niedziela, 14 maja 2017

Stara latarnia morska | #4

–Okej, dzięki – burknęła Yumiro i przeszła obok Fredricka, uważając, by go nie dotknąć lub musnąć.
–Mogę wejść? – po chwili ciszy zapytał chłopak.
Gelda przestała wpatrywać się bezmyślnie w jego ciemne oczy i wpuściła go.
–Tak, jasne. Rozgość się.
Fredrick wszedł do środka, uśmiechając się ciągle przyjaźnie. Gelda pomyślała, że warto by się teraz przedstawić.
–Ja jestem Gelda...
Adia uniosła wzrok znad szkicownika. Nie wykazała zbytniego zainteresowania chłopakiem. Tym lepiej dla mnie, pomyślała przebiegle Gelda.
–A to jest Adia.
–Miło mi was poznać.
Miał taki cudowny głos. Taki... miękki i sympatyczny... a jego uśmiech... jak z bajki...
–Ciebie też... bardzo miło...
Miała nadzieję, że uzna jej jąkanie za urocze.
–No... niezła sztuka z tej Yumiro, co? – roześmiał się Fredrick, unosząc ramię i drapiąc się po plecach. Wydawał się trochę onieśmielony, co tylko dodawało mu uroku.
–T-tak... czasami ciężko z nią wytrzymać. Jest dosyć chłodna i nieprzyjazna... ale to w końcu moja przyjaciółka. Ona chyba nie zdaje sobie sprawy, że jest taka... sucha.
Fredrick rozluźnił ręce i uśmiechnął się do Geldy.
–Chyba przeciwieństwo ciebie, co?
–Yyy... no nie wiem... może?...
–Urocza jesteś – zaśmiał się Fredrick. Gelda poczuła, że jej twarz zmienia się w soczystego buraka.
–Dzi... dzięki – mruknęła.
Zaraz jednak chłopak spoważniał.
–Widziałem cię ostatnio na przedstawieniu – mówił głębokim tonem. – Coś niesamowitego. Przyznam ci się... obserwuję cię od dawna i... fantastycznie grasz.
–N-naprawdę? – Gelda uniosła oczy ku Fredrickowi. Nie zdawała sobie nawet sprawy z tego, że nawija kosmyk niesfornych włosów na palec.
–Naprawdę. Tylko na twoich przedstawieniach potrafię się tak wczuć w fabułę... raz prawie się popłakałem.
–Łał... dziękuję.
–Jutro macie kolejne przedstawienie, prawda? Nie mogę się doczekać. Będę ci kibicować z widowni.
Gelda poczuła, że robi jej się gorąco. Serce kołotało się niespokojnie w piersi.
–Och... jutro niestety nie gram.
Fredrick był wyraźnie zmartwiony.
–Ojej. Szkoda.
–A-ale... w następnym już będę. Obiecuję.
Chłopak rozpromienił się.
–To super!
Nastała cisza przerywana dziwnym, chrapliwym oddechem Adii. Czasami tak robiła, kiedy bardzo wczuła się w rysunek.
–Słuchaj, Gelda... – Fredrick musnął jej dłoń. – Czy... chciałabyś jutro pójść ze mną na to przedstawienie?
–P-przedsta... tak, pewnie... jest o siedemnastej...
–Dobra. Odbiorę cię z pokoju – uśmiechnął się promiennie. Wyglądał tak czarująco.
–O-okej.
Gelda uciekła wzrokiem od Fredricka i spojrzała na szkicownik Adii. Przez ułamek sekundy widziała szkic.
To było serce. Wyrywane prosto z piersi, okrwawione i ściśnięte przez okrutną dłoń.
Była zdezorientowana. W tym momencie Fredrick uśmiechnął się i poprawił rękawy czarnego płaszca.
–Dobra, ja się zbieram. Ale... nie mów Yumiro, że zostałem na dłużej, okej? Do zobaczenia.
Gelda nawet nie zdążyła się pożegnać. Go już nie było w pokoju.
* * *

