ROZDZIAŁ 1.
Śledztwo.
#2
Nie
była umówiona. Skłamała, by szybciej wrócić do domu i oddać
się nieróbstwu.
Mieszkanie
sióstr mieściło się w piwnicy wielkiego, brudnego bloku. Tylko na
takie warunki było je stać, jednak kuchnia, hol, łazienka, mały
salon i jedna sypialnia zdecydowanie starczyły. Bałagan sprawiał,
że Irien czuła się tu jak w domu.
Weszła
do środka. Powitała ją woń perfumów Aerin i specyficzny zapach
jedzenia, który unosił się tu zawsze. Zapaliła światło –
żarówka wisząca na jednym kablu zamigotała i zabłysła słabo.
Dziewczyna zdjęła buty i została w skarpetkach. Trzymała kask pod
pachą.
Hol
był jedynym pomieszczeniem, do którego bałagan nie przedostał się
z innych pokojów. Stała tu jedna szafa, a w niej kilka wieszaków
na kurtki i płaszcze. Dziewczynom udało się zachować tu ład.
Jednak
gdy tylko Irien weszła do kuchni, teren całkowicie się zmienił.
Dziesiątki nieumytych naczyń w zlewie, kubek z niedokończoną
herbatą, zaplamiony blat i stół przykryty byle jak niewypranym,
szarym obrusem kupionym przez Aerin na straganie u pewnej skośnookiej
pani sprzedającej drobiazgi. Kobieta upierała się, że przedmioty,
które sprzedaje, są zrobione przez nią, ale Irien była
przekonana, że sprzedawczyni znajdowała je w śmieciach.
Dziewczyna
wzięła kubek z zimną herbatą i popijając płyn, udała się do
sypialni. Było tu piętrowe łóżko, bardzo skrzypiące i stare –
obydwa piętra były niepościelone – oraz komoda o trzech
szufladach. W kącie leżała sterta brudnych ubrań. Na jednej
ścianie wisiała półka zawalona starymi księgami o alchemii.
Podłoga
trzeszczała pod jej prawie bosymi stopami. Irien rzuciła kask na
łóżko, odłożyła kubek na komodę i podeszła do półek z
książkami. Szukała Teorii Wynalezienia Pierwszego Eliksiru
Krissy Harbor.
Położyła dwa palce na
brzegach książek i przesunęła nimi, zbierając kurz. Patrzyła na
tytuły, przebiegała wzrokiem po okładkach. Nie natrafiła na
dzieło Krissy Harbor.
Gdy nie znalazła księgi i
za drugą próbą, wyjęła jedną z lektur ze środka, a to
spowodowało coś, czego dziewczyna się nie spodziewała – książki
runęły na podłogę. W powietrzu uniósł się tuman kurzu.
Irien zaklęła i pochyliła
się, by zacząć układać swój zbiór na nowo. Gdy prawie
skończyła, w stosie znajdując poszukiwaną książkę, jej uwagę
przykuło coś różowego, małego i pokrytego warstwą srebrnego
brokatu. Dziwne. Zwykle księgi o alchemii nie wyglądają w ten
sposób.
Przedmiotem okazał
się pamiętnik Irien. Miał co najmniej pięć lat. Dziewczyna
uśmiechnęła się na jego widok. Nie czytała go od bardzo długiego
czasu.
Postanowiła odświeżyć
swoją pamięć. Chwyciła książeczkę i starła resztki kurzu.
Teraz okładka rzucała się w oczy: „Mój pamiętniczek – Irien
2010”.
Co mogłam pisać jako
dwunastolatka?
Treść zasypana była
błędami, jednak na pierwszych stronach dziewczynka przedstawiała
się i opisywała. Irien kartkowała pamiętnik, jakby był
porcelanową laleczką – delikatnie i ostrożnie. Różowe strony w
linie zdawały się prawie rozpadać.
Już prawie koniec
szkoły! Jestem taka podekscytowana. Mama mówi, że znowu nie mamy
pieniędzy na porządne wakacje, ale uwielbiam wyjazdy do babci nad
morze. Zawsze znajduję najładniejsze muszle z rodziny. Mam do tego
talent – może kiedyś zostanę zawodowym zbieraczem muszelek?
