poniedziałek, 24 lipca 2017

Stara latarnia morska | #11

Gdy wyrwała się z oszołomienia, i tak odwróciła głowę do ciemności i przeszukała jaskinię na oślep. Macała rękami kamienną ścianę naprzeciwko. 
Jak się okazało, dobrze zrobiła, nie ufając Rodgerowi. Znalazła tu schowaną między kamieniami skrzynię, całkiem dużych rozmiarów. Yumiro obmacała ją szybko, po czym otworzyła z trudem. Wsunęła dłoń do środka. Jak się okazało, była tu spora garść monet. Yumi wyciągnęła jedną.
Wypłynęła ze środka i dopiero na zewnątrz obejrzała pieniążek.
Był dość spory. Leciutki. O chropowatej powierzchni, czerwonego koloru. 
Yumiro schowała zdobycz do torebki założonej na pas. Rozejrzała się. Zobaczyła tylko Aoife, płynącą ku powierzchni, zapewne by zaczerpnąć powietrza.
Yumi popłynęła teraz w kieruknu jaskini po lewej stronie.
Była ona bardzo niewielka, właściwie można było ją nazwać jedynie wgłębieniem w ścianie. Na pierwszy rzut oka było widać, że nic tu nie ma, a jednak Valter grzebał w ścianie dłonią. Yumiro odwróciła się. Postanowiła teraz przeszukać podwodny las.
Wpłynęła między kołyszące się zielone wodorosty, czuła, jak oplatają się wokół jej ciała. Wodziła rękami przed sobą, wytrzeszczała i tak już wytrzeszczone z natury oczy i próbowała wypatrzeć skrzynię.
Po dobrej minucie szukania znalazła na wpół zatopioną w mule skrzyneczkę. Była z drewna, ze złotymi elementami. Yumiro dobrała się do niej i wyjęła żółtą monetę. Schowała  do torebki.
Jak się okazało, całkiem blisko stąd leżała ostatnia z jaskiń. Yumi z ogromną prędkością rzuciła się do niej.
Nagle poczuła, że ktoś ciągnie ją za włosy. Próbowała się wyrwać, zaczęła wierzgać głową na wszystkie strony, ale ucisk był silny. I wtedy przeciwnik zaciągnął Yumiro za włosy do samego dna, po czym przygniótł czymś ciężkim. Zapewne kamieniem.
Yumi nie wiedziała, kto dopuścił się takiej gry, ale gdy zobaczyła kosmyk złotych włosów za sobą, już wiedziała.
Elyzja.
Oszustka sprytnie popłynęła po cichu gdzieś za Yumiro, w ten sposób, że nie dało się potwierdzić jej tożsamości. Yumi próbowała odszukać wzrokiem jakąś kamerę w pobliżu, ale niestety było to czyste pole. Nic nie nagrało tego oszustwa i zapewne nikt nie uwierzy dziewczynie na słowo.
Trudno. Trzeba sobie poradzić samemu.
Yumiro sięgnęła dłońmi za siebie, próbowała się wygiąć i unieść kamień. Jednak był za daleko. 
Yumi miała tylko jedno wyjście: zepchnąć balast z włosów jednym szybkim i silnym ruchem. 
I tak zrobiła. Zacisnęła dłonie w pięści i uderzyła kamień z całej siły. 
Gdyby spróbowała pierwszym sposobem, również jej by się to udało. Elyzja nie chciała jej utopić, tylko spowolnić, ale nadal było to okropne oszustwo. Yumiro poczuła, jak jej zęby same się zaciskają z wściekłości. Jednak to nie czas na zemstę. Trzeba szybko nadrobić stracone sekundy.
Yumi szybko odnalazła skrzynkę w ostatniej jaskini. Była tam biała moneta. Dziewczyna schowała ją do swojej kolekcji i postanowiła podpłynąć tuż pod powierzchnię, by obejrzeć całe jezioro z lepszej perspektywy.
Odszukała wzrokiem pięciu zawodników błądzących w podwodnym lasku, a także Rodgera, który właśnie wracał z udanych łowów. W dłoni ściskał czarną monetę, zamierzał zaraz włożyć ją do torebki. Yumiro to wystarczyło, by wiedzieć, gdzie szukać kolejnego pieniążka.
Strona, z której przypłynął Rodger, była zarośnięte najgęściej najwyższymi roślinami, splątanymi niczym sieć. Yumiro bardzo szybko znalazła się tuż przy „pajęczynie” i próbowała wypatrzeć skrzynkę.
Znalazła. Dzięki złotym elementom, które zabłyszczały w nikłym blasku słońca, które akurat teraz postanowiło wyłonić się zza chmur. Yumiro musiała przedrzeć się przez gąszcz zielska, a było to nie lada wyzwanie. Żałowała, że nie miała przy sobie czegoś ostrego. Jak Rodgerowi się udało dotrzeć do monety?