Nikogo tam nie było.
Yumiro przeszukała całą stołowkę i znalazła tylko Britt z Greevem, siedzących przy jednym stole i chichoczących głupawo. Ta dwójka już od dawna miała się ku sobie.
–Widzieliście może tu jakąś rudą dziewczynę? – zapytała, choć niechętnie im przerywała.
–Nie – zaprzeczyła Britt, nawet nie spoglądająć na Yumiro.
Dziewczynie coś nagle przyszło do głowy. Głupia myśl, ale naszła ją tak nagle i dość mocno naciskała na jej umysł.
Przecież to pytanie bez sensu.
–Uch... a widzieliście może tego Fredricka z trzeciej be?
–Nie. Nikt tu nie przychodził od pół godziny.
Yumiro poczuła ukłucie w sercu. Oszukał ją. Ale dlaczego? Jaki miał cel? Przecież i tak już wychodził...
Chyba że nie. Może chciał zostać sam na sam w pokoju z Geldą. W końcu Adia była w swojej mantrze rysowniczej.
Choć nic ich nie łączyło, Yumiro poczuła się zawiedziona i zdradzona. Co za głupi sposób na podryw. Czemu wcześniej z nią flirtował? Pewnie chciał po prostu zdobyć jej zaufanie. Albo nie mógł się powstrzymać. W końcu tamtego wieczora Yumiro wyglądała wyjątkowo ładnie.
Co absolutnie nie usprawiedliwiało jego zachowania.
Yumi obróciła się na pięcie i wybiegła ze stołówki.
Weszła do pokoju gwałtownym ruchem.
Zero Fredricków.
–Cześć, Yumi. Czego chciała ta dziewczyna?
–Yyy... no właśnie jej nie było. Tylko Britt z Greevem. Powiedzieli mi, że nikt tam nie przychodził od pół godziny... nie wiem, o co chodziło Fredrickowi.
W oczach Geldy pojawił się błysk zrozumienia. Yumiro zmarszczyła brwi. Gelda jednak od razu uśmiechnęła się tym swoim sympatycznym uśmiechem.
–Ja nie wiem. Poszedł sobie od razu, kiedy wyszłaś. Może był na stołówce wcześniej, a ta ruda zwiała?
–No nie wiem, powiedział, że był tam przed chwilą...
–Może się po prostu nie zrozumieliście. Następnym razem go spytaj.
–Raczej już nie będzie następnego razu. Wątpię, żebyśmy mieli jakąś inną okazję do pogadania.
–No cóż... w takim razie tym bardziej nie powinnaś się przejmować. Chodź, kupiłam dzisiaj dobre chrupki.

* * *

Tamtego wieczoru Yumiro poszła do latarni nieco wcześniej niż zwykle. W soboty dyrektor nie przychodził tam pracować. Miała dużo czasu dla siebie.
Zanim zabrała się za lekturę, przemyślała sprawę z Fredrickiem. Musiała przyznać, że zaczynał jej się podobać. Wbrew wszystkiemu. Jednak teraz był znów jak odległy, niedostępny najprzystojniejszy chłopak w szkole. Taki, którym Yumiro nigdy by się nie zainteresowała, wiedząc, że to bez sensu.
Było jej przykro. Zastanawiała się, dlaczego ją oszukał. I czemu Gelda miała taki dziwny wyraz twarzy, kiedy wspomniała o tej dziwnej sytuacji.
Starała się tego nie rozpamiętywać. Zapomnieć i tyle. Ale czuła się, jakby ktoś złamał jej serce.
Próbowała się wciągnąć w nową powieść, ale to wciąż jej doskwierało. Zmuszała się do patrzenia na linijki tekstu przez kolejną godzinę, a gdy nastała dwudziesta pierwsza, oderwała się od bezsensownej lektury i wróciła do internatu. Tym razem włożyła słuchawki do uszu, bo nie padał deszcz, w który mogłaby się wsłuchać. Było ciepło, dlatego zdjęła kurtkę i przerzuciła przez ramię.
Słuchała wolnej, cichej i spokojnej muzyki. Pozwoliło jej się to uspokoić. Szła zawiłymi ścieżkami, by wydłużyć drogę powrotną.
Tamtej nocy spała mniej spokojnie niż poprzedniej.
Geldzie natomiast śniła się cudowna przyszłość z Fredrickiem, w której on przez cały uśmiecha się do niej tym swoim urzekającym uśmiechem.
Choć gdzieś w jej umyśle czaił się obraz wyrywanego z piersi serca.

* * *

Nazajutrz Yumiro długo nie wychodziła z łóżka. Poszła na śniadanie dopiero koło dziesiątej. Zostało już bardzo niewiele jedzenia, a sprzątaczki zamiatały podłogę.
Wzięła tackę, zaparzyła słabą herbatę miętową i ruszyła na poszukiwanie resztek pożywienia. Znalazła jednego przypalonego naleśnika z kremem czekoladowym, jabłko i trochę miodowych płatków śniadaniowych. Mleko w czajniku było letnie.
Yumiro położyła nędzny posiłek na najbliższym stoliku. Taca trzasnęła, wylało się trochę herbaty.
–Ojej! Zły humor mamy, co? – zagadała jedna ze sprzątaczek.
Yumiro spojrzała na nią zmęczonym wzrokiem. Faktycznie była nie w sosie. Sytuacja z Fredrickiem już tak nie bolała, ale Yumi wciąż odczuwała niesmak.
Oprócz niej na stołówce siedział jeszcze Hordon. Przez cały rok szkolny prawie w ogóle ze sobą nie rozmawiali. Im więcej Yumiro go obserwowała, tym bardziej się przekonywała, że rzeczywiście nie warto. Hordon nie miał przyjaciół, ale uważał, że jest inaczej. Teraz robił zdjęcia nadgryzionego naleśnika z truskawkami, a potem wykrzywiał swoją twarz w dziwnych grymasach. Dopiero po chwili Yumiro uświadomiła sobie, że on wcale się nie dusi, a wysyła buziaki do kamery z przodu komórki.
Zresztą, nawet jeśli Hordonem byłaby Gelda lub Adia, Yumiro nie miała ochoty rozmawiać z kimkolwiek.
Przełknęła ostatni kawałek naleśnika, wypiła herbatę, po czym posprzątała po sobie i wyszła ze stołówki.
Przeszło jej przez myśl, żeby odwiedzić latarnię. Szybko jednak przypomniała sobie, że niedziele to jedyne dni, w które jest ona zamknięta. Nie wiadomo, czemu dyrektor tak ustalił.
Teraz Yumiro wydawało się, że zrobił to jej na złość. Akurat kiedy najbardziej potrzebuje refleksji nadmorskiej.
Refleksji nadmorskiej?
Yumiro naszła fantastyczna myśl. Pobiegła na górę, założyła kostium kąpielowy, narzuciła na niego lekką kurtkę i pobiegła na ulubioną plażę.
Na piasku leżała tylko jedna starsza pani z mężem oraz czteroosobowa zabiegana rodzina. Yumiro odłożyła kurtkę blisko niewysokich, ledwie wyróżniających się od plaży wydm i spojrzała na wodę.
Krystalicznie czysta. Yumi zamoczyła palce prawej stopy. Ciepła. Prawie tak samo jak powietrze. Była piękna pogoda, na niebie nie widać było żadnej chmurki, a słońce smażyło.
Yumiro weszła głębiej. Zamknęła na chwilę oczy. Słyszała mewy i papugi, szum morza, zderzające się fale, dzieci bawiące się na brzegu. Czuła woń soli i wody. Powietrze, prawie nieruchome, delikatnie muskało jej skórę.
Rozchyliła powieki. Była o krok od nagłego spadku, przepaści w morzu. Zamknęła oczy, rozłożyła ramiona, nabrała powietrza w płuca i niczym delfin z wdziękiem rzuciła się w morską otchłań.
Tu było zimniej. Yumiro odpychała się rękami, by popłynąć głębiej. Czuła chłód. Otworzyła oczy. Zobaczyła wodorosty na ścianie, z której przed chwilą się rzuciła. Unosiła się pod wodą, oglądała morski podwodny świat.
Tu i tak było jeszcze w miarę płytko. Niewiele metrów pod nią było już dno, usiane morskimi roślinami różnego koloru, kołyszącymi się delikatnie. Yumiro popłynęła trochę dalej. Minęła ławicę kolorowych rybek. Prócz nich rzadko spotykała inne gatunki. Groźne zwierzęta mieszkały daleko.
Yumiro postanowiła przetestować swoje umiejętności szybkiego pływania pod wodą. Pewnie o to będzie chodzić w olimpiadzie. Wypatrzyła w oddali ogromny, pomarańczowy wodorost unoszący się na dnie. Stanęła na piachu.
Gotowi do startu... start!
Wystrzeliła jak błyskawica. Zamknęła oczy i zaczęła mierzyć czas w myślach.
Otworzyła je po pięciu sekundach. Wodorost był dalej, niż jej się wydawało. Przyspieszyła, czując napięcie w mięśniach.
Poczuła, że słabnie. Próbowała dalej kołysać nogami, nawet wolno, ale czuła zbyt duży ból. Opadła na dno, zmęczona. Wodorost bezczelnie kołysał się zaledwie parę metrów dalej.
Yumiro leżała chwilę na dnie morza. Liczyła ryby przepływające nad jej bezwładnym ciałem. Czuła się beznadziejnie. Teraz, gdy widziała, że nawet w nurkowaniu wcale nie jest taka dobra, przypomniała jej się cała sytuacja z Fredrickiem. Nagle zabrakło jej powietrza w płucach. Yumiro wypłynęła prędko na powierzchnię.
Była bardzo daleko od brzegu. Ludzie wyglądali jak małe figurynki krzątające się po plaży. Yumiro użyła ostatku sił, który miała w rękach i dopłynęła na suchy ląd.
Wyczołgała się niezdarnie z wody, czując, jak fale podmywają ją z tyłu. Czuła, jakby nawet morze próbowało ją wygonić. W końcu wstała i ruszyła do wydm. Pod wodą była trochę więcej niż pięć minut. Widziała, że ludzie dziwnie jej się przyglądali. Jej skóra zrobiła się bledsza, a nawet nabrała delikatnego, niebieskiego odcieniu. Yumiro chwyciła kurtkę. Usiadła na chwilę na plaży, czekając, aż słońce wysuszy jej włosy, a obolałe mięśnie odpoczną. Potem wróciła do internatu.

* * *

Gelda ze zdenerwowaniem poprawiała kołnierzyk sukienki tysięczny raz. O niczym nie powiedziała Adii ani Yumiro. Była już we własnym świecie, pełnym blasku, radości i czarujących uśmiechów Fredricka. Ostatni raz zauważyła, że w jego policzkach robią się maleńkie, ledwie dostrzegalne dołeczki.
Powiedziała przyjaciółkom, że wychodzi do teatru sama. Postanowiła wyjść na zewnątrz pokoju, by nie zobaczyły Fredricka. Oglądała swoje odbicie w komórce.
Letnia, zwiewna, ale elegancka sukienka w kolorze brzoskwini. Błękitny wisiorek. Gelda pozwoliła sobie nawet na małą dawkę makijażu, w co rzadko się bawiła. Użyła tylko tuszu do rzęs i słabej, grejfrutowej pomadki. Starała nie zlizywać jej w zdenerwowaniu z warg. 
Na szerokie, choć małe stopy nałożyła pomarańczowe półbuciki. Kupiła je niedawno na wyprzedaży. Dopiero teraz przypomniała sobie, że był to jakiś przydrożny stragan z ciuchami. Oby Fredrick nie zauważył, że nosi takie rzeczy.
A jeśli zauważy? Może akurat niedawno przechodził obok tego straganu i zapamiętał te półbuciki? Cholera. Trzeba wrócić i zmienić obuwie.
Jednak było już za późno. Na piętro wjechała winda. Wyszedł z niej wysoki chłopak, ubrany w elegancką, rozpiętą na górze koszulę w białym kolorze. Wsadził ją do czarnych, długich spodni. Gdy zobaczył Geldę, jego twarz rozjaśnił uroczy uśmiech pełen zmieszania, oszołomienia i radości.
–Gelda! Wyglądasz... wspaniale.
Gelda nie mogła się powstrzymać od głupiutkiego, cichego chichotu. Uniosła głowę, by spojrzeć Fredrickowi w twarz. Wyglądał elegancko, ale też na luzie, a jego szmaragdowo-ciemne oczy zmniejszyły się pod wpływem szerokiego uśmiechu. 
Gelda miała wrażenie, że zaraz zemdleje albo zwymiotuje ze szczęścia.
Fredrick niespodziewanie chwycił ją za rękę. Był to niewinny gest, ale dziewczyna ledwo już stała na nogach.
–Chodźmy. 
W teatrze usiedli w jednym z środkowych rzędów. Był to niewielki teatr, nie było tu nawet trybun, a zwykłe ławki szkolne. Scena udekorowana była kwiatami z origami, głównie różowymi. Gelda rozpoznała je. Niedawno męczyła się z jednym z nich na zajęciach z plastyki. Chciała powiedzieć coś o tym Fredrickowi, ale bała się otwierać buzię. Obawiała się, że ją wyśmieje albo nie będzie wiedział, co powiedzieć.
W rezultacie siedzieli w ciszy, a do przedstawienia zostało jeszcze pięć minut.
Niespodziewanie rozmowę zaczął Fredrick.