Fajnie by było, gdybym kiedyś wykopała w piasku jakiś super rubin
albo chociaż bursztyn. Czasami mi smutno, że pewnie nigdy nie
zobaczę innego kraju niż Elberg, ale trudno.
Ale
wakacje nie zawsze przynoszą tylko szczęście! Pewnie nie zobaczę
Kaeda przez te całe dwa miesiące... on jest taki bogaty, że pewnie
wyjedzie do Wisum. Tam jest tak pięknie... widziałam na zdjęciach.
Chciałabym kiedyś przeżyć magiczne, romantyczne wakacje razem z
nim, a on zawsze mówiłby do mnie „księżniczko”...
Dziewczyna z osłupieniem wpatrywała się wciąż w swój stary podpis. To dlatego
chłopak wydawał się znajomy. Co za chore zrządzenie losu. Przez
chwilę po przeczytaniu tekstu Irien wierzyła, że istnieje coś
takiego jak przeznaczenie.
Pamiętnik był tak
krępujący, że osiemnastolatka zamknęła go po chwili. Odłożyła
książkę na półkę wraz z Teorią Wynalezienia Pierwszego
Eliksiru. Czuła się bardzo dziwnie. To musiał być on.
Cholerny Kaedes Moell z szóstej A. Irien kompletnie zapomniała o
swojej dawnej, platonicznej i głupiej miłości, która skończyła
się wraz z potwornymi słowami „Spadaj”, które chłopiec
powiedział w ostatni dzień szkoły do dwunastoletniej dziewczyny.
Nie przepadał za nią, bo śledziła go na każdej przerwie.
Nagle Irien poczuła
ogromną pewność, że ten chłopak nie mógł być winny. Skazano
go na dożywocie na podstawie zeznań małej dziewczynki, tylko
dzięki pośrednictwu Andersa. Cały świat się wzburzył i nie
uznawał możliwości czystości chłopaka. Pewnie nikogo nie
interesowała jego wersja zdarzeń. Liczyło się to, że ktoś
zamordował niewinną rodzinę. Cała wina spadła na biednego,
brązowowłosego Kaedesa, który zawsze miał dwa pryszcze na czole.
Właśnie takiego Moella zapamiętała Irien.
Zaraz po fali przekonania o
niewinności chłopaka przyszła determinacja. Determinacja, by
ocalić go przed oskarżeniami. By udowodnić winę kogoś innego. By
sprawiedliwość się dokonała. Bo Kaedes nie mógł być
cholernym mordercą.
Dziewczyna wyjęła telefon
z kieszeni dżinsów. Rzuciła się na łóżko, włączyła
przeglądarkę i zaczęła wpisywać hasło. Musiała jakoś zacząć
śledztwo.
Anders Gerts (Anders
Vynn Algwer Gerts, ur. 26 paźniedziernika 1965 r.)
Pisarz,
biznesmen, założyciel firmy „Viva”. Milioner aktualnie
mieszkający w Gwiazdogrodzie. Jego majątek w sztukach złota wynosi
ok. 3 500 000.
Faktycznie teraz przebywa w
Księstwie Gwiazdy. Niedobrze. Naprawdę niedobrze. Irien brakowało
środków na tak daleką podróż, niedawno kupiła swój motocykl.
Dziewczyna sięgnęła po
swój portfel. Nie posiadała karty bankowej, majątkiem zwykle
zarządzała Aerin, a jej młodsza siostra ze swoich dorywczych prac
zarobiła tylko kilka banknotów. W sumie naliczyła prawie
tysiąc złota.
Sprawdziła szybko ceny jak
najtańszych lotów. 550. Za dwie noce w najbardziej ubogim hotelu w
Gwiazdogrodzie – 3000. Dziewczyna zakrztusiła się. Niestety,
miasto wiecznej nocy wiele sobie życzyło.
Buszowała dalej. Nigdzie
nie znalazła dokładnego adresu zamieszkania milionera, jednak natrafiła na stronę internetową Wizarda. Były tam wszystkie receptury
wynalezione przez alchemika. Przedostatni wpis dotyczył morderstwa.
