poniedziałek, 31 lipca 2017

Stara latarnia morska | #12

Yumiro świętowała zwycięstwo bardzo długo. Razem z innymi uczniami najpierw poszli na stołówkę, gdzie kucharki przygotowały ogromne czekoladowe torcisko, a także lody waniliowe. Jedzenia nie zabrakło, wszyscy uczestnicy i kibice obżerali się po wsze czasy, a przyszli świętować nawet Rodger, Graydell, Gaja, Valter i – ku zdziwieniu Yumiro – Aoife. Zabrakło jedynie Elyzji. Yumi była zadowolona z tego faktu. Gdyby ta dziewczyna się pojawiła, byłaby nieproszonym gościem. Oj, bardzo nieproszonym.
Yumiro zjadła z trzy porcje lodów i dwa kawałki tortu. Czuła, że rozepchała sobie żołądek i wręcz widziała fałdki tłuszczu wypływające spod jej koszulki. Zdążyła przebrać się w pokoju, gdzie nie zastała Geldy. Zmieniła ubrania na niebieski T-shirt w białe kropki i czarne szorty. Nałożyła też na siebie granatową grubą bluzę z kapturem. Zmieniła fryzurę na wysoką kitę. Gdy obejrzała się w lustrze, zobaczyła szczęśliwą, piękną zwyciężczynię. Yumiro była z siebie dumna. 
Mimo to nieobecność Geldy zaniepokoiła ją, a gdy nie mogła bawić się razem z nią, poczuła dziwną pustkę w sercu. Całe szczęście jedynie Adia to zauważyła. Nawet Ruben nie spostrzegł smutku za jej uśmiechem.
Yumiro otrzymała gratulacje nawet od ludzi, których nidgy wcześniej nie widziała. Ruben również dzisiaj był zwycięzcą, więc usiedli przy stole razem i inni uczniowie podchodzili do nich wręcz jak do młodej pary. 
Yumi nigdy nie czuła wokół siebie obecności tylu ludzi. Gdyby nie nieobecność Geldy, zapewne popadłaby w euforię.
Gdy wszyscy się najedli, duża część klasy Yumi wprosiło się do pokoju Yumiro, ktoś nawet przyniósł głośnik i puszczał głośną elektroniczną muzykę. Był to bardzo ważny punkt dalszej integracji tej klasy. Britt i Greev znów byli szczęśliwą parą, Hinga odnalazła kontakt z innymi dziewczynami, a przemogli się nawet Berny i Gunnar, tańczyli na środku pokoju wraz z Mathiasem oraz Antonem. Choć nikt z tej klasy zdecydowanie nie miał talentu do tańca; dla przykładu Shaen wyglądała bardziej jak podskakująca piłka aniżeli kusząco tańcząca dziewczyna (a zapewne o taki efekt jej chodziło). Oczywiście tej komicznej sytuacji nie mogła nie wykorzystać reszta uczniów, i wkrótce każdy z uczniów miał już krótki filmik, w którym Shaen podryguje na swój dziwny sposób. Nikt tego nie rozesłał, a dziewczyna nie była też zła. W końcu kto by chciał kogolwiek tutaj ośmieszać? 
Yumiro czuła taką dumę i jedność swojej klasy, że aż zachciało jej się płakać. Usiadła na łóżku obok Adii, i patrzyła na tych w sumie trzynastu zabawiających się nastolatków.
–Cieszę się, że jestem wśród tych ludzi. Każdy z nich zasłużył na sukces. I każdy z nich go osiągnie – powiedziała niespodziewanie Adia. – Yumiro, ciesz się. Trafiła ci się najlepsza klasa z rocznika. Korzystaj z chwili. 
Po tej dość dziwnej wypowiedzi Adia wstała z łóżka i poszła rozmawiać z Hingą. W sumie pod wieloma względami pasowały do siebie.
Yumiro teraz ogarnęła refleksja. Nawet ta największa introwertyczka, jaką znała, odnalazła się w tym towarzystwie. Ta klasa była naprawdę cudowna. 
Impreza musiała się skończyć około dwudziestej pierwszej, bo o tej porze zlecieli się prawie wszyscy nauczyciele akademii i prawie wykopali uczniów – a w szczególności chłopców – z pokoju Yumiro i Adii. Gdy dziewczyny zostały same, Yumi wzięła szybki prysznic, ale zamiast ubrać się w piżamę, została w poprzednim zestawie ubrań i stwierdziła, że wychodzi. Adia nie musiała pytać, dokąd. 
Bo jak to dokąd – oczywiście, że do starej latarni morskiej.

* * *

–Co powiedziałeś? – Gelda nie była pewna, czy dobrze usłyszała.
Fredrick wywrócił oczami.
–Dobrze usłyszałaś. Musisz mi coś zdradzić. Ale bez wygłupów.
Gelda zmarszczyła brwi. Świat zaczął się dziwnie obracać, a zamiast Fredricka obejmował ją żelasnym uściskiem obcy chłopak, cuchnący papierosami, alkoholem i rybami. Miał obrzydliwy uśmiech złoczyńcy, rozchełstaną koszulę i zbyt wysuniętą dolną szczękę. Dopiero teraz Gelda spostrzegła dość spory pieprzyk za jego lewym uchem. Cały dawny Fredrick zniknął. Teraz zamiast doskonałego chłopaka miała przed sobą... nawet nie była pewna, kogo, ale na pewno kogoś złego.
–Geldo. Chodzi tylko o jedną informację. Jeśli mi powiesz coś o tym miejscu, do którego Yumiro się wybiera prawie co wieczór... uratujesz ją. 
–Co?
Fredrick odwrócił się do niej. Patrzył jej prosto w oczy, był blisko. Za blisko. 
–Właśnie to. Wiemy, że jest takie miejsce, w którym Yumiro czuje się komfortowo, jest w nim zupełnie sama i chodzi do niego praktycznie co wieczór. Chcemy wiedzieć, gdzie i czym jest to miejsce. 
Świat zawirował jeszcze bardziej. Słowa Fredricka się zlewały, a klub był już tylko wielką czarną głośną otchłanią, gdzieś dokoła latały kolory, ludzie skakali... 
O co on zapytał?...
Czy on grozi jej... że zabije Yumiro?...
Coś w Geldzie pękło. Zmarszczyła brwi jeszcze bardziej, próbowała wyostrzyć wzrok, umysł... ale on wciąż było tylko dziwaczną breją, w której wszelkie informacje zlewały się w jedną niespójną całość.
–Spójrz mi w oczy – rozkazał Fredrick. Dziewczyna zamknęła oczy. – Geldo. Spójrz mi w oczy i powiedz, gdzie Yumiro tak często się wybiera. 
Gelda wypuściła z siebie powietrze i otworzyła oczy. Patrzyła właściwie na jego prawą kość policzkową, ale miała nadzieję, że to wystarczy.
Musiała się skupić. Wytężyła umysł i zaczęła szukać tej informacji, której tak bardzo żądał Fredrick. A wtedy jeszcze jakaś myśl nią zawładnęła.
–Skąd mam wiedzieć, że jej i tak nie zabijesz, jak tam przyjdziesz? – zapytała.
–Musisz mi zaufać. Tak jak ślepo robiłaś to dotychczas, kochanie – odparł, uśmiechając się niewinnie. 
Gelda poczuła wstyd. Dokąd doprowadziła ta niezdrowa miłość? Yumiro była w niebezpieczeństwie, a ona została brutalnie zdradzona. Jak można być takim głupim? Gelda chciała zniknąć lub chociaż się rozpłakać.
–Więc... powiesz mi, gdzie twoja przyjaciółka się podziewa wieczorami?
Dziewczyna znów zamknęła oczy. Miejsce, do którego Yumiro samotnie wybiera się w późnych porach... 
Myśl, myśl, szybko. Czy to jakiś klub? Nie. Cholera, Geldzie przez dłuższą chwilę wydawało się, że Yumiro jest kimś tak odległym i zupełnie jej nieznajomym, że nie ma pojęcia, co jest tym miejscem. 
Nagle w Geldzie zapłonął ogień. Znalazła. To stara latarnia morska. 
–Yumiro – zaczęła, patrząc na prawy policzek Fredricka. – Yumiro co wieczór chodzi do opuszczonej latarni morskiej, którą pewnie niedługo zabierze morze. 
Fredrick uniósł brwi.
–Do tej rozklekotanej latarni, do której Aleksus czasami nas zabiera na lekcje?
–Tak – odpowiedziała Gelda, już opuszczając wzrok. Nie wiedziała, co się teraz stanie. Nie miała pojęcia. Czego Fredrick mógł chcieć od Yumiro? 
–Czy jest szansa, że jest tam teraz?
–Pewnie jest. Znając ją... – Gelda ugryzła się w język. Tego chyba nie musiała mówić, ale już za późno.
Chłopak uśmiechnął się.
–Dziękuję, kochanie. Teraz możemy wyjść, skoro tak źle się czujesz.
Wstał, nagle wyjątkowo delikatny, i pomógł Geldzie dojść do wyjścia. Potem prawie zaniósł ją na zewnątrz, poszedł gdzieś na tyły budynku, ale dziewczyna już nie była pewna, czy to się naprawdę dzieje. 
Zobaczyła jeszcze wielki samochód na wysokich oponach, usłyszała męskie głosy. Potem Fredrick ją puścił. Przez chwilę Gelda chwiała się na niestabilnych nogach, a później poczuła straszny ból z tyłu głowy, zabrzmiał huk, a ona straciła przytomność.

* * *

Yumiro wybrała nową lekturę. Przyszła kolej na jeden z ostatnich tomów sagi o Ludomorzu, historii o pięciu marynarzach, którzy zgubili się gdzieś na oceanie Łaskawym. Była to interesująca powieść przygodowa. 
Yumi usiadła po turecku i oświetliła tekst latarką w telefonie. Była godzina dwudziesta druga. Zapewne dziewczyna nagnie dzisiaj godzinę ciszy nocnej. Trudno. Była zwyciężczynią.
Wciągnęła się w książkę tak bardzo, że nawet nie szłyszała deszczu obijającego się o ściany i dach latarni. Przeniosła się do innego świata. Był to błogi, piękny stan. Prawie zapomniała nawet o kłótni z Geldą.
Z tej, można by nazwać, hipnozy, wyrwał ją dopiero huk otwieranych drzwi. Ktoś kopnął wejście do latarni. 
Zabrzmiały donośne tupnięcia. Kilku sporo ważących osób znalazło się właśnie na drewnianej podłodze starej latarni morskiej. 
–Na pewno jest na górze – Yumiro usłyszała stłumiony, męski głos. W jednej chwili zgasiła latarkę w telefonie, zamknęła książkę i cicho wstała. – Szybko, znajdźcie ją.
O kogo mogło chodzić?
O nią?
Niemożliwe. Kto mógłby się nią interesować? Przecież była przecietną uczennicą akademii na Radagas. 
Yumiro przeanalizowała znaczące w swoim życiu wspomnienia. Czy kiedykolwiek kogoś skrzywdziła? Na tyle, by ten ktoś ścigał ją po świecie? 
Czy ktoś mógłby chcieć ją zlikwidować? Porwać?
Yumi miała pustkę w głowie. 
Jednak to nie był czas na dalszą analizę. Musiała się schować. Za regałem? Bez sensu, od razu by ją zobaczyli. Na górze? To chyba jedyne wyjście. Yumiro rzuciła się biegiem do schodów prowadzących do zamkniętej części latarni – tej, w której dziewczyna jeszcze nigdy nie była. 
Przeskoczyła łańcuch oznaczony kartką: „ZAKAZ WSTĘPU” i uciekła na ostatnie piętro.
Yumiro znalazła się w szklanej okrągłej kopule. Jak się okazało, nie było tu zupełnie nic prócz wypalonej dziury w podłodze i pęknięcia w szkle. Yumi była w pułapce i doskonale zdawała sobie z tego sprawę.
Jednak czy na pewno intruzi szukali właśnie jej? To wydawało się wręcz niemożliwe.
Z dołu dotarły do Yumiro krzyczące głosy:
–Daj spokój, nie schowasz się w pieprzonej latarni!
–Do cholery, czemu jej tu nie ma?
–Musiała uciec na górę.
Yumi dopiero teraz poczuła, że jej serce bije tak szybko i nierównomiernie, że chyba zaraz wybuchnie. Zamknęła twarz w dłoniach, a potem włożyła pięść do buzi.
Yumiro uciekła na drugi koniec pomieszczenia i oparła się o szklaną ścianę. Usłyszała kroki. Zaraz po nią przyjdą.
Jedyne, co mogła zrobić, to spojrzeć na morze. Ten widok ją uspokoił. Fale tworzyły białą pianę, wyrzucały na brzeg ciemne wodorosty, odbijały biały blask księżyca od swojej tafli. Morze nocą było piękne – może nawet piękniejsze niż w dzień.
Zaraz tu będą.
Naprzeciwko Yumiro pojawiło się pięciu mężczyzn. Mężczyzn, chłopaków – trudno było ocenić. Połowę twarzy zasłaniały im maski. To dlatego mieli takie zniekształcone głosy. Byli ubrani na czarno. Każdy z nich na ręce nosił kastet, a jeden trzymał kij bejsbolowy.
–No i po co uciekałaś? – zapytał któryś. 
Ton, styl bycia i poruszania się skądś przychodził znajomo. Tylko skąd?
Kim był ten człowiek?
–Chodź tu – rozkazał. Nie, właściwie poprosił. Miał delikatny, spokojny głos. 
Yumiro chciała podejść. To jedyne, co mogła zrobić. Przecież i tak nigdzie nie ucieknie. Musi się oddać w ich ręce.
Jednak wciąż stała, z szeroko otwartymi oczami, i nogami jakby wrytymi w ziemię. Miała wrażenie, że z podłogą łączy ją nierozrywalna więź, a gdy opierała się plecami o zimne szkło, czuła spokój. Była daleko od intruzów.  
–Yumiro – powtórzył miękkim głosem intruz. – Przecież nie masz jak uciec.
Miał rację.
Chodź tuż za nią rozciągało się morze, jej żywioł, pobratymiec – była sama i skazana na tych dziwnych intruzów. Woda nie była w stanie jej pomóc.
Zaraz, zaraz.
Yumiro spojrzała na schody. Choć chłopcy zagradzali jej drogę, mogła skoczyć obok. Znalazłaby się na jednym z dalszych stopni, a jeśli szybko pobiegnie, ma szansę uciec. 
Yumi zacisnęła zęby. To ostatnia szansa. Nie miała pojęcia, czego chcą ci ludzie, ale ten kij bejsbolowy nie zwiastował niczego dobrego. Jeśli trafi w ich ręce, nie wiadomo, co  się z nią stanie.
Yumiro rozpoczęła swój bieg dalekim skokiem, który odwrócił uwagę intruzów, a cel był już o wiele bliżej. Teraz jeszcze tylko parę metrów. 
Dziewczyna pobiegła najszybciej, jak mogła i przeskoczyła barierkę odgradzającą przepaść schodów od najważniejszego pomieszczenia w latarni. Kątem oka zobaczyła, że kilku chłopców już uświadomiło sobie, co się dzieje, i zaczęło pościg. Yumiro wylądowała i rzuciła się do ucieczki.
Teraz biegła, stopień po stopniu, wdech po wydechu. Za nią – prawdopodobnie – przywódca bandy wydarł się na chłopców. Słyszała szybkie kroki, nie tylko swoje. Jeden z nich był już bardzo blisko. Yumiro omijała niektóre schody, na końcu ucieczki prawie runęła na ziemię. Adrenalina buzowała w jej żyłach, mięśnie naprężały i ani razu się nie rozluźniły.
Przed nią zostały już tylko drzwi. Cholerne, zamknięte drzwi.
Yumiro doskoczyła do nich i nacisnęła na klamkę. 
Za wolno.
Gdy już zobaczyła noc, ciemność, deszcz, palmy i piasek – poczuła niewyobrażalnie mocny ból z tyłu głowy. Jęknęła, próbowała biec dalej, ale traciła panowanie nad ciałem – nad umysłem zresztą również. Teraz leciała w dół, na plecy, na podłogę.
Nie. Ktoś ją złapał w locie. 
Yumiro zobaczyła jeszcze tylko szmaragdowe oczy przywódcy intruzów. 
Oczy zdrajcy. Fredricka.

