PROLOG
Irien
biegła. Najszybciej, a zarazem najciszej, jak mogła. Słyszała
swój nierówny, urywany oddech. Obejrzała się za siebie. Ciemność.
Dziewczyna
przed oczami wciąż widziała szaleństwo, nadal czuła chłód
ostrza na szyi. Była przerażona. Jej serce obijało się o żebra,
łomotało jak w amoku.
Drewno
pod jej bosymi stopami przerodziło się w dywan rozłożony na
schodach. Schodach prowadzących na strych. Dziewczyna obawiała się
tego, co zobaczy. Jednak słyszała za sobą pospieszne tupanie,
równomierne, pewne.
- Nie
uciekniesz – usłyszała smutny głos. Dochodził już zza ściany,
kilka metrów przed nią, tuż za rogiem.
Irien
zacisnęła związane sznurem dłonie w pięści. Potykając się o
większość stopni, wbiegła na górę.
Skrzypienie
pod jej stopami zdawało się być głośniejsze od syreny
policyjnej. Dziewczyna stanęła dosłownie na ułamek sekundy, by
się rozejrzeć.
Jej
oczy były już przyzwyczajone do ciemności, która panowała w całym
pomieszczeniu. Jedyne źródło światła stanowiła mała żarówka
owinięta sznurkiem wokół drewnianej kolumny podpierającej dach
na środku strychu. Świeciła słabo, prawie wcale.
W
prawym kącie leżał telewizor, który zagłuszał jej dyszenie. Był
zepsuty, na ekranie czerń mieszała się z bielą. Wydawał z siebie
nieprzerwane buczenie.
Po
lewej stronie pokoju, obok wytapetowanej byle jak ściany, stały
dwie lalki, tak ludzkie, że Irien w pierwszej chwili sądziła, że
są to dwie zagubione dziewczynki. Manekiny miały czarne włosy
splecione w warkocze i niebieskie, wręcz żywe oczy. Ich twarze
zrobione były z niesamowitą precyzją, dokończony był każdy
szczegół.
Prócz
lalek leżała tu duża, przewrócona szafa. Była na wpół otwarta,
wyleciały z niej półki na eliksiry. Zapewne kiedyś służyła
jako szafeczka na fiolki.
Irien
po tym ułamku sekundy rzuciła się w kierunku szafy, zatrzasnęła
za sobą cicho drzwi i zaciśniętą w pięść dłoń wsadziła do
buzi, modląc się, by nie została odkryta. Choć było to
oczywiste. Z góry ustalone.
Skóra,
w którą wpiły się jej zęby, zdawała się ją parzyć. Była
rozgrzana i mokra.
Potworny
strach z ogromnej guli w gardle blokującej przełyk dziewczyny
przerodził się w niestrawności, nienaturalne, powodujące mroczki
przed oczami. Żołądek Irien zmienił się w twardy węzeł, jej
powieki zacisnęły się na oczach mocno. Jedynymi odgłosami, które
słyszała, było buczenie telewizora i równe, cholernie szybkie
kroki.
Słabość,
która ogarnęła całe jej ciało, była powalająca i beznadziejna.
Dziewczyna odsunęła się na sam koniec szafy.
- Proszę,
wyjdź sama – głos wdarł się do czaszki Irien, przeszywając ją
igłami bólu. – Wyjdź sama – powtórzył. – Wyjdź z szafy.
Czuła,
że traci zmysły. Zmusiła się do powrotu do rzeczywistości,
otworzyła oczy, wyjęła dłoń z buzi. To był koniec. To był
cholerny koniec. Nic więcej nie będzie. Skończyło się. Na nic
było powstrzymywanie halucynacji. Wstrzymywanie się przed
szaleństwem.
Widziała
nitkę własnej śliny, łączącą jej pięść z ustami. Patrzyła
na nią tępo. Koniec. Koniec.
Drzwi
szafy otworzyły się. Powoli. Irien liczyła sekundy. Jedna. Dwie.
Trzy. Cztery. Pięć. Sześć.
Szaleństwo.
Znowu ono. Dziewczyna usłyszała swój własny urywany oddech,
szloch, czuła porażkę obezwładniającą jej ciało jak tysiące
macek owijających się wokół niej.
Koszmar
miał się ciągnąć. Choć wkrótce musiał się skończyć. Irien
na myśl o tym – o ciemności, wiecznej i czarnej, poczuła spokój,
dziwną radość, tak dziwną po tych wszystkich nocach. Śmierć
była bliska, bo nie zdała testu życia. Nie dało się go przejść.
Nie dało się zastąpić połowy serca.
Głos
wymówił imię.
// Hej hej! Przed chwilą napisałam ten prolog, niesamowicie natchniona. Mam pomysł na całą historię, mam wieeelkie plany. Kiedy wszystko już się wyjaśni - przeczytajcie prolog jeszcze raz. To będzie niczym puzzle układające się samoistnie.
Może i nie po kolei lecę, ale prolog zawsze jest jedną z najdziwniejszych i najmniej poukładanych rzeczy w moich opowiadaniach. Wiem, że w niektórych miejscach czcionka wnerwiająco zmienia rozmiar, ale nie mogę tego ogarnąć... kopiowanie z open office, pozdrawiam.