–Nic nie powiedziałaś Yumiro, prawda? Czekałaś na mnie przed pokojem. Tej drugiej też pewnie nic nie szepnęłaś, co?
–N-nie. 
Fredrick uśmiechnął się znowu. Ile on miał tych uśmiechów w zapasie, że tak nimi wszystkich częstował? 
–Bardzo dobrze. Przepraszam, ale wolałbym, żeby nasze spotkania na razie pozostały tajemnicą. 
–Pewnie i tak ktoś już nas zauważył, kiedy wchodziliśmy do teatru – Gelda chciała jeszcze dodać, że bezwstydnie trzymał ją za rękę całą drogę, ale bała się, że jeśli mu to wytknie, już więcej jej nie dotknie.
–Och. Masz rację – westchnął. – Powinniśmy zachować większy dystans. Ale... – zaczerwienił się i schylił głowę. – Kiedy... znaczy, jeśli... zaczniemy się oficjalnie spotykać... już będziemy mogli wszystkim powiedzieć.
Gelda oniemiała. Czuła, że żołądek podchodzi jej do gardła, w środku latają motyle, a w piersi serce gra rytmicznego, szybkiego marsza. 
–Hm. A jak z Yumiro? Trochę ją wczoraj wykiwałem, ale to tylko dlatego, że chciałem z tobą zostać... mam nadzieję, że za bardzo się nie gniewała.
Gelda miała wrażenie, że cały świat dookoła niebezpiecznie się obraca. Z trudem skupiła się na jego słowach.
–N-nie... Chyba się w ogóle tym nie przejęła.
Fredrick odetchnął z ulgą.
–Uff. Znam ją właściwie dwa dni, ale wydaje się dość nerwowa.
–Tak, to prawda. Łatwo się denerwuje, jeśli chodzi o niektóre sprawy, ale równocześnie jest nieziemsko cierpliwa. Kiedyś nie mogłam zrozumieć równań na matematyce... chociaż zajęło nam to godzinę, wszystko mi wytłumaczyła. 
–Dobra z niej przyjaciółka – Fredrick uniósł delikatnie kąciki ust. – Widać, że świetnie się dogadujecie. Pewnie wszystkie chwile spędzacie razem.
–Mmm... no... prawie wszystkie – Gelda zamyśliła się. Yumiro kiedyś ją poprosiła, żeby nie rozpowiadała jej nocnych wypadów do latarni. Nie była pewna, czy to aby legalne, a nie chciała z tego rezygnować. Gdyby niepowołane osoby o tym usłyszały, mogłyby naskarżyć...
–Tak? – zdziwił się Fredrick. – Kiedy się na przykład rozstajecie? Prawie zawsze widzę was razem.
Gelda nagle uświadomiła sobie, że rozmawiają głównie o Yumiro. Nie tak powinna wyglądać randka.
–To prawda, ale każdy potrzebuje chwili samotności. Nawet ja... – chciała zabrzmieć tajemniczo, by zaciekawić Fredricka, ten jednak wydawał się trochę rozczarowany. 
–Racja – powiedział tylko i przedstawienie się zaczęło.
* * *

Na obiad były kotlety z ziemniakami. Choć Yumiro normalnie wylizywałaby nawet najmniejszą kroplę sosu, która została na talerzu, teraz nie miała apetytu. Poza tym, Gelda dziwnie się zachowywała. Adia jak zwykle siedziała cicho, grzebiąc widelcem w surówce i wytrzeszczonymi oczami obserwując ziemniaki. Jednak ona miała w zwyczaju zachowywać się nienormalnie. Gelda natomiast myślami była gdzie indziej, prawie nie jadła, nic nie mówiła. Yumiro miała dosyć tej ciszy.
–Dziewczyny, co jest? Słowa nie zamieniłyśmy od wczoraj.
–Och – stęknęła Adia. – Masz rację.
Gelda tępo wpatrywała się w sufit. Najwyraźniej naszła ją jakaś przyjemna myśl, bo uśmiechnęła się i parsknęła śmiechem.
–Gelda? – sprowadziła ją na ziemię Yumiro.
–Och! – czar jakby prysł. Gelda popatrzyła na przyjaciółkę z oszołomieniem. – Co mówiłaś?
–Co się z tobą dzieje?
–Nic. Po prostu... zamyśliłam się. Gdzie byłaś cały dzień, Yumi?
Yumiro odetchnęła w duchu. Może to faktycznie zwykłe zamyślenie. Opowiedziała Geldzie o swoich rozterkach i pobycie na plaży.
–Nie przejmuj się. Jak mówiłam, pewnie się nie zrozumieliście – zaczęła ją pocieszać Gelda. – A jeśli chodzi o nurkowanie... jesteś najlepsza, Yumi. Pewnie jak zwykle masz zawyżone ambicje i nikt by nie dopłynął do tego wodorostu.
Yumiro po obiedzie czuła się już lepiej. 
Popołudniu Gelda stwierdziła, że wychodzi do teatru na przedstawienie. Co podejrzane, założyła jedną ze swoich najładniejszych sukienek, a nawet umalowała się. Yumiro jednak nie zawracała sobie tym głowy. Pewnie po prostu chciała dobrze wyglądać, w końcu to wyjście do teatru. 
Gdyby Yumi zaczęła się zagłębiać w myśli, uświadomiłaby sobie, że to przecież teatr szkolny i tam mało kto przychodził ubrany aż tak elegancko.

/// Kolejna porcja z Yumiro. Gwiazdogrodzik pewnie dopiero w czerwcu. Muszę zająć się korektą. \\\

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chcesz napisać komentarz? Śmiało! Cieszę się z każdej napisanej opinii. No, prawie.