* * *

I choć Yumiro nigdy nie dostała w głowę kijem bejsbolowym, łatwo było się domyślić, co sprawiło jej taki ból. Wciąż go czuła, gdy powoli wracała jej świadomość.
Słyszała skrzypiące drewno. Ktoś po nim chodził. Niespokojnie, szybko. Nierównomiernie. Dziwnie. Yumi przywołała bolesne wspomnienia z latarni. Ludzie, którzy ją porwali, nie mieli dobrych zamiarów. Trzeba zachować ciszę.
Jednak plan Yumiro, by udawać nieprzytomną dalej, zawiódł. Kroki ustały. I jakaś silna, śliska ręka zacisnęła się na jej prawej powiece i uniosła ją. Przez chwilę Yumi widziała tylko czerwone plamy, a gdy minął ból w oczach, dziewczyna rozpoznała najpierw kontury ludzkiej twarzy, a potem dostrzegła szczegóły.
Chłopak stojący przed nią mógł mieć jakieś dwadzieścia dwa lata. Miał kilkudniowy, ciemny zarost, dość długie czarne włosy, a na nich dziwny czarny kapelusz z naszywką czaszki i skrzyżowanymi za nią kośćmi. Kształtem przypominał takie nakrycie głowy, jakie noszą piraci.
Niebieskie, jasne – nie, ciemne – nie, one nie były nawet niebieskie. Bursztynowo-zielone? Nie. Nie, jednak niebieskie oczy zdradzały zmartwienie i niepokój. Krzaczaste brwi były zmarszczone, opadnięte powieki i wory pod oczami dawały twarzy zmęczony wyraz. 
Usta chłopaka były lekko rozchylone, jakby do pocałunku. Górna warga uniosła się wyżej, wąska i niewyraźna. Przez dolną, wydatną i wręcz spuchniętą, przechodziła brzydka blizna sięgająca podbródka. 
Prawy policzek również był uszkodzony. Jedna z blizn nachodziła na dolną powiekę. Dopiero wtedy Yumiro spostrzegła, że oczy chłopaka są jakby zamglone, spuchnięte, pożółkłe i przekrwione. 
Twarz cuchnęła alkoholem i nikotyną. 
–No, otwieraj drugie oczko.
Gdy się odezwał, Yumiro aż ciarki przeszły. Głos był chropowaty i zachrypnięty. Brzmiał płytko. W taki sposób mówią przywódcy kryminalistów, którzy w każdej chwili mogą rozkazać swoim poplecznikom przebić serce nieposłusznej ofierze.
Natychmiast rozchyliła drugą powiekę. Wciąż pole widzenia zasłaniała jej twarz chłopaka. 
Teraz przybliżył on się jeszcze bardziej, a dłoń zsunął na obojczyk Yumiro. Czuła jego nieprzyjemny oddech na ustach, muśnięcia rzęs, nosa, słyszała swoje własne przyspieszone tętno. 
Jego spojrzenie zeszło z oczu na usta Yumiro. Rozchylił wargi bardziej, już musnął nimi twarz Yumi.
I wtedy odskoczył od niej, jak porażony, i przykucnął naprzeciwko. 
Teraz Yumiro wróciła do rzeczywistości na dobre. Była przywiązana mocnym sznurem do krzesła, a ręce schowane miała za sobą, również związane. Za dziwolągiem w kapeluszu stało tych pięciu obwiesiów, którzy ją porwali. Yumi rozpoznała Fredricka. 
Zaraz, zaraz. Czemu tak kołysze?
Dopiero teraz dziewczyna dostrzegła, że pomieszczenie, w którym jest, do złudzenia przypomina kajutę na drewnianym okręcie. Dwie kolumny pośrodku, hamaki, stół zastawiony przekąskami. Tuż obok stał także parawan. 
Była na statku.
A ten dziwoląg w kapeluszu właśnie poprawił rękaw u swej prawej dłoni, a jej wcale nie było. Zamiast niej z płaszcza wystawał ostry, błyszczący w świetle lampy srebrny hak. A jego lewa noga? Też nieobecna. Dlatego kroki zdawały się takie dziwne. Za stopę robił mu drewniany kikut. 
Cały jego strój składał się z czarnego płaszcza, bufiastych spodni i kapelusza. 
Wyglądał jak kapitan piratów.
Choć teraz bardziej jak przyczajona hiena. 
Pirat zachichotał i zarył hakiem w drewnianej podłodze, tworząc beżową rysę. Dwa zęby miał złote, reszta mieniła się bielą.
–Yumiro Asawin – wymówił imię i nazwisko Yumi. Nie było mowy o pomyłce. To o nią chodziło. – Witaj na pokładzie „Skarbu”. 
W umyśle dziewczyny zaczęło się rozjaśniać. Poniekąd już wiedziała, dlaczego ją porwano.
–Nazywamy się Piratami. To moja załoga, a ja jestem kapitanem. 
W końcu wstał.
–Wybacz moich porywczych chłopców. Nie chcieli być brutalni, ale podobno próbowałaś uciec.
Zrobił smutną minę.
–Ugh.
Yumiro nie była pewna, co oznacza ten odgłos, ale kapitan wyglądał na naprawdę zasmuconego. 
Postanowiła przerwać milczenie trwające już jakieś dziesięć sekund.
–Dlaczego tu jestem?
Miała zachrypnięty głos. Odchrząknęła.
Za wszelką cenę musiała zachować spokój.
Kapitan zdawał się nad czymś intensywnie myśleć. Przyłożył tępą stronę haka do ust, uniósł oczy ku górze i zmrużył powieki.
Po chwili spojrzał na Yumiro. Nie patrzyła na niego. Kiedyś w jakiejś gazecie przeczytała, by nie patrzeć przestępcom w oczy.
–Spójrz mi w oczy – rozkazał groźnym głosem. Yumi natychmiast wykonała polecenie. Starała się utrzymać spojrzenie. Chłopak podszedł bliżej, przycupnął naprzeciwko, przyglądał się jej. – Jak zuchwale – wymruczał, gdy Yumiro wciąż nie spuszczała wzroku. – Hm. Hm, hm. Proszę, mów mi „panie kapitanie”.
Yumi pokiwała głową wolno. Starała się dalej zachować spokój, jednak jego oczy przyprawiały ją o zawroty głowy.
–Wytłumaczę ci wszystko, krok po kroku, powoli. Żebyś zrozumiała. Nie przerywaj mi, siedź cicho i patrz mi w oczy. Jasne?
–Tak – odparła Yumiro. 
–Panie kapitanie – dodał zirytowany chłopak.
–Tak, panie kapitanie.
–Jesteś tutaj, bo masz w sobie cechy nimfy wodnej. Jedna z nich pozwala ci oddychać pod wodą naprawdę długo. Obserwowaliśmy cię. Po tym, jak wygrałaś zawody, mieliśmy już pewność, że to ciebie potrzebujemy. Bo jako Piraci szukamy skarbów. Opowiem ci teraz historyjkę, Yumi. Dość smutną.
Yumiro przełknęła ślinę.
–Jesteśmy teraz na terenie, na którym rozbił się luksusowy prom, którym płynęli rodzice pana Aleksusa. Dyrektora twojej szkoły. Byli to zamożni ludzie, szanowana i szacowna rodzina. Każdy czuł do nich respekt. Prawnik i pani lekarz. Oboje radośni, zawsze szczęśliwi i cieszący się nawet najmniejszą rzeczą. Zapewne nawet w chwili śmierci na ich twarzach gościły uśmiechy. Niestety, nic nie trwa wiecznie. Mimo że mogli jeszcze przeżyć mnóstwo pięknych chwil, zginęli wraz z resztą załogi na tych zdradliwych wodach. Rozbili się na skałach, gdy złapał ich sztorm. Nikt nie przetrwał. – Tutaj kapitan zrobił pauzę. – Nikt... ale rzeczy przetrwały. A państwo Groomeyowie przenosili ze sobą bardzo ciekawą i cenną rzecz. Otóż na pokładzie tego nieszczęsnego promu wciąż jest Różowy Klejnot. Pewnie nie wiesz, co to, ale wystarczy ci wiedza, że to coś bardzo cennego. – kapitan przekrzywił głowę, przyglądał się Yumiro. Myślami był jednak gdzie indziej. – To ważna pamiątka rodu Groomeyów. Aleksus chciał ją odzyskać, ale jest to za trudne z uwagi na te pieprzone skały. Nikt nie wie, jak się dostać do statku, ale każdy wie, że on gdzieś tam jest. Nadążasz?
Yumiro skinęła głową.
–Różowy Klejnot... – ciałem chłopaka wstrząsnęły dreszcze, kapitan zamknął oczy i wyglądał, jakby właśnie przeżywał największe uniesienie swojego życia. – Jest wart więcej od nas wszystkich razem wziętych. Jest wart więcej niż całe Radagas. Pamiętaj o tym, dziewczyno, i obchodź się z nim z wyjątkową ostrożnością. Właśnie. Nie przedstawiłem jeszcze twojej roli w naszym genialnym planie. 
Znów zrobił pauzę.
–Zanurkujesz i znajdziesz statek. Potem klejnot. Później wrócisz tutaj z nim i nam go oddasz. 
Pod koniec brzmiał już jak kompletny szaleniec, nad którego umysłem władzę przejął drogocenny kamień.
Yumiro skrzywiła się, gdy kapitan wypuścił z siebie śmierdzące powietrze.
–Co, nie podoba ci się plan? – zapytał.
Yumi wciąż była oszołomiona po ciosie w głowę. Nie była pewna, czy to wszystko dzieje się naprawdę. Smród nikotyny i alkoholu oraz brak czucia w palcach przez zbyt mocne przywiązanie rąk do krzesła przekonywał ją, że jednak to rzeczywistość – porwali ją piraci i żądają od niej, by wyłowiła dla nich jakiś Różowy Klejnot z czeluści dawno zatoniętego statku. Na dodatek statku, którym płynął nikt inny jak rodzice pana Aleksusa. 
Ciałem Yumiro wstrząsnął dreszcz, a serce zadudniło szybciej. Prawdopodobnie jest noc. Jedynie dwa razy w życiu nurkowała, gdy woda była ciemna. Szczerze mówiąc, nie lubiła tego. Uwielbiała ciemność, księżyc i gwiazdy, ale pływanie nocą kojarzyło jej się z tonięciem w swoich własnych łzach i smutku. Może dlatego, że te jedyne dwa razy, gdy nurkowała po dwudziestej, były tak zwanym „melancholijnym wypadem” i Yumiro wybrała się na nie podczas swoich młodzieńczych huśtawek nastroju. 
Zresztą, mniejsza o to. Co, jeśli w statku znajdzie trupy? Nie. Nie, to niemożliwe. Co najwyżej szkielety. 
O nie. Jeszcze gorzej.
A jeśli nie znajdzie drogi do statku? 
A jeśli się udusi? Może woda wcale już jej nie lubi?
Przez umysł Yumiro przeleciało przynajmniej tysiąc pesymistycznych myśli, napawających ją lękiem i paniką. Trzeba stąd uciekać. Trzeba stąd uciekać. Trzeba stąd uciekać.
Yumi uspokoiła się szybko. Najważniejsze teraz to zachować zimną krew.
–Widzę, że nie kwapisz się do współpracy – kapitan miał zimny ton, ale coś w jego głosie brzmiało jak nuta ekscytacji. – Chłopcy. Pokażcie jej.
Kapitan odsunął się, a dwóch Piratów gwałtownie odskoczyło od siebie. Za nimi stało krzesło, a do niego przywiązana była (w podobny sposób jak Yumiro) Gelda. Miała zamknięte oczy, była nieprzytomna.
Tego już za wiele. Przez chwilę Yumi wydawało się, że zaraz znowu zemdleje.
–Może to cię przekona. 
Kapitan podszedł do Geldy, stukając drewnianą laską o podłogę, a jego chód był tak wolny, że dłużył się w nieskończoność – i dotknął hakiem nagiego ramienia dziewczyny. Yumiro aż poczuła chłód na swojej skórze i przeszły ją ciarki.
–Gelda! – krzyknęła, nie panując nad swoim głosem. – Gelda! Obudź się!
Kapitan wywrócił oczami.
–Jest naćpana. Naćpana, walnięta i oszukana.
Dopiero po kilku momentach do Yumiro dotarło, co powiedział.
–Co? – zapytała słabym głosem.
–Nafaszerowaliśmy ją jakimś tanim gównem. A potem Chori rąbnął ją w łeb, tak jak ciebie. A...
–Fredrick! – wydarła się Yumiro, przerywając kapitanowi. – Fredrick, ty podły, obrzydliwy zdrajco!
–A Fredrick wyciągnął od niej potrzebne informacje – dokończył kapitan dobitnie.
Yumiro przebiegła wzrokiem po twarzach zamaskowanych przestępców. Zatrzymała się na tym z zielonymi oczami. Fredrick wpatrywał się w jakiś punkt bez żadnych emocji, jego spojrzenie było puste. 
Yumi wydała z siebie ciche westchnienie.
–Nie wierzę.
I choć był to bardzo cichy szept, kapitan natychmiast jej odpowiedział.
–No to radzę ci szybko uwierzyć, bo nie mamy czasu na rozterki durnej nastolatki. Wchodzisz w to czy nie?
–Nie mam wyboru – wycedziła przez zęby Yumiro.
Nie wiedziała, skąd u niej tyle odwagi i pewności siebie, ale zdecydowanie powinna się uspokoić.
–Masz. Ale uznam to za tak, bo nie chce mi się dalej gadać. Rozumiesz plan? Super. To teraz przebierz się w kostium.
