził się w niestrawności, nienaturalne, powodujące mroczki przed oczami. Żołądek Irien zmienił się w twardy węzeł, jej powieki zacisnęły się na oczach mocno. Jedynymi odgłosami, które słyszała, było buczenie telewizora i równe, cholernie szybkie kroki.
Słabość, która ogarnęła całe jej ciało, była powalająca i beznadziejna. Dziewczyna odsunęła się na sam koniec szafy.
- Proszę, wyjdź sama – głos wdarł się do czaszki Irien, przeszywając ją igłami bólu. – Wyjdź sama – powtórzył. – Wyjdź z szafy.
Czuła, że traci zmysły. Zmusiła się do powrotu do rzeczywistości, otworzyła oczy, wyjęła dłoń z buzi. To był koniec. To był cholerny koniec. Nic więcej nie będzie. Skończyło się. Na nic było powstrzymywanie halucynacji. Wstrzymywanie się przed szaleństwem.
Widziała nitkę własnej śliny, łączącą jej pięść z ustami. Patrzyła na nią tępo. Koniec. Koniec.
Drzwi szafy otworzyły się. Powoli. Irien liczyła sekundy. Jedna. Dwie. Trzy. Cztery. Pięć. Sześć.
Szaleństwo. Znowu ono. Dziewczyna usłyszała swój własny urywany oddech, szloch, czuła porażkę obezwładniającą jej ciało jak tysiące macek owijających się wokół niej.
Koszmar miał się ciągnąć. Choć wkrótce musiał się skończyć. Irien na myśl o tym – o ciemności, wiecznej i czarnej, poczuła spokój, dziwną radość, tak dziwną po tych wszystkich nocach. Śmierć była bliska, bo nie zdała testu życia. Nie dało się go przejść. Nie dało się zastąpić połowy serca.

Głos wymówił imię.

// Hej hej! Przed chwilą napisałam ten prolog, niesamowicie natchniona. Mam pomysł na całą historię, mam wieeelkie plany. Kiedy wszystko już się wyjaśni - przeczytajcie prolog jeszcze raz. To będzie niczym puzzle układające się samoistnie.
Może i nie po kolei lecę, ale prolog zawsze jest jedną z najdziwniejszych i najmniej poukładanych rzeczy w moich opowiadaniach. Wiem, że w niektórych miejscach czcionka wnerwiająco zmienia rozmiar, ale nie mogę tego ogarnąć... kopiowanie z open office, pozdrawiam.
Jakie odczucia? \\

7 komentarzy:

  1. Czytając, wciąż miałam wrażenie, że mam do czynienia z jakąś creepypastą - wiesz, chowanie się w szafie przed czyhającym na bohatera mordercą... To tylko takie luźne skojarzenie. XD
    Jak dobrze wiesz, ja miłuję prologi i cieszę się, że cię natchnęło, bo uważam, że w nich można zawrzeć wiele świetnych szczególików, które diametralnie zmienią dalszą historię. Już nie mogę się doczekać, kiedy wszystko się wyjaśni, ale będę cierpliwie czekać na kolejne rozdziały. :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć! ;) Szkoda, że masz na razie tylko prolog, bo osobiście lubię mieć dużo rozdziałów do nadrobienia, ale dobre i to;) Czytając odnosiłam czasem wrażenie, że tekst jest mało płynny, przez co niektóre zdania czytało mi się trochę ciężko. Ale mimo to uważam, że dobrze przekazałaś uczucia i emocje bohaterki. Najbardziej podobało mi się chyba to zdanie o nitce ze śliny, bo było takie... do bólu szczere i realistyczne. Świetnie tu pasowało;D
    Ogólnie ciekawa jestem, co to za głos, czemu bohaterka musiała się kryć no i... o co w tym chodzi;D
    Życzę dużo weny i pozdrawiam serdecznie;)

    Oraz zapraszam do siebie. Nie widzę spamu, więc nie będę się reklamować. Zostawię tylko link, jakbyś miała chęć xD

    sila-jest-we-mnie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej ;)
    Uwielbiam ten prolog. Kolejne niesamowite opisy, uczucia bohaterki oraz tejemniczość. To coś co Batgirl lubi najbardziej :3. Nie wiem przed kim moja ulubiona Irien uciekała i po co były tej osobie lalki. I te głosy w jej głowie...
    Nie no laska :) dawaj nexta ;)
    Ps. Zapraszam do mnie

    OdpowiedzUsuń
  4. No więc przeczytałam sobie i się wciągnęłam nieźle. Świetne opisy pomieszczeń, u mnie w ogóle opisy leżą więc jestem pod wrażeniem. Mam JEDNĄ uwagę: nie jestem pewna, czy można napisać, że gdy ktoś biegnie, to drewno pod jego stopami przeradza się w dywan. Może raczej przeszło w dywan? Albo zostało zastąpione przez dywan? Nie wiem, taka moja sugestia. Myślę też, że gdy piszesz, że ,,Irien na myśl o tym- o ciemności wiecznej i czarnej" to powinnaś zamiast przecinka postawić tam znów myślnik, jak z wtrąceniem, czyli ,,..-o ciemności wiecznej i czarnej- poczuła spokój...". Poza tymi drobnymi niuansami bardzo mi się podobało. Sama przez chwilę poczułam się jak Irien :P i bałam się tego gościa. Ręce miała związane? Czyli była więźniem? I jeszcze jest szafa na eliksiry i fiolki, jak u jakiejś baby jagi...może ona była obiektem doświadczalnym? Ten człowiek to jakiś doktor? Czytam dalej żeby sprawdzić :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Siema siema!
    To chyba najlepszy prolog jaki kiedykolwiek czytałam. Mówię serio. Końcówka chyba najlepsza. Ta tajemniczość - ah!
    Lecę czytać dalej, Alicjo, bo mnie tak wciągnęłaś że aaa

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja też używam OpenOffice i nie narzekam, mnie nic nie zmienia, co najwyżej czasami cudzysłów mi psuje i muszę poprawiać ;-)
    W jednym ze swoich opowiadań też zastosowałem taki manewr, że prolog był fragmentem z rozdziału blisko zakończenia. Cała opowieść, jej początki goniły właśnie do tych wydarzeń z prologu, a jednocześnie co czytelnicy spodziewali się, że to już, że to już ten moment, to ja go oddalałem. Dlatego takie rozwiązanie jakie ty zastosowałaś bardzo mi przypadło do gustu, być może trochę poprzez sentyment.
    Póki co niewiele mogę napisać w komentarzu, bo w nim zwykle rozwodzę się nad bohaterami, analizuję ich postępowanie, oceniam ich decyzję, czasami dodaje od siebie jakieś luźne słowotoki.
    Tutaj mogę póki co pochwalić styl i malownicze, obrazowe opisy. Podoba mi się też pewna poetyckość tego rozdziału. To, że śmierć jest bliższa, bo nie zdała testu życia, można odczytać na naprawdę wiele sposobów. Myślę, że jest bliższa ludziom, bo my też, mimo tylu szans, tylu wieków, i tego wszystkiego co ludzkość osiągnęła ciągle nie umiemy żyć i bliżej nam do śmierci, niżeli życia.

    Pozdrawiam i w wolnych chwilach zapraszam do siebie:
    „Nie jesteś sama” – publikacja nowego rozdziału następuje w każdy poniedziałek

    OdpowiedzUsuń
  7. Jaaa, jak zwykle niesamowicie. Ostatnie zdanie takie... nie wiem jak to opisać :D Lubię takie zabiegi 'układankowe' xd Na razie nie wiadomo nic, ale na końcu wszystko układa się tak, jak powinno. Gratki, trzeba mieć do tego cierpliwości i umiejętności budowania wszystkiego razem, nie odchodzenia od tematu i ostrożności w każdym zdaniu.
    Co jak co, ale świetny teskt.
    Co do kopiowania, możesz usunąć formatowanie po wklejeniu rozdziału do bloggera. Wtedy wszystko będzie ładne i równe :)
    Pozdrawiam i lecę czytać dalej
    BG

    OdpowiedzUsuń

Chcesz napisać komentarz? Śmiało! Cieszę się z każdej napisanej opinii. No, prawie.