Mężczyzna składał w nich kondolencje Andersowi i opisał go jako
swego starego przyjaciela.
Irien natychmiast
przeszukała całą stronę. Znalazła adres alchemika. Bingo.
Śnieżna Aleja, Senegal,
Elberg. To na północy kraju. Jakieś trzy godziny drogi pociągiem.
Jednak nie było to tak drogie, jak podróż do Gwiazdogrodu.
Dziewczyna wyszukała w
przeglądarce najbliższe kursy. Jutro, godzina 16:25 z dworca w
Zalvyken. Najtańszy bilet kosztował 30 sztuk złota.
- Hej – Irien usłyszała
nagle głos swojej siostry. Podskoczyła na łóżku i spojrzała na
nią.
- Hej – odparła, zamykając
pospiesznie komórkę.
- Patrzę na ciebie już
jakieś pięć minut. W co się tak wciągnęłaś? – Aerin bez
pytania wyrwała z dłoni dziewczyny telefon. Uniosła brwi, widząc stronę
dworca w Zalvyken. – Planujesz jakiś wyjazd? Do Senegal?
Irien próbowała
przechwycić komórkę.
- Oddawaj!
Aerin odwróciła się od
siostry, poczytała chwilę, po czym oddała urządzenie
osiemnastolatce.
- Nigdzie nie jedziesz –
stwierdziła. – Nie będziemy marnować kasy.
- Daj spokój – westchnęła
Irien. – Odkryłam coś bardzo ważnego – przez chwilę
zastanawiała się, jak ubrać w słowa to, co miała do
powiedzenia. – Pamiętasz Kaedesa Moella z szóstej A?
Aerin uniosła brwi.
- Nie.
- Ten, co ciągle wygrywał
olimpiady matematyczne – podpowiedziała siostra. – Brązowe włosy, ciemne oczy...
Dziewczyna pokręciła
głową.
- Przykro mi, ale kojarzę
tylko jednego Kaedesa Moella.
- Ech, chodził taki jeden do
naszej szkoły. Przypomniałam sobie o nim. I jestem pewna, że to
ten sam z gazety, i że został oskarżony niewłaściwie. Muszę
temu zaradzić. Dokonałam małego śledztwa i wiem, że zdobędziemy adres Andersa u Wizarda...
Aerin wyciągnęła rękę.
- Stop – powiedziała. –
Chcesz mi wmówić, że cały świat się myli? Że ten morderca
jest niewinny?
Irien westchnęła.
- Wiem, jak to brzmi, ale
chodzi o to, że... – nigdy nie zakochałabym się w
przestępcy, nawet mając dwanaście lat. – mam takie dziwne
przeczucie. Wiesz, takie, którego nie należy ignorować.
Aerin pokręciła głową.
- Nie zgadzam się. Nigdzie
nie pojedziemy z powodu jakiegoś głupiego przeczucia. Poza tym nie
możesz mieć pewności, że Wizard będzie miał jego adres...
- Jest jego bliskim
przyjacielem – wtrąciła dziewczyna.
- I tak nie możesz. I nie
wiem, jak zamierzasz udowodnić niewinność...
- Dobra, zróbmy tak –
przerwała jej ponownie siostra. – Pojedziemy do Senegal i
doprowadzimy śledztwo jak najdalej, jak możemy. Kiedy wrócimy,
obiecuję, że znajdę sobie jakąś stałą pracę. – dziewczyna
wyjęła dłoń.
Aerin popatrzyła na Irien
z powagą. Zastanawiała się.
- Niech będzie –
powiedziała w końcu, ściskając rękę siostry na znak umowy.
// To na tyle. Spoko, jeszcze tylko jedna część tego nudnawego pierwszego rozdziału i przechodzimy dalej, do Senegal, a potem w końcu do Gwiazdogrodu.
Wiem, ten zbieg okoliczności (Irien przeczytała o nim w gazecie i zaraz potem akurat znalazła pamiętnik, w którym o nim pisała), ale to również kiedyś się wyjaśni. Nie obawiajcie się! Może i jest to fantastyka, ale nie jestem zwolenniczką dziwnych przypadków.
Czekam na Wasze opinie!\\