W końcu, po długich trudach, otworzyła szkatułkę i wyjęła czarny pieniążek. Czym prędzej zawróciła i płynąc schowała zdobycz do torebki.
Została jej już tylko jedna moneta. 
Yumiro rozejrzała się ponownie. Nie dostrzegła nic podejrzanego. Podpłynęła bliżej powierzchni. Stąd znów obejrzała jezioro. 
I trzeci raz. I czwarty.
I dopiero za czwartym razem dostrzegła malutką jamę w ścianie.
Wystrzeliła. 
W środku rzeczywiście znalazła skrzynię. Leżała w niej garść niebieskich monet. Yumiro wyjęła jedną z nich. Ukończyła zadanie. Teraz musi wrócić na miejsce, z którego wystartowała.
Rzuciła się ku brzegowi.
Wydawało jej się, że zwycięstwo jest już praktycznie jej. Widziała kręcących się na dnie pozostałych uczniów, wciąż szukali monet. Jednak wtedy obok niej pojawił się szarawy kształt. Rodger. 
Yumiro natychmiast przyspieszyła. Teraz były to prawdziwe wyścigi. Dziewczyna mogła sobie tylko wyobrażać, co właśnie dzieje się przed telewizorami. Jej rodzice zapewne już zemdleli z emocji.
Oboje znaleźli się już na brzegu. Teraz potyczka polegała właściwie na biegu. Yumi stawiała wysokie kroki, by woda jej nie zatrzymywała, ale Rodger też zastosował tę metodę. Słyszeli wrzaski i wiwaty widowni, niezidentyfikowane dźwięki w końcu ułożyły się w imię Yumiro. Yu-mi-ro! Cała szkoła oszalała. Dotychczas praktycznie nikt jej nie znał. A teraz... wszyscy na nią liczyli. Każdy kibicował.
Koniec końców Rodger i Yumiro biegli łeb w łeb. Gdy do mety zostały trzy metry, Yumi postanowiła zaryzykować i wyskoczyła do przodu, po czym zaryła podbródkiem w mokrym piachu. Było to nad wyraz bolesne, ale gdy dziewczyna usłyszała potężny wrzask szczęścia, który wstrząsnął publicznością, nie mogła powstrzymać się od uśmiechu. W ustach poczuła chrupki piach. To była jedna z najpięknięjszych chwil w jej życiu. 
Ktoś podał jej dłoń. Yumiro z wdzięcznością przyjęła pomoc i wstała na chwiejących się nogach. 
To była ręka Rodgera. Chłopak uśmiechał się, ale w jego oczach widać było rozczarowanie i zawód. Znów wyglądał jak zwykły chłopiec. 
Dla Yumiro była to ważna lekcja. Oceniła go zbyt pochopnie, a to on – brzydki, niski, zgarbiony, pryszczaty chłopiec o tłustych włosach okazał się najgroźniejszym przeciwnikiem. Na dodatek przyjął porażkę z takim spokojem i opanowaniem. Yumi czuła ogromny respekt, dlatego uśmiechnęła się do Rodgera przyjacielsko. Rzadko uśmiechała się do nieznajomych. I choć Rodger nie mógł o tym wiedzieć, zapewne była to największa pochwała, jaką w życiu kiedykolwiek otrzymał.
Z wody wynurzył się Graydell. To on zajął trzecie miejsce. 
Yumiro pogratulowała mu szybko, po czym zabrał ją tłum oszalałych uczniów.
„Jesteś super!”, „rządzisz, Yumi!”, „to się nazywa wygrana z klasą!”. Do jej uszu docierały różne głosy, choć ona próbowała wyróżnić ten jeden – równocześnie wdychała powietrze z zapałem, szukając wspaniałego zapachu słonej morskiej wody. I w końcu go wypatrzyła. Ruben stał z boku.
Yumiro bez wahania podeszła do niego i z dumą wypięła pierś. Jednak w tym momencie Rubena prawie popchnął rozentuzjazmowany dyrektor szkoły i założył zwyciężczyni złoty medal. Po chwili widok zasłonił jeden wielki błysk fleszy, a potem padło kilka pytań od kamerzystów i prezenterów.
Yumiro odpowiadała zdawkowo i lakonicznie, nie dlatego, że się stresowała, a dlatego, że chciała jak najszybciej porozmawiać z Rubenem. Pragnęła usłyszeć: „Spisałaś się, Yumi”. Yumi? Przecież Yumiro nie cierpi, gdy ktoś oprócz Geldy i Adii mówi do niej zdrobniale.