Yumiro przez chwilę myślała, że zaraz wybuchnie śmiechem. Kostium kąpielowy? To wydawało się takie przyziemne i bezsensowne. Jest porwana przez chorych psychicznie przestępców, a teraz musi ubrać jakiś idiotyczny strój, żeby nie pomoczyć koszulki i spodenek.
Potem dotarło do niej, że będzie się musiała przebierać przy nich. 
Jeden z zamaskowanych podszedł do Yumiro i zasłonił parawanem stojącym obok. Była to jedna z największych chwil ulgi, jakie dane jej było przeżyć. Czyli jednak dbają o jej prywatność. Kapitan podał jej dwuczęściowy czerwony kostium kąpielowy.
Dopiero za parawanem, gdy została praktycznie sama ze sobą, miała chwilę, by ochłonąć. Podczas gdy przestępcy zaczęli rozmawiać o zupełnie zwyczajnych sprawach, takich jak ostatnie premiery filmowe czy najlepsze zespoły rockowe, ona zdjęła najpierw koszulkę, potem spodnie i na końcu bieliznę. Gdy miała już na sobie strój, postanowiła przemyśleć sprawę.
I wtedy poczuła strach. Tę panikę, która ogarnia ofiary porwania, obezwładniającą i paraliżującą.
Gelda była w niebezpieczeństwie. Wszystko zależało od Yumiro. 
Fredrick od początku wydawał jej się podejrzany. Owszem, przez pierwsze kilka dni podobał jej się. Musiała to przyznać – oparła się jego urokowi. Na szczęście nie tak mocno jak Gelda. 
Jej przyjaciółka była zdradzona. Och, jak potwornie musiała się czuć. W jednej chwili Yumiro chciała do niej podbiec i przeprosić za tę kłótnię. Biedna Gelda... była zakochana we Fredricku po uszy. A on ją wykorzystał, by uzyskać informację o Yumi...
Właśnie, dlaczego Piraci po prostu jej nie śledzili? Może za każdym razem ich gubiła. W końcu droga do latarni była dość zawiła, prowadziła przez las, w którym bardzo łatwo się zgubić. 
Yumiro przestała analizować przeszłość i skupiła się na teraźniejszości. Była w beznadziejnej sytuacji, to pewne. I nie zamierzała ryzykować ucieczki. Gdyby nie porwali Geldy, może by próbowała uciekać, ale stawianie na szali życia najlepszej przyjaciółki zdecydowanie nie leżało w naturze Yumiro. 
Dziewczyna myślała dalej. Jest potrzebna tym przestępcom. Mogłaby czegoś od nich wymagać. 
W jej głowie zapaliła się lampka. Musi zapewnić Geldzie bezpieczeństwo. To priorytet.
Na drugim miejscu postawiła siebie. Jednak nie przyszła jej do głowy żadna pilna potrzeba. Nie musiała dzwonić do rodziców, skorzystać z toalety, zjeść lub napić się czegoś. Chciała jak najszybciej mieć to przerażające zadanie za sobą. Gdy tylko wspominała o nim w myślach, po plecach przechodziły ją nieprzyjemne dreszcze strachu. Wyobrażała sobie napięcie i ciszę wielkiego, bezkresnego oceanu otaczającego ją ze wszystkich stron, ciemną, nieskończoną otchłań...
Weź się w garść, pomyślała do siebie Yumiro i zacisnęła pięści. To nie czas na panikę. Trzeba działać z głową. 
Yumi odetchnęła i wyszła zza parawanu. Natychmiast spoczęło na niej sześć dzikich spojrzeń. Jednak to również nie był moment na skrępowanie, więc dziewczyna zaczęła mówić na tyle głośno, na ile pozwalał jej drżący ze strachu organizm.
–Rozumiem, że tylko ja mogę podjąć się tego zadania.
Nikt nie wyraził sprzeciwu, więc Yumiro kontynuowała.
–Czyli jestem wam potrzebna.
Mówiła wolno, jednak tylko i wyłącznie dlatego, że gdyby przyspieszyła, natychmiast poplątałaby się we własnych myślach. Starała się zabrzmieć pewnie.
–Czyli mogę was poprosić, żebyście rozwiązali moją przyjaciółkę.
Kapitan zmarszczył brwi już na „żebyście”, tak jakby przewidywał, co Yumiro chce powiedzieć.
–Przecież na jedno wyjdzie. Jest nieprzytomna.
–Kiedy się obudzi, wpadnie w panikę – Yumiro rozpaczliwie szukała argumentów. – Chcę, żeby miała dostęp do jedzenia, toalety, picia. I nie terroryzujcie jej – zrobiła krótką pauzę. – Gelda jest moją najlepszą przyjaciółką. Kiedy wrócę z klejnotem, chcę ją zobaczyć w dobrym stanie.
Kapitan był wyraźnie zaskoczony. Yumiro nie była pewna, czym – jej wymaganiami, zuchwałością, czy tym, że w ogóle jest w stanie cokolwiek powiedzieć.
Mogło być też tak, że po prostu przybrał taki wyraz twarzy, bo był chory psychicznie i nie krył się za tym żaden inny powód.
–Gdy się obudzi, i tak pewnie będzie zbyt ogłupiona, żeby chociaż myśleć – stwierdził. 
–Chcę, żebyście ją rozwiązali i o nią dbali – Yumiro mówiła z naciskiem.
Kapitan przygryzł dolną wargę. Po kilku chwilach ciszy odparł:
–Zgoda. Rozwiążcie ją.
Jeden z Piratów przykucnął za Geldą i sprawnym ruchem rozsupłał sznur. Blade ręce dziewczyny opadły bezwładnie i prawie dosięgnęły ziemi. 
Yumiro nie chciała dłużej patrzeć na biedną Geldę, więc spojrzała na Kapitana, który błądził wzrokiem po sznurze leżącym na podłodze. 
–Czegoś jeszcze chcesz? – zapytał, mrużąc oczy i powoli odwracając się ku Yumi.
–Chcę wiedzieć, gdzie dokładnie szukać tego kamienia, panie kapitanie.
–Pokój numer sto trzydzieści dwa. To kwatera państwa Groomeyów. Znajdziesz ją w strefie dla VIP-ów.
Yumiro skinęła głową.
–Jestem gotowa, panie kapitanie.
Nie podobało jej się to określenie, ale wolała się nie narażać. I tak zgodzili się na jej warunki, a to było najważniejsze. Wciąż nie miała pewności, czy niczego nie zrobią Geldzie, ale nie miała wyboru. Musiała im zaufać.
Obiecała sobie, że będzie ściskać klejnot w pięści, dopóki nie pokażą jej całej i zdrowej Geldy. Jeśli będą mieli ku temu obiekcje, wyrzuci kamień za burtę, bo będzie to oznaczało, że coś jej zrobili. 
Kapitan wydał polecenia załodze i pod eskortą dwóch Piratów Yumiro wyszła z kajuty. Okazało się, że łódź jest o wiele mniejsza, niż mogłoby się zdawać. Od wody dzieliło ich zaledwie półtora metra, a pokład rozciągał się na ledwie kilka kroków w bok i w przód. Była głęboka noc, chmury zasłoniły księżyc, a woda się burzyła. 
–Morze nie jest spokojne – stwierdził w zadumie kapitan. Yumiro spojrzała na niego ukradkiem. Gdyby spotkała go na ulicy, nigdy nie pomyślałaby, że jest kimś niezwykłym. Dopiero gdy zauważyłaby drewniany kołek zastępujący nogę oraz srebrny hak zamiast ręki, nabrałaby podejrzeń. Wyglądał jak jeden z tych ubogich studentów, których Yumi często spotykała w drodze powrotnej z latarni. – Pośpiesz się, zanim rozpęta się sztorm.
Yumiro przytaknęła, choć nie była pewna, czy przez świszczenie wiatru kapitan ją usłyszy. 
Poczuła, że coś zimnego dotyka jej szyi. Odwróciła się gwałtownie. Ujrzała najbardziej napakowanego i wysokiego Pirata, trzymającego w dłoniach coś na kształt srebrnej obręczy.
–To na wypadek, żebyś się nie zapomniała – stwierdził kapitan, nawet nie patrząc na Yumiro. – Obroża z wbudowanym lokalizatorem. Jeśli przekroczysz ustawioną granicę na kilka metrów, zaczyna brzęczeć. A jeśli oddalisz się na tyle, ile trzeba, udusi cię. 
Mówił to ze stoickim spokojem. Yumi powstrzymała się od krzywego spojrzenia i zacisnęła mocno zęby, podczas gdy Pirat zakleszczył na niej obrożę. Jak dla psa. Yumiro teraz czuła nie tylko strach i niepokój, ale i upokorzenie. 
–Widzę, że coś cię wkurzyło.
Yumiro nie pokazała po sobie żadnej emocji. Popatrzyła w dziwne oczy kapitana i próbowała utrzymać spojrzenie.
–Myślę, że każdy by się wkurzył, jeśli byłby zmuszony nosić obrożę.
Była to niebezpieczna wypowiedź. Yumi ugryzła się w język, niestety odrobinę za późno.
–Też tak uważam. Ale to konieczność. Chyba że wolałabyś, żebyśmy przywiązali cię do pokładu bardzo długim sznurem.
Yumiro pokręciła głową. Zupełnie ograniczyłoby to jej swobodę. 
–Dobrze. Skoro wszyscy są zadowoleni, wskakuj do wody. Wszystko rozumiesz? Masz znaleźć statek i przynieść Różowy Klejnot. Prom zatonął gdzieś tam – kapitan wskazał palcem w kierunku na prawo od statku. – Żadna inna wiedza nie jest ci potrzebna.
Gdy Pirat zamilkł, Yumiro przetwarzała w myślach informacje. Woda była praktycznie czarna. Czuła tylko i wyłącznie strach. Nie było tej radosnej ekscytacji pojawiającej się tuż przed skokiem do wody. Chciała uciec, gdzieś daleko, i nie mieć do czynienia z tą nieprzeniknioną, wzburzoną otchłanią.
–Wskakuj do wody i miejmy to z głowy.
Yumiro zaczerpnęła tchu. Podeszła do burty i wychyliła się za nią. Przez moment widziała swoje niewyraźne odbicie, rozmytą, przerażoną twarz. Wyglądała jak niewinna, bezbronna dziewczynka. 
Yumi złapała głęboki oddech i przyszykowała się do skoku. Gdy myślała, że już oderwała się od ziemi, okazało się, że podskoczyła nawet na centymetr. Wciąż stała w miejscu, jakby przytwierdzona do podłogi. Sparaliżował ją strach. Zresztą, nie tylko ciało. Umysł również się zablokował, stanął niczym nienakręcony zegarek.
–Co jest? – mruknął kapitan i stanął obok Yumiro. Spojrzał na wzburzone morze, próbował wyszukać wzrokiem zagrożenia, które mogła zobaczyć dziewczyna. – Co cię tak zamurowało?
Pomachał jej ręką przed twarzą, a gdy to nie poskutkowało, brutalnie trzepnął w policzek. 
–Do cholery!
Gdy krzyczał, jego głos zmieniał barwę na mocną i rozwścieczoną. Yumiro skojarzyło się to z oszalałą morską tonią, która teraz niecierpliwie na nią czekała i obijała się o burtę z rozpaczliwą wręcz chciwością.
Zachwiała się i przyłożyła do twarzy zimną dłoń. Ból był palący, ale powinien szybko minąć.
–Nawet nie wiesz, jak długo czekaliśmy na tę chwilę. Nie możesz sobie wyobrazić, jak bardzo pragniemy mocy, którą da nam klejnot. 
Syczał jej prosto do ucha. Czuła smród rozchodzący się od jego buzi, cierpienie w głosie. 
–Jeśli zaraz nie wskoczysz do wody, twoja koleżanka ucierpi dziesięć razy mocniej niż ty teraz. 
Po tych słowach kopnął kolanem Yumiro w brzuch, pozbawiając ją tchu. Yumi cofnęła się o parę kroków, zachwiała i z trudem powstrzymała od łez bólu. Próbowała złapać oddech, ale przez pierwsze sekundy jej się to nie udawało. 
–Panie kapitanie – usłyszała czyjeś chrząknięcie. – Ciężko będzie jej pływać po tym ciosie. 
To był głos Fredricka. Na pewno. 
Yumiro nie była pewna, co w tamtej chwili poczuła. Radość? Ulgę? Złość? Upokorzenie? 
–Nie przejmuj się. Nic się jej nie stało.
Mroczki przed oczami Yumi w końcu zniknęły, a pierwszy ból po uderzeniu minął. Teraz przewracało się w jej żołądku, miała wrażenie, że wszystkie flaki podeszły jej do gardła. Miała ochotę zwymiotować. 
–Trzeba ją trochę nastraszyć. Jest zbyt zuchwała.
Yumiro znów stanęła tuż obok burty. 
–Jesteś już gotowa czy mam dalej cię przekonywać?
Yumi już nie mogła wytrzymać. Odwróciła się od kapitana i pozwoliła łzom płynąć. Płakała kilka sekund, a był to najbardziej rozpaczliwy i wołający ratunku płacz w całym jej życiu. Gdy udało jej się zatrzymać potok strachu, spojrzała na buty Pirata i drżącym głosem odpowiedziała:
–Jestem gotowa.
Czytaj dalej »

