Irien poczuła, jak pocą
jej się ręce. Cała ta podróż była tak spontaniczna. Co
właściwie chciała mu powiedzieć? Przykro mi, proszę pana, ale
Kaedes nie zabił pana rodziny, wszyscy kłamią i to wszystko przez
moją spaczoną inuicję.
–Widzi pan... –
dziewczyna zagryzła dolną wargę.
W tej chwili z gabinetu
Gertsa dobiegł ich głośny dźwięk. Pik.
Anders uśmiechnął się i
wstał.
–Już przyszedł
hamburger – powolnym krokiem ruszył ku drzwiom.
Irien spojrzała ze zgrozą
na Aerin.
–Ale ze mnie idiotka! –
schowała twarz w dłoniach. – Co my mamy mu powiedzieć?
Kompletnie bez sensu zaplanowałam to śledztwo... powinnam najpierw
zdobyć jego zaufanie i dowody... co my teraz...
–Ćśś! – Aerin
uciszyła siostrę ze swoją neutralną, obojętną miną. –
Słyszałaś o Szkoleniu?
–Szkoleniu? – Irien
wynurzyła twarz ze swoich splecionych dłoni. – Chodzi ci o ten
sześciomiesięczny program, który co roku prowadzi Anders?
–Otóż to –
potwierdziła dziewczyna. W kącikach jej ust błąkał się uśmiech.
Siostra była zdziwiona. Aerin nie miała w zwyczaju się uśmiechać,
a jeśli już to robiła, to albo nieszczerze, albo z powodu jakiegoś
chytrego podstępu, który wymyśliła. – Powinnam ci powiedzieć
już dawno, ale chciałam sprawdzić, co ty wymyśliłaś, że tak
się paliłaś do tej rozmowy z Gertsem. A jak widać – działałaś
pod wpływem emocji i tak naprawdę chciałaś tu po prostu przyjść
i zrobić wielkie głupstwo. – mówiła tonem psychologa. Irien
czuła się młodsza, niż powinna. – Jak zwykle. Musisz nauczyć
się działać ostrożnie i przemyślanie.
–Dobra, dobra, rozumiem –
przerwała zirytowana dziewczyna. – O co chodzi z tym Szkoleniem,
gadaj bo ten świr zaraz wróci...
–No jak to co? Zapiszemy
się na to – Aerin uśmiechała się z dumą.
–Co?! – Irien prawie
krzyknęła. Z gabinetu powoli wracał już Anders, trzymając wielką
bułę z rybą.
–Oczywiście nie na całe
sześć miesięcy. A przynajmniej nie ja. Ty tu zostaniesz, a ja... –
Gerts już usiadł obok. Zatopił zęby w miękkiej skórce
hamburgera. Irien poczuła obrzydzenie, widząc szczątki jedzenia,
które zachowały się w kącikach ust mężczyzny.
–Chciałyśmy zapisać
się na Szkolenie, proszę pana – Irien mówiła z pewnością w
głosie.
–Tak? – Anders uniósł
brwi. – A macie jakiś talent, który uratuje ludzkość?
Szkoleniem nazywano
darmowym półroczny program nauczania pięciu klas
dziesięcioosobowych, założony przez pana Gertsa. Lekcje odbywały
się w Ośrodku Szkoleniowym w Gwiazdogrodzie. Uczniowie na weekendy
mogli wyjeżdżać, były też ustalone terminy dłuższych wakacji –
gdyż mało kto przetrwa tyle czasu w tym ciemnym miejscu. Szkolenie
przyjmowało „nieoszlifowane diamenty”, ludzi, którzy albo
skrywają w sobie potencjał, albo już go odkryli – i jest on
niesamowity. Zwykle szkoli się tam potomstwo wielkich alchemików
czy żołnierzy. Szkolenie zapewnia rozwinięcie umiejętności
walki, refleksu, szybkiego działania, ale dba także o rozwój
umysłu – medytacja, historia i matematyka były podstawowymi
przedmiotami na Szkoleniu. Zwykle przyszli uczniowie są wybierani
przez Gertsa, który dzięki pośrednictwu swoich ludzi wysyła
e-maile do potencjalnych „nieoszlifowanych diamentów”. Czasami
zainteresowani zwracają się sami do Andersa.
Szkolenie jednak wbrew
pozorom nie cieszyło się dużym powodzeniem. Było bardzo
prestiżowe, ale tylko dla wyjątkowych ludzi, którzy mają pewność,
że przetrwają tyle czasu bez prawdziwego słońca. Poza tym, sława
programu spadła po incydencie sprzed kilku lat, gdy jedna z
uczennic została porwana i brutalnie zabita.