Jakie odczucia? \\
Czytając, wciąż miałam wrażenie, że mam do czynienia z jakąś creepypastą - wiesz, chowanie się w szafie przed czyhającym na bohatera mordercą... To tylko takie luźne skojarzenie. XD
OdpowiedzUsuńJak dobrze wiesz, ja miłuję prologi i cieszę się, że cię natchnęło, bo uważam, że w nich można zawrzeć wiele świetnych szczególików, które diametralnie zmienią dalszą historię. Już nie mogę się doczekać, kiedy wszystko się wyjaśni, ale będę cierpliwie czekać na kolejne rozdziały. :3
Cześć! ;) Szkoda, że masz na razie tylko prolog, bo osobiście lubię mieć dużo rozdziałów do nadrobienia, ale dobre i to;) Czytając odnosiłam czasem wrażenie, że tekst jest mało płynny, przez co niektóre zdania czytało mi się trochę ciężko. Ale mimo to uważam, że dobrze przekazałaś uczucia i emocje bohaterki. Najbardziej podobało mi się chyba to zdanie o nitce ze śliny, bo było takie... do bólu szczere i realistyczne. Świetnie tu pasowało;D
OdpowiedzUsuńOgólnie ciekawa jestem, co to za głos, czemu bohaterka musiała się kryć no i... o co w tym chodzi;D
Życzę dużo weny i pozdrawiam serdecznie;)
Oraz zapraszam do siebie. Nie widzę spamu, więc nie będę się reklamować. Zostawię tylko link, jakbyś miała chęć xD
sila-jest-we-mnie.blogspot.com
Hej ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten prolog. Kolejne niesamowite opisy, uczucia bohaterki oraz tejemniczość. To coś co Batgirl lubi najbardziej :3. Nie wiem przed kim moja ulubiona Irien uciekała i po co były tej osobie lalki. I te głosy w jej głowie...
Nie no laska :) dawaj nexta ;)
Ps. Zapraszam do mnie
No więc przeczytałam sobie i się wciągnęłam nieźle. Świetne opisy pomieszczeń, u mnie w ogóle opisy leżą więc jestem pod wrażeniem. Mam JEDNĄ uwagę: nie jestem pewna, czy można napisać, że gdy ktoś biegnie, to drewno pod jego stopami przeradza się w dywan. Może raczej przeszło w dywan? Albo zostało zastąpione przez dywan? Nie wiem, taka moja sugestia. Myślę też, że gdy piszesz, że ,,Irien na myśl o tym- o ciemności wiecznej i czarnej" to powinnaś zamiast przecinka postawić tam znów myślnik, jak z wtrąceniem, czyli ,,..-o ciemności wiecznej i czarnej- poczuła spokój...". Poza tymi drobnymi niuansami bardzo mi się podobało. Sama przez chwilę poczułam się jak Irien :P i bałam się tego gościa. Ręce miała związane? Czyli była więźniem? I jeszcze jest szafa na eliksiry i fiolki, jak u jakiejś baby jagi...może ona była obiektem doświadczalnym? Ten człowiek to jakiś doktor? Czytam dalej żeby sprawdzić :)
OdpowiedzUsuńSiema siema!
OdpowiedzUsuńTo chyba najlepszy prolog jaki kiedykolwiek czytałam. Mówię serio. Końcówka chyba najlepsza. Ta tajemniczość - ah!
Lecę czytać dalej, Alicjo, bo mnie tak wciągnęłaś że aaa
Ja też używam OpenOffice i nie narzekam, mnie nic nie zmienia, co najwyżej czasami cudzysłów mi psuje i muszę poprawiać ;-)
OdpowiedzUsuńW jednym ze swoich opowiadań też zastosowałem taki manewr, że prolog był fragmentem z rozdziału blisko zakończenia. Cała opowieść, jej początki goniły właśnie do tych wydarzeń z prologu, a jednocześnie co czytelnicy spodziewali się, że to już, że to już ten moment, to ja go oddalałem. Dlatego takie rozwiązanie jakie ty zastosowałaś bardzo mi przypadło do gustu, być może trochę poprzez sentyment.
Póki co niewiele mogę napisać w komentarzu, bo w nim zwykle rozwodzę się nad bohaterami, analizuję ich postępowanie, oceniam ich decyzję, czasami dodaje od siebie jakieś luźne słowotoki.
Tutaj mogę póki co pochwalić styl i malownicze, obrazowe opisy. Podoba mi się też pewna poetyckość tego rozdziału. To, że śmierć jest bliższa, bo nie zdała testu życia, można odczytać na naprawdę wiele sposobów. Myślę, że jest bliższa ludziom, bo my też, mimo tylu szans, tylu wieków, i tego wszystkiego co ludzkość osiągnęła ciągle nie umiemy żyć i bliżej nam do śmierci, niżeli życia.
Pozdrawiam i w wolnych chwilach zapraszam do siebie:
„Nie jesteś sama” – publikacja nowego rozdziału następuje w każdy poniedziałek
Jaaa, jak zwykle niesamowicie. Ostatnie zdanie takie... nie wiem jak to opisać :D Lubię takie zabiegi 'układankowe' xd Na razie nie wiadomo nic, ale na końcu wszystko układa się tak, jak powinno. Gratki, trzeba mieć do tego cierpliwości i umiejętności budowania wszystkiego razem, nie odchodzenia od tematu i ostrożności w każdym zdaniu.
OdpowiedzUsuńCo jak co, ale świetny teskt.
Co do kopiowania, możesz usunąć formatowanie po wklejeniu rozdziału do bloggera. Wtedy wszystko będzie ładne i równe :)
Pozdrawiam i lecę czytać dalej
BG