poniedziałek, 24 lipca 2017

Stara latarnia morska | #11

Gdy wyrwała się z oszołomienia, i tak odwróciła głowę do ciemności i przeszukała jaskinię na oślep. Macała rękami kamienną ścianę naprzeciwko. 
Jak się okazało, dobrze zrobiła, nie ufając Rodgerowi. Znalazła tu schowaną między kamieniami skrzynię, całkiem dużych rozmiarów. Yumiro obmacała ją szybko, po czym otworzyła z trudem. Wsunęła dłoń do środka. Jak się okazało, była tu spora garść monet. Yumi wyciągnęła jedną.
Wypłynęła ze środka i dopiero na zewnątrz obejrzała pieniążek.
Był dość spory. Leciutki. O chropowatej powierzchni, czerwonego koloru. 
Yumiro schowała zdobycz do torebki założonej na pas. Rozejrzała się. Zobaczyła tylko Aoife, płynącą ku powierzchni, zapewne by zaczerpnąć powietrza.
Yumi popłynęła teraz w kieruknu jaskini po lewej stronie.
Była ona bardzo niewielka, właściwie można było ją nazwać jedynie wgłębieniem w ścianie. Na pierwszy rzut oka było widać, że nic tu nie ma, a jednak Valter grzebał w ścianie dłonią. Yumiro odwróciła się. Postanowiła teraz przeszukać podwodny las.
Wpłynęła między kołyszące się zielone wodorosty, czuła, jak oplatają się wokół jej ciała. Wodziła rękami przed sobą, wytrzeszczała i tak już wytrzeszczone z natury oczy i próbowała wypatrzeć skrzynię.
Po dobrej minucie szukania znalazła na wpół zatopioną w mule skrzyneczkę. Była z drewna, ze złotymi elementami. Yumiro dobrała się do niej i wyjęła żółtą monetę. Schowała  do torebki.
Jak się okazało, całkiem blisko stąd leżała ostatnia z jaskiń. Yumi z ogromną prędkością rzuciła się do niej.
Nagle poczuła, że ktoś ciągnie ją za włosy. Próbowała się wyrwać, zaczęła wierzgać głową na wszystkie strony, ale ucisk był silny. I wtedy przeciwnik zaciągnął Yumiro za włosy do samego dna, po czym przygniótł czymś ciężkim. Zapewne kamieniem.
Yumi nie wiedziała, kto dopuścił się takiej gry, ale gdy zobaczyła kosmyk złotych włosów za sobą, już wiedziała.
Elyzja.
Oszustka sprytnie popłynęła po cichu gdzieś za Yumiro, w ten sposób, że nie dało się potwierdzić jej tożsamości. Yumi próbowała odszukać wzrokiem jakąś kamerę w pobliżu, ale niestety było to czyste pole. Nic nie nagrało tego oszustwa i zapewne nikt nie uwierzy dziewczynie na słowo.
Trudno. Trzeba sobie poradzić samemu.
Yumiro sięgnęła dłońmi za siebie, próbowała się wygiąć i unieść kamień. Jednak był za daleko. 
Yumi miała tylko jedno wyjście: zepchnąć balast z włosów jednym szybkim i silnym ruchem. 
I tak zrobiła. Zacisnęła dłonie w pięści i uderzyła kamień z całej siły. 
Gdyby spróbowała pierwszym sposobem, również jej by się to udało. Elyzja nie chciała jej utopić, tylko spowolnić, ale nadal było to okropne oszustwo. Yumiro poczuła, jak jej zęby same się zaciskają z wściekłości. Jednak to nie czas na zemstę. Trzeba szybko nadrobić stracone sekundy.
Yumi szybko odnalazła skrzynkę w ostatniej jaskini. Była tam biała moneta. Dziewczyna schowała ją do swojej kolekcji i postanowiła podpłynąć tuż pod powierzchnię, by obejrzeć całe jezioro z lepszej perspektywy.
Odszukała wzrokiem pięciu zawodników błądzących w podwodnym lasku, a także Rodgera, który właśnie wracał z udanych łowów. W dłoni ściskał czarną monetę, zamierzał zaraz włożyć ją do torebki. Yumiro to wystarczyło, by wiedzieć, gdzie szukać kolejnego pieniążka.
Strona, z której przypłynął Rodger, była zarośnięte najgęściej najwyższymi roślinami, splątanymi niczym sieć. Yumiro bardzo szybko znalazła się tuż przy „pajęczynie” i próbowała wypatrzeć skrzynkę.
Znalazła. Dzięki złotym elementom, które zabłyszczały w nikłym blasku słońca, które akurat teraz postanowiło wyłonić się zza chmur. Yumiro musiała przedrzeć się przez gąszcz zielska, a było to nie lada wyzwanie. Żałowała, że nie miała przy sobie czegoś ostrego. Jak Rodgerowi się udało dotrzeć do monety?
W końcu, po długich trudach, otworzyła szkatułkę i wyjęła czarny pieniążek. Czym prędzej zawróciła i płynąc schowała zdobycz do torebki.
Została jej już tylko jedna moneta. 
Yumiro rozejrzała się ponownie. Nie dostrzegła nic podejrzanego. Podpłynęła bliżej powierzchni. Stąd znów obejrzała jezioro. 
I trzeci raz. I czwarty.
I dopiero za czwartym razem dostrzegła malutką jamę w ścianie.
Wystrzeliła. 
W środku rzeczywiście znalazła skrzynię. Leżała w niej garść niebieskich monet. Yumiro wyjęła jedną z nich. Ukończyła zadanie. Teraz musi wrócić na miejsce, z którego wystartowała.
Rzuciła się ku brzegowi.
Wydawało jej się, że zwycięstwo jest już praktycznie jej. Widziała kręcących się na dnie pozostałych uczniów, wciąż szukali monet. Jednak wtedy obok niej pojawił się szarawy kształt. Rodger. 
Yumiro natychmiast przyspieszyła. Teraz były to prawdziwe wyścigi. Dziewczyna mogła sobie tylko wyobrażać, co właśnie dzieje się przed telewizorami. Jej rodzice zapewne już zemdleli z emocji.
Oboje znaleźli się już na brzegu. Teraz potyczka polegała właściwie na biegu. Yumi stawiała wysokie kroki, by woda jej nie zatrzymywała, ale Rodger też zastosował tę metodę. Słyszeli wrzaski i wiwaty widowni, niezidentyfikowane dźwięki w końcu ułożyły się w imię Yumiro. Yu-mi-ro! Cała szkoła oszalała. Dotychczas praktycznie nikt jej nie znał. A teraz... wszyscy na nią liczyli. Każdy kibicował.
Koniec końców Rodger i Yumiro biegli łeb w łeb. Gdy do mety zostały trzy metry, Yumi postanowiła zaryzykować i wyskoczyła do przodu, po czym zaryła podbródkiem w mokrym piachu. Było to nad wyraz bolesne, ale gdy dziewczyna usłyszała potężny wrzask szczęścia, który wstrząsnął publicznością, nie mogła powstrzymać się od uśmiechu. W ustach poczuła chrupki piach. To była jedna z najpięknięjszych chwil w jej życiu. 
Ktoś podał jej dłoń. Yumiro z wdzięcznością przyjęła pomoc i wstała na chwiejących się nogach. 
To była ręka Rodgera. Chłopak uśmiechał się, ale w jego oczach widać było rozczarowanie i zawód. Znów wyglądał jak zwykły chłopiec. 
Dla Yumiro była to ważna lekcja. Oceniła go zbyt pochopnie, a to on – brzydki, niski, zgarbiony, pryszczaty chłopiec o tłustych włosach okazał się najgroźniejszym przeciwnikiem. Na dodatek przyjął porażkę z takim spokojem i opanowaniem. Yumi czuła ogromny respekt, dlatego uśmiechnęła się do Rodgera przyjacielsko. Rzadko uśmiechała się do nieznajomych. I choć Rodger nie mógł o tym wiedzieć, zapewne była to największa pochwała, jaką w życiu kiedykolwiek otrzymał.
Z wody wynurzył się Graydell. To on zajął trzecie miejsce. 
Yumiro pogratulowała mu szybko, po czym zabrał ją tłum oszalałych uczniów.
„Jesteś super!”, „rządzisz, Yumi!”, „to się nazywa wygrana z klasą!”. Do jej uszu docierały różne głosy, choć ona próbowała wyróżnić ten jeden – równocześnie wdychała powietrze z zapałem, szukając wspaniałego zapachu słonej morskiej wody. I w końcu go wypatrzyła. Ruben stał z boku.
Yumiro bez wahania podeszła do niego i z dumą wypięła pierś. Jednak w tym momencie Rubena prawie popchnął rozentuzjazmowany dyrektor szkoły i założył zwyciężczyni złoty medal. Po chwili widok zasłonił jeden wielki błysk fleszy, a potem padło kilka pytań od kamerzystów i prezenterów.
Yumiro odpowiadała zdawkowo i lakonicznie, nie dlatego, że się stresowała, a dlatego, że chciała jak najszybciej porozmawiać z Rubenem. Pragnęła usłyszeć: „Spisałaś się, Yumi”. Yumi? Przecież Yumiro nie cierpi, gdy ktoś oprócz Geldy i Adii mówi do niej zdrobniale.
A teraz dziewczyna uświadomiła sobie, że jednym z jej największych marzeń jest usłyszeć, jak Ruben mówi w ten sposób jej imię. Yu-mi. Jak brzmiałoby to w jego ustach? Przeciągałby samogłoski, a może skupiłby się na tym jednym „m”? A może wymówiłby je szybko, bez żadnego przeciągania?
To właśnie wtedy Yumiro poczuła, że w jej sercu jej cieplej, gdy obok stoi Ruben. Ruben, którego zna zaledwie trzy dni. Ruben, chłopak zza granicy, jeszcze niedawno zupełnie jej obcy. Ruben, który interesuje się bieganiem i ma długie, zadbane włosy. Ruben, który przybiegł jej na ratunek zupełnie sam, gdy wzywała pomocy.
Ruben.
Yumiro doznała olśnienia. Musi z nim porozmawiać.
Sztywnym marszem ruszyła w kierunku ław. Widziała, że Ruben tam się udał. Kamerzystów zostawiła za sobą. Teraz robili zdjęcia trzeciemu i drugiemu miejscu.
Yumiro wypatrzyła chłopaka. Kucał koło ławek, skubał trawę. Wyglądał na przygnębionego.
–Ruben.
Wymówiła jego imię tak, jakby zaraz miała go pocałować lub rzucić się na niego z pożądaniem. On wstał. Nie wiadomo, czy wyczuł to w jej tonie, ale przez tę chwilę Yumiro miała nadzieję, że zaraz przyciągnie ją do siebie i ich wargi złączą się w długim pocałunku. Właściwie była tego pewna. 
–Yumiro.
Nie „Yumi”.
Nie tonem zakochanego chłopaka z powieści romantycznych.
Tylko surowym głosem rodzica, który karci swoje dziecko.
–Co ty najlepszego  wyprawiasz? – zapytał. Dostrzegła, że jeszcze przed chwilą strasznie się denerwował. Miał smutne oczy, drżał mu podbródek, a nos się zmarszczył. Coś w tym widoku tak bardzo przygniotło Yumiro, że miała ochotę się skurczyć, zapaść pod ziemię, uciec i nigdy więcej nie wyjść na światło dzienne. – Yumiro. Mogłaś się zabić. Prosiłem cię. Dlaczego to zrobiłaś?
Yumiro nie miała odpowiedzi. Nie wiedziała, czy ma teraz otworzyć usta, rozchylić, a może wciąż trzymać je zamknięte. 
–Przepraszam – miała dziwnie piskliwy głos dotknięty chrypką.
–Jesteś cholernie blada. Wyglądasz strasznie. To był okropny pomysł. Nigdy więcej tak nie rób. 
Gdyby Ruben nie był Rubenem, Yumiro zapewne teraz pokłóciłaby się z nim. Byłaby wściekła, że jej nie pogratulował, nie uścisnął ręki, nie uśmiechnął się. Jednak ten chłopak był kimś, kto ulokował się w jej sercu, wkradł się do niego i zamknął na kłódkę.
To śmieszne. Przecież znają się trzy dni.
Jak można pokochać kogoś w trzy dni?
Co najdziwniejsze, już zdarzało im się rozumieć bez słów. Także teraz Ruben zauważył, jak bardzo zranił Yumiro.
–Słuchaj. Nie mówię tego dlatego, że chcę cię zranić. Jestem z ciebie dumny, Yumiro. Tylko... – spojrzał jej prosto w oczy. – Zauważyłem, że zaczęło mi na tobie bardzo zależeć. Nigdy nie czułem się tak dziwnie. Właściwie w ogóle się nie znamy, a ja mam wrażenie, że jesteśmy przyjaciółmi już od dawna. I chcę cię chronić, Yumiro. Nawet nie wiesz, jak bardzo się o ciebie martwiłem, a mogłem tylko siedzieć na tej głupiej ławce i gapić się w ekran telewizora.
Z każdym słowem Rubena Yumi coraz bardziej napełniało dziwaczne pozytywne uczucie. Nie była to euforia ani zwykłe szczęście. Po prostu coś niesamowicie miłego wpływało do jej serca. 
W tym momencie obok zmaterializowała się Adia.
–Adia! – krzyknęła Yumiro. Była trochę zła na przyjaciółkę, że jak zwykle pojawiła się w najgorszym momencie, ale z drugiej strony trochę obawiała się tego, co mogło się dalej wydarzyć. – Chciałam cię przeprosić. Nie wysłuchałam ciebie, a miałaś rację – to Rodger był najgroźniejszym przeciwnikiem. Zlekceważyłam go. 
Adia patrzyła na Yumiro, choć zdawało się, że błądzi wzrokiem po jej duszy, a nie twarzy.
–Cieszę się, że czegoś się dziś nauczyłaś – rzekła dziewczyna. Uśmiechnęła się. A uśmiechała się nawet rzadziej od Yumi. Jej twarz wydawała się dwa razy szczuplejsza, gdy stawała się wesoła.
Wtedy Yumiro przypomniała się Gelda. I w jednej chwili wyssano z niej całe to pozytywne uczucie, którym napełniło się jej serce przed sekundą. 
Była smutna, że jej najbliższej przyjaciółki tu nie było. 

* * *

Była dwudziesta druga. Gelda stała przed wejściem do klubu. Czekała tu już od prawie godziny. Nie miała co robić, gdy zawody w nurkowaniu się skończyły, a wolała nie zostawać w pokoju. Wciąż była zła na Yumiro. 
Chciała po prostu oddać się imprezie, zapomnieć o troskach.
A gdy myślała o Fredricku, w jednej chwili wszystko znikało i zostawał tylko on, obsypany płatkami róż, w garniturze i anielskich skrzydłach.
Spóźniał się dziesięć minut. Jak zawsze. Jednak Gelda ufała mu, poza tym nic jej nie obchodziły te spóźnienia. Ważne, że zaraz go zobaczy.
I nadszedł. W granatowej koszuli, z rozpiętym guzikiem na górze i czarnych długich spodniach. Miał zmierzwione włosy i ten cudowny błysk w oku. 
–Gelda! – uśmiechnął się do niej już z daleka. Ta obejrzała się ostatni raz. Czerwona krótka spódniczka, czarna bluzka bez ramiączek. Nigdy nie ubierała takich rzeczy, ale gdy usłyszała, że idzie z Fredrickiem do klubu, postanowiła zrobić wyjątek. Nawet jej makijaż był mocniejszy niż zwykle. Wyglądała dojrzale i kusząco. – Wyglądasz oszałamiająco!
Uśmiechnęła się. Czuła, że policzki jej płoną. 
–Dziękuję. Ty... też wyglądasz... bardzo ładnie...
Fredrick objął ją ramieniem. Taki prosty gest, a sprawił Geldzie tyle szczęścia...
Przy wejściu do klubu zatrzymał ich ochroniarz. Dla dziewczyny było to zadziwiające. 
–Stop! Macie ukończone osiemnaście lat, prawda? – zakrzyknął surowym tonem mężczyzna. 
–Oczywiście. Chyba widać – roześmiał się Fredrick. Gelda poczuła, jak pocą się jej ręce. Klub dla pełnoletnich? I to z ochroniarzem? Co to było za miejsce? Sądziła, że te zwykła miejscówka dla licealistów...
Mężczyzna w garniturze niedbale machnął ręką i wpuścił parę do środka.
Gdy przechodzili przez krótki korytarz, usłyszeli stłumioną muzykę. Dochodziła zza wielkich drzwi prowadzących do klubu. 
W środku zastali szerokie pomieszczenie o niskim suficie. Jedynymi światłami były kolorowe neony migające na ścianach. Muzyka była tak głośno, że Gelda nie usłyszała nawet Fredricka wrzeszczącego jej coś do ucha. Po prostu szła za nim, w lekkim szoku, jak wierny piesek.
Dokoła wszyscy się obściskiwali. Czy pary czy nie pary, bez wyjątku, każdy. Oczywiście było to przytulanie pod przykrywką tańca. Wszyscy byli starsi od Geldy. 
Fredrick prowadził na środek parkietu. Gelda poczuła, że zżera ją stres i zaczęła się ociągać. Chłopak to zauważył.
Krzyknął coś na zachętę, ale dziewczyna nic nie zrozumiała. W końcu zaciągnął ją do centrum, gdzie aż kłębiło się od napalonych par. Gelda jeszcze nigdy tak się nie denerwowała. Marzyła tylko o jednym – wrócić do internatu, okryć się kocem i pić ciepłe kakao...
Fredrick zaczął tańczyć. Ruszał się oczywiście idealnie, seksownie i szybko, skocznie i z luzem. Natomiast taniec Geldy przypominał bardziej jakąś starą maszynerię, która zaraz miała się popsuć i wydawała z siebie ostatnie tchnienie.
Tańczyli zaledwie pięć minut. Po tym czasie Fredrick zauważył, że jego partnerka nie bawi się za dobrze, więc chwycił ją za łokieć, krzyknął coś do ucha i zaciągnął do baru.
–Musisz się rozluźnić – powiedział, gdy siedzieli już na wysokich krzesłach dość daleko od głośników. 
Myślała, że na „rozluźnienie” ją pocałuje lub obejmie. Jednak on zamówił dwa kieliszki jakiegoś trunku, Gelda nawet nie była pewna, czy to piwo, wino, wódka czy coś zupełnie innego. Fredrick wskazał na wielką pufę leżącą nieopodal we wgłębieniu w ścianie. Gelda odwróciła się i podreptała we wskazane miejsce. 
Tymczasem chłopak został jeszcze chwilę przy barze, by zapłacić i odebrać trunek. Gelda rozsiadła się na pufie i czekała na Fredricka.
Gdy przyszedł, podał jej kieliszek i uśmiechnął się przyjaźnie.
–Wiem, że to dla ciebie nowość, ale uwierz mi. To ci pomoże. Czasami trzeba się oderwać od rzeczywistości i popić, potańczyć. Zapewne w twojej klasie wszyscy to robią. I to nic złego.
Gelda spojrzała na mętny napój. Gdzieś głęboko w jej umyśle zapaliła się czerwona lampka, jednak dziewczyna zignorowała ją i upiła łyk. Gdy poczuła, jak przyjemne ciepło rozchodzi się po ciele, natychmiast dopiła resztę prawie jednym chaustem. Oczy zaszły jej łzami, zakrztusiła się. 
–Masz rację – powiedziała, udając, że ma się zupełnie dobrze.
W rzeczywistości już po kilku sekundach poczuła mdłości i ból głowy.
Fredrick przysunął się do niej i objął ramieniem.
–Jak się czujesz? – zapytał. 
Jego głos dochodził jakby z oddali. Gelda zacisnęła zęby. Czemu alkohol tak źle na nią zadziałał? Bo to jej pierwszy raz? 
Odczekała kilka sekund z odpowiedzią. Nie mogła wyostrzyć wzroku. 
–N-nie wiem... – odparła. – Trochę mnie boli głowa.
–Jest ci niedobrze?
–W-właściwie... – Gelda zmarszczyła brwi. Z każdą sekundą było coraz gorzej. Umysł jej zmętniał, stał się szarą, nijaką breją i nie dało się z niego wyciągnąć żadnej informacji. – Musimy wyjść, Fredrick.
Już szykowała się do wstania, gdy chłopak chwycił ją gwałtowanie za rękę i zmusił do powrotu na pufę. Gelda zapadła się w miękki materiał, nie mogła się opierać Fredrickowi. Jej umysł odczytywał teraz informacje z tego, co przed chwilą się wydarzyło. Czy Fredrick zrobił to... brutalnie? I czemu nie pozwala jej wyjść?
–Geldo – usłyszała jego głos tuż przy uchu. Nie był to jednak ton, którym Fredrick mówił na co dzień. Ten był mroczny, ostry, choć zarazem spokojny, a także zimny i wrogi. W drugim uchu dziewczyna słyszała stłumioną, dudniącą muzykę i męski śpiewny głos. Wył coś o miłości i zdradzie. – Muszę się czegoś od ciebie dowiedzieć. Jeśli mi tego nie zdradzisz, nie zawaham się przed wbiciem haka w łeb twojej przyjaciółki. Więc mów, spokojnie, powoli i wyraźnie, i pamiętaj, że Yumiro ma nóż na gardle.
Czytaj dalej »

poniedziałek, 17 lipca 2017

Stara latarnia morska | #10

Przez chwilę Yumi zdawało się, że Ruben lewituje. Przez pierwsze dwie sekundy biegu jego kroki były stawiane jakby w powietrzu. Od razu wyprzedził trzech uczniów, w tym dwie dziewczyny z Hedesu Północnego i Południowego. 
Gdy biegł, jego całe ciało schyliło się ku ziemi i współpracowało z nogami, które zdawały się przeganiać jedna drugą. Yumi mogłaby się założyć, że podczas biegów Ruben waży dziesięć kilogramów mniej niż zwykle. 
Wyglądał tak niesamowicie, że Yumiro nie odczepiła od niego wzroku przez prawie całe pierwsze okrążenie. Dopiero potem zwróciła uwagę na innych.
Sytuacja wyglądała teraz najkorzystniej dla Greeva, który wyprzedził wszystkich o dobre pięć metrów. Za nim prawie łeb w łeb biegli Ruben z Alvio. Za nimi zostały złotowłose dziewczyny, jeszcze dalej – chłopak z Klovel, a na samym końcu – ktoś, kogo Yumiro w ogóle nie rozpoznała, ale założyła, że to przedstawiciel Craonu.
Ruben podczas drugiego okrążenia wyprzedził Alvio. Greev wciąż był kilka metrów przed nim. 
Yumi zdawało się, że ogląda wyścigi w całkowitej ciszy, mimo że dokoła niej publiczność szalała. Wszyscy krzyczeli imiona swoich ulubieńców jednym rytmem, niektórzy nawet machali małymi flagami. 
Greev faktycznie był bardzo szybki. Yumiro uświadomiła sobie, że jest zawiedziona. Cały czas trzymała kciuki za Rubena, który odbijał się od ziemi zwinnie i lekko. Wyglądał naprawdę niesamowicie. Bieganie musiało być jego hobby. Nie, to było coś więcej. Tak jak nurkowanie dla Yumiro. Dziewczyna w jednej chwili poczuła z chłopakiem ogromną jedność. 
Do końca drugiego okrążenia Ruben i Greev zostawili innych daleko za sobą. 
Nadeszła pora na ostateczne starcie. Britt dwie ławki niżej wstała z ławki i krzyczała z całej siły imię Greeva. Yumi wpatrywała się w przeciwników z zaciśniętymi pięściami.
W połowie ostatniego okrążenia chłopcy biegli już tuż obok siebie. Gdy Ruben przyspieszał, by wyprzedzić rywala, ten rzucał się do przodu ze zdwojoną prędkością. Wydawało się, że oboje pogrywają ze sobą.
Ostatnie sekundy wyścigu.
Greev wyraźnie tracił siły. Mimo to próbował wyskoczyć naprzód. Jednak każdy jego kolejny krok stawał się wolniejszy. 
Ruben natomiast dopiero teraz uwolnił swojego ducha walki.
Wystrzelił do przodu. Yumiro mogłaby przysiąc, że zobaczyła, jak za nim lecą do góry tumany kurzu. 
Gdy chłopak znalazł się za linią mety, Yumi nie mogła się powstrzymać od wstania i klaskania razem z innymi. Do Greeva podbiegła grupka dziewcząt z Britt na czele, a do zwycięzcy podszedł pan Aleksus z medalem w ręce. Szkoła, która zdobyła ich najwięcej, miała wygrać.
Greev oraz dziewczyna z Hedesu Północnego otrzymali srebrny oraz brązowy medal. Jeśli liczba złotych medali w jednej szkole była równa ich ilości w innym liceum, zliczano nagrody za trzecie oraz drugie miejsca. 
Gdy pan Aleksus odszedł od ucznia i zaczął mówić do kamery, Yumiro wraz z wianuszkiem innych dziewczyn i chłopców pobiegła do Rubena.
Pierwsza pogratulowała mu Gaja. W końcu to dziewczyna z jego szkoły.
Potem lawina innych uczniów zasłoniła Yumi widok na chłopaka. Jako ostatni podszedł do Rubena Greev, który wyciągnął do niego dłoń. Przyjął porażkę z godnością. Pogratulował zwycięzcy, po czym odszedł do szatni, by się przebrać i umyć.
W końcu Yumiro i Ruben mieli chwilę dla siebie.
–Gratuluję – powiedziała Yumi z uśmiechem. 
–Dzięki. 
Miał radosny głos. Chyba zapomniał o ich rozmowie przed wyścigiem. 
Podszedł bliżej. Znów. Taka sama odległość, jak wtedy.
Yumiro poczuła coś, czego nigdy wcześniej nie czuła. Najpierw myślała, że ma niestrawności, ale potem dotarło do niej, że to nie to. To przyjemne uczucie. Choć przechodzą ją dreszcze. 
Czuła słoną wodę i pot. Serce zaczęło jej szybciej bić. Uniosła spojrzenie, popatrzyła mu prosto w oczy.
On również wpatrywał się w nią uporczywie. W tym momencie jego wzrok przypominał Adię. Przeszywający, jakby chciał wniknąć do duszy rozmówcy.
Yumiro pomyślała ze zdziwieniem, że ma nadzieję, że jeszcze nigdy na nikogo tak nie spojrzał.
Chciała opisać swoje uczucia, których doznała, gdy Ruben biegł. Jednak teraz głos zablokował jej węzeł w gardle. 
To dziwne, że akurat w takiej chwili to poczuli.
Moment został przerwany, gdy pan Aleksus wykrzyczał na cały głos do mikrofonu:
–Chłopcze! Chodź powiedzieć kilka słów do widzów!
Yumiro poczuła chłód, gdy Ruben odsunął się od niej i poszedł zniknął w tłumie uczniów.
* * *