–J-ja... jestem bardzo
zainteresowana alchemią. Przeczytałam chyba wszystkie możliwe
książki i przepisy... ale nie stać mnie nawet na porządny
kociołek.
–Nie ma powodu, by się
wstydzić. Podobno Wizard uczył się tej pięknej sztuki na garnkach
mamy w dzieciństwie – zaśmiał się Anders. Irien zdziwiła się,
bo nie wspomniała nic o wstydzie - nigdy też go nie odczuwała z
powodu małej ilości pieniędzy.
–He, he – wydobyła z
siebie Aerin. Jej siostra odwróciła się w stronę dziewczyny z
niedowierzaniem. To był najsztuczniejszy i najbardziej suchy śmiech,
jaki kiedykolwiek słyszała. Co to było? A może po prostu nieudany
kaszel?
Aerin jednak spojrzała na
Irien znacząco.
A, tak. Trzeba mu się
podlizywać.
–He, he, he – młodsza
siostra starała się śmiać przekonująco.
Anders wydawał się być
bardzo zadowolony ze swojej anegdotki z dzieciństwa Wizarda.
–Lubię was –
powiedział i nadgryzł hamburgera. – Akurat brakuje nam dwóch
miejsc. Macie wyjątkowe szczęście – uśmiechnął się,
pokazując resztki jedzenia między zębami. – Żartuję, tak
naprawdę została nam jedna cała wolna klasa i trzy miejsca w D.
Zapiszę was do niej.
–N-naprawdę? – Irien
była bardzo zaskoczona brakiem popularności Szkolenia.
Gerts zmienił wyraz twarzy
na delikatnie zdenerwowany. Chyba nie spodobało mu się, że nikt
nie zaśmiał się z jego przezabawnego żartu.
–Ha, ha – Aerin miała
jeszcze okropniejszy śmiech niż przedtem. Irien poczuła
zażenowanie.
–Ha, ha, ha – wydobyła
z siebie. Również nie brzmiała przekonująco, ale Anders i tak
wydawał się być zadowolony.
–A ty? – zapytał
Aerin, żując hamburgera.
–Co ja?
–Czy masz jakiś ciekawy
talent?
–Och, nie... właściwie
to... chciałam tylko pobyć pierwszy miesiąc z siostrą, pomóc jej
się zaaklimatyzować. Mam nadzieję, że to nie będzie problem,
jeśli wrócę do domu po tym czasie?
–Ależ oczywiście, że
nie. Mamy z dziesięc osób, które zapisały się tylko na pierwszy
semestr i kilka miłych ludzi, którzy tak samo jak ty pomagają
rodzinie. Podejrzewam, że i tak tak wam się spodoba, że
zostaniecie na całe Szkolenie.
Aerin zrobiła kwaśną
minę.
–Tylko ja mam pracę...
–Aż tak ci na niej
zależy? W takim razie niech pocieszy cię fakt, że nasi najlepsi
uczniowie dostają miesięczne stypendium w wysokości tysiąca sztuk
złota.
Aerin wytrzeszczyła oczy.
–Tysiąca?...
–Tak. Tysiąca. Nie
podaję tej informacji każdemu. Chcę, żeby ludzie przyjeżdżali
na Szkolenie dla rozwoju, a nie pieniędzy. Ale dla ciebie będzie to
motywacja.
–A, i jeszcze coś. Jutro
jest Wielkie Rozpoczęcie, ale zapewne już o tym wiecie, prawda?
Irien i Aerin zakrztusiły
się.
–Żartuję – mężczyzna
w poważnej miny przeszedł w rozbawiony uśmiech. – Otwarcie
dopiero pojutrze.
Dziewczyny wytrzeszczyły
oczy jeszcze bardziej. Aerin myślała, że zaraz wylecą jej z
orbit.
–He, he, he – zaśmiała
się Irien. Brzmiała jak zepsuty robot.
/// Reszta rozdziału. Krótko dość. Hołp ju lajk it. \\\
To jest na razie jedna z moich ulubionych części. XD He, he, he. Przepraszam za opóźnienie. :|
OdpowiedzUsuńNo to się dziewczynki wpakowały w coś zupełnie odbiegającego od misji ;D Jakoś nie widzi mi się Irien jako pilna uczennica xD
OdpowiedzUsuń"inuicję"