Ogromne
drzwi otworzyły się na oścież. Za nimi Irien zobaczyła niewielką
scenę pod ścianą oraz parkiet, na którym kilka dziewczyn ze
śmiechem obracało się do rytmu muzyki dochodzącej z głośników
– energicznej, ale cichej – a w każdym razie niewystarczająco
głośnej na imprezę.
Lampy
były zapalone, wyglądało na to, że dyskoteka dopiero co się
rozpoczęła. Ściany zakryte były fioletowymi kurtynami, pod
którymi stały krzesła. Przejście do sąsiedniej sali zasłaniała
płachta zastępująca drzwi. Sufit unosił się wysoko ponad głowami
Irien i Aerin.
–Spodziewałam
się raczej, że... już się trochę rozkręcili – stwierdziła
młodsza siostra.
–Gdy
nie słyszałam muzyki na kilometr od sali, domyśliłam się, że
się pospieszyłyśmy – odparła starsza brunetka, odrzucając
włosy do tyłu.
Irien
westchnęła.
–Anders
powiedział, że zaczyna się o dwudziestej pierwszej.
–Tak.
Ale tutejsze towarzystwo to młodziaki, tak jak my – mruknęła w
odpowiedzi Aerin. – Nie dziwię im się, sama bym się spóźniła,
gdyby...