Yumiro rozejrzała się po szatni raz jeszcze. Stała na trawie. Była w środku wielkiego namiotu rozstawionego przedtem przez jedną z klas. Po lewej i prawej stały trzy przenośne natryski, za dziewczyną postawiono kilka przebieralni. Yumi miała na sobie jedynie klapki oraz kostium kąpielowy jednoczęściowy w czerwonej barwie, a także pasek z małą torbą założony na udach. Wszyscy uczestnicy takie nosili. Głównie dlatego, by łatwo było ich wyróżnić na tle dna jeziora. 
Yumiro stała przed jedynym lustrem w szatni. Wcześniej było one oblegane przez Aoife, Gaję i Elyzję. Ta ostatnia nawet poprawiła makijaż. Gdy Yumi spojrzała na nią z politowaniem, ta od razu to zauważyła.
–Zobaczymy, kto ładniej wyjdzie na wizji – stwierdziła. Miała nieprzyjemny ton. Najwyraźniej nie widziała powodu, by kryć się pod swoją maską wesołej i przyjaznej dziewczyny. – Myślę, że kiedy tam wyjdę, wszyscy widzowie w jednej chwili będą moi.
–Co wcale nie pomoże ci wygrać – zauważyła Yumiro.
–Ale jeśli przegram, nikt nie zwróci uwagi na wygranego.
W sumie miała trochę racji. W czerwonym kostiumie kąpielowym wyglądała bardzo ładnie. Uwydatniał on wszystkie jej krągłości. Dziewczyna spięła włosy w wysoki kok. Nie wystawał z niego nawet jeden niesforny kosmyk. 
Elyzja miała po prostu olśniewająco piękny wygląd, którym najwyraźniej uwielbiała się szczycić.
Yumiro stała teraz przed lustrem, starając się zrobić coś ze swoimi włosami. Koniec końców zaplotła je w warkocz. 
Absolutnie nie wyglądała tak cudownie jak Elyzja. Kostium nie leżał na niej perfekcyjnie, był odrobinę za mały. 
Obejrzywszy się ostatni raz, Yumiro odchyliła płachtę będącą wyjściem z namiotu i wyszła. Wiedziała, że jej szkoła zdobyła na razie tylko jeden srebrny medal. Musiała się postarać. 
Słońce wciąż skrywało się za chmurami. Było dość zimno. Woda w jeziorze również nie osiągnęła zbyt ciepłej temperatury. Yumi odszukała wzrokiem innych uczestników i wolnym krokiem podeszła do ich zbitej grupki.
Gaja stała jako jedyna z boku, nie wyglądała na zdenerwowaną, wręcz przeciwnie – jej twarz wyrażała znudzenie. Natomiast Graydell oraz Rodger mieli miny, jakby zaraz mieli zwymiotować. Valter zajął się żywą rozmową z Elyzją, a Aoife czasem coś dodawała. Yumiro zauważyła, że obie dziewczyny paradują tuż przed nim, kręcąc udami i śmiejąc się zdecydowanie za głośno. Zapewne na tym polega flirt, pomyślała z rozbawieniem Yumi. Fredrick pasowałby do tego grona.
Valter prezentował się najlepiej z wszystkich chłopców. Jego mięśnie brzucha przykuwały uwagę, a śniada skóra zapewne świeciłaby w słońcu, gdyby wyłoniłoby się ono zza chmur. Yumi jednak nie przypatrywała się mu za długo. Szukała teraz wzrokiem Rubena. Powinien już tu być. Do rozpoczęcia zostało jakieś piętnaście minut. 
W sumie Yumiro miała nadzieję, że chłopak nie przyjdzie. Bała się przegranej, poza tym Ruben wolał, by dziewczyna zrezygnowała. Ona go nie posłuchała. 
Nurkowanie było konkurencją, w której zawodnicy musieli znaleźć pod wodą pięć skrzynek z plastikowymi monetami i wziąć po jednej z każdej z nich. Osoba, która zbierze wszystkie pieniążki najszybciej i wyjdzie na brzeg, zostaje zwycięzcą.
Yumiro obawiała się tego zadania. Szczególnie po tym, co powiedział Ruben. A co, jeśli faktycznie wyczerpała swój limit i gdy tylko zamoczy nogi w wodzie, zwymiotuje? Albo straciła swoje możliwości i teraz potrafi oddychać pod wodą tak długo jak każdy inny?
W tym momencie na całym terenie dokoła jeziora zagrzmiał głos pana Aleksusa. 
–Panie i panowie! – krzyknął dyrektor. Stał obok wody, w dłoni trzymał mikrofon. – Dzisiaj tych siedmiu uczniów sprawdzi się w konkurencji podwodnej.
Po chwili Yumiro przestała słuchać. Zobaczyła go. Ruben usiadł w pierwszej ławce i teraz szukał jej wzrokiem pośród ubranych w czerwone stroje kąpielowe zawodników.
Yumi poczuła, że jej serce zaczyna szybciej bić, a nogi uginają się. Gdy w końcu ich spojrzenia się spotkały, chciała uciec wzrokiem. Jednak musiała mu pokazać, że nie żałuje swojej decyzji.
Na twarzy Rubena nawet z tej odległości można było odczytać rozczarowanie. Yumiro poczuła wstyd. Nie chciała go zawodzić, szczególnie po tym, jak ją uratował, ale nie chciała też żałować rezygnacji z zawodów do końca swoich lat w liceum. Cała akademia na nią liczyła. Na widowni dziewczyna zobaczyła wszystkich uczniów swojej klasy. Trzymali za nią kciuki.
Yumiro zacisnęła zęby i pięści. 
Do uczestników podeszło kilku kamerzystów i zapytało, który z nich chciałby odpowiedzieć na kilka pytań. Zgłosiły się Aoife i Elyzja, prawie podskakując z ekscytacji.
Yumiro już nie patrzyła na Rubena. Wpatrywała się w ciemną taflę jeziora. Nigdy w nim nie nurkowała. Jeziora nie wydawały jej się tak ciekawe jak morza. Teraz tego żałowała. Woda była tak spokojna. Ani jednej fali. Cardsi nie miało żadnej plaży. Dokoła rosła tylko trawa, wierzby i pałki wodne tworzące gęste kolonie.
–Yumiro, prawda? – usłyszała nagle dziewczyna tuż za sobą. Odwróciła się gwałtownie. Przed nią stanął pan Aleksus, uśmiechający się sympatycznie. – Kojarzę cię z konkursów matematycznych. Jak widzę, masz wiele talentów.
–Dzień dobry – Yumiro starała się ukryć stres i mówić spokojnie. Z natury była opanowana, więc przyszło jej to z łatwością. – Staram się jak mogę.
–Trzymamy za ciebie kciuki – dyrektor dalej się uśmiechał. – Powodzenia. 
Yumiro również spróbowała unieść lekko kąciki ust, ale wyszedł jej tylko brzydki grymas.
Pan Aleksus już odszedł w kierunku kamery. Ktoś podał mu mikrofon. 
–Czwarty etap olimpiady zaraz się rozpocznie! – zapowiedział i na chwilę odsunął od siebie mikrofon. – Kochani, ustawcie się w jednej linii przy brzegu.
Yumiro wraz z innymi stanęła w szeregu, zdjąwszy klapki. Bardzo delikatne fale podmywały jej bose stopy. 
Poczuła, jak przechodzą ją dreszcze.
Nie ma mowy, by woda ją zdradziła. 
Yumiro chciała już tylko jak najprędzej zanurkować. Miała wrażenie, że jezioro zaprasza ją do siebie tymi spokojnymi falami. 
–Za dziesięć sekund nasi nurkowie zanurkują i wrócą tutaj dopiero, gdy znajdą wszystkie pięć monet! – krzyknął pan Aleksus do mikrofonu. – Dziewięć!
Yumiro zagryzła dolną wargę. Czuła lekki podmuch wiatru ze strony jeziora.
–Osiem! Siedem! Sześć! Pięć! Cztery!
Zerknęła ostatni raz na Rubena. Widziała go tylko pół sekundy, bo chwilę potem widok zasłonił go przechodzący tamtędy nauczyciel z innej szkoły. Yumiro zauważyła tylko, że chłopak marszczy brwi.
–Trzy! Dwa! Jeden!
Yumi równocześnie z innymi uczestnikami wbiegła do wody. Tu, przy brzegu, było jeszcze płytko. Dopiero gdy woda sięgała jej do kolan, dziewczyna poczuła, że jest zimna. Kilka metrów dalej dało się już zanurzyć całkowicie.
I nagle spadek.
Yumiro poczuła, że jej stopy zapadają się w mule i po chwili całe ciało zostaje zabrane głębiej. Yumi nie czekała. Zaczerpnęła tyle powietrza, ile mogła, i zanurzyła się zupełnie. 
W pierwszym odruchu zacisnęła mocno powieki. Gdy minęły dwie sekundy, mogła już spokojnie otworzyć oczy. Najpierw widziała tylko rozmazane rozbryzgi wody nad sobą, potem zrozumiała, że to inni uczestnicy skaczący do wody. Musiała zbadać sytuację.
Elyzja i Aoife właśnie zanurzały się z wdziękiem. Gaja była już całkiem głęboko. Pogłoski o rekinie miały w sobie ziarno prawdy – tak jak na pozostałych, i na uczestniczkę z Hedesu woda zadziałała w dziwny sposób. Jej całe ciało zrobiło się smuklejsze i bardziej szare. Na policzkach innych zawodników Yumiro dostrzegła małe skrzela, zdawało jej się, że skóra Aoife połyskuje na czerwono. Mięśnie na brzuchu Valtera teraz zdawały się zrobione z blachy. Graydell właśnie wskakiwał do wody, przez ułamek sekundy Yumi widziała między jego palcami coś na kształt błony. 
W jednej chwili Yumiro poczuła ogromną jedność z innymi uczestnikami. Pod wodą wszyscy byli dziwolągami. Niektórzy pewnie odrzuconymi przez otoczenie. Niektórzy może mieli z tego powodu kompleksy. Niektórzy zapewne byli zadowoleni z siebie i swojej odmienności.
Jedyną osobą, której Yumiro nie mogła wypatrzeć, był Rodger. Dziewczyna przypomniała sobie słowa Adii. Jej przyjaciółka ostrzegała ją przed tym chłopakiem, a Yumi zlekceważyła radę. 
Teraz żałowała. Rodgera nigdzie nie było widać.
Yumiro postanowiła nie tracić więcej czasu. Obejrzała teren.
Dokoła niej wznosiły się wysokie ściany mułu i piachu. Dno było zaledwie dwa czy trzy metry pod nią, a rosło na nim mnóstwo wszelkiego rodzaju zielska. Można by to nazwać wręcz podwodnym lasem. 
W wodzie unosiły się glony i wodorosty, pływały tu także ziarnka piasku i oderwany od dna muł. Przez to widoczność była ograniczna. Na dodatek było ciemno. 
Mimo to Yumiro popłynęła głębiej. Postanowiła oddzielić się od grupek, na które podzielili się zawodnicy – oczywiście niespecjalnie, ale wszyscy zdążyli wypatrzeć trzy jaskinie podwodne, i każdemu z nich przyszło do głowy, by sprawdzić te miejsca w pierwszej kolejności.
Valter, Aoife i Elyzja popłynęli do jamy po lewej stronie. Graydell i Gaja udali się w kierunku dość dalekiej jaskini na prawie drugim końcu jeziora. Trzecia jaskinia była już okupywana przez Rodgera. Mieściła się ona po prawej, była także najgłębsza z wszystkich pozostałych. 
Yumiro dostrzegła tylko stopę chłopaka, ale uznała, że to on, bo był ostatnim z uczestników. Po chwili zniknął w ciemności.
Yumi stwiedziła, że zbada to miejsce.
Z dużą prędkością zbliżyła się do dna. Zakręciła. Czuła, jak miękkie glony owijają jej się wokół stóp.
Yumiro wpłynęła do środka. Było tak ciemno, że nic nie widziała. I nagle, tuż przy jej uchu, zagrzmiał syczący chłopięcy głos:
–Nic tu nie ma.
To był Rodger. Rozpoznała go, gdy wystrzelił ku górze i wypłynął ze środka. 
Właściwie nic nie miał w sobie z poprzedniego Rodgera. Jedynie tłuste włosy i usianą pryszczami twarz. Poza tym całe jego ciało pokryło się łuskami. On miał w sobie najwięcej z podwodnego potwora. Z buzi wystawał mu żółty ząb, a na nogach wyrosły mu dziwne trójkąty, coś jakby zniekształcone płetwy. Pływał tak szybko, że Yumiro ledwie wyrózniła te elementy jego wyglądu. 
Czytaj dalej »