A teraz dziewczyna uświadomiła sobie, że jednym z jej największych marzeń jest usłyszeć, jak Ruben mówi w ten sposób jej imię. Yu-mi. Jak brzmiałoby to w jego ustach? Przeciągałby samogłoski, a może skupiłby się na tym jednym „m”? A może wymówiłby je szybko, bez żadnego przeciągania?
To właśnie wtedy Yumiro poczuła, że w jej sercu jej cieplej, gdy obok stoi Ruben. Ruben, którego zna zaledwie trzy dni. Ruben, chłopak zza granicy, jeszcze niedawno zupełnie jej obcy. Ruben, który interesuje się bieganiem i ma długie, zadbane włosy. Ruben, który przybiegł jej na ratunek zupełnie sam, gdy wzywała pomocy.
Ruben.
Yumiro doznała olśnienia. Musi z nim porozmawiać.
Sztywnym marszem ruszyła w kierunku ław. Widziała, że Ruben tam się udał. Kamerzystów zostawiła za sobą. Teraz robili zdjęcia trzeciemu i drugiemu miejscu.
Yumiro wypatrzyła chłopaka. Kucał koło ławek, skubał trawę. Wyglądał na przygnębionego.
–Ruben.
Wymówiła jego imię tak, jakby zaraz miała go pocałować lub rzucić się na niego z pożądaniem. On wstał. Nie wiadomo, czy wyczuł to w jej tonie, ale przez tę chwilę Yumiro miała nadzieję, że zaraz przyciągnie ją do siebie i ich wargi złączą się w długim pocałunku. Właściwie była tego pewna. 
–Yumiro.
Nie „Yumi”.
Nie tonem zakochanego chłopaka z powieści romantycznych.
Tylko surowym głosem rodzica, który karci swoje dziecko.
–Co ty najlepszego  wyprawiasz? – zapytał. Dostrzegła, że jeszcze przed chwilą strasznie się denerwował. Miał smutne oczy, drżał mu podbródek, a nos się zmarszczył. Coś w tym widoku tak bardzo przygniotło Yumiro, że miała ochotę się skurczyć, zapaść pod ziemię, uciec i nigdy więcej nie wyjść na światło dzienne. – Yumiro. Mogłaś się zabić. Prosiłem cię. Dlaczego to zrobiłaś?
Yumiro nie miała odpowiedzi. Nie wiedziała, czy ma teraz otworzyć usta, rozchylić, a może wciąż trzymać je zamknięte. 
–Przepraszam – miała dziwnie piskliwy głos dotknięty chrypką.
–Jesteś cholernie blada. Wyglądasz strasznie. To był okropny pomysł. Nigdy więcej tak nie rób. 
Gdyby Ruben nie był Rubenem, Yumiro zapewne teraz pokłóciłaby się z nim. Byłaby wściekła, że jej nie pogratulował, nie uścisnął ręki, nie uśmiechnął się. Jednak ten chłopak był kimś, kto ulokował się w jej sercu, wkradł się do niego i zamknął na kłódkę.
To śmieszne. Przecież znają się trzy dni.
Jak można pokochać kogoś w trzy dni?
Co najdziwniejsze, już zdarzało im się rozumieć bez słów. Także teraz Ruben zauważył, jak bardzo zranił Yumiro.
–Słuchaj. Nie mówię tego dlatego, że chcę cię zranić. Jestem z ciebie dumny, Yumiro. Tylko... – spojrzał jej prosto w oczy. – Zauważyłem, że zaczęło mi na tobie bardzo zależeć. Nigdy nie czułem się tak dziwnie. Właściwie w ogóle się nie znamy, a ja mam wrażenie, że jesteśmy przyjaciółmi już od dawna. I chcę cię chronić, Yumiro. Nawet nie wiesz, jak bardzo się o ciebie martwiłem, a mogłem tylko siedzieć na tej głupiej ławce i gapić się w ekran telewizora.
Z każdym słowem Rubena Yumi coraz bardziej napełniało dziwaczne pozytywne uczucie. Nie była to euforia ani zwykłe szczęście. Po prostu coś niesamowicie miłego wpływało do jej serca. 
W tym momencie obok zmaterializowała się Adia.
–Adia! – krzyknęła Yumiro. Była trochę zła na przyjaciółkę, że jak zwykle pojawiła się w najgorszym momencie, ale z drugiej strony trochę obawiała się tego, co mogło się dalej wydarzyć. – Chciałam cię przeprosić. Nie wysłuchałam ciebie, a miałaś rację – to Rodger był najgroźniejszym przeciwnikiem. Zlekceważyłam go. 
Adia patrzyła na Yumiro, choć zdawało się, że błądzi wzrokiem po jej duszy, a nie twarzy.
–Cieszę się, że czegoś się dziś nauczyłaś – rzekła dziewczyna. Uśmiechnęła się. A uśmiechała się nawet rzadziej od Yumi. Jej twarz wydawała się dwa razy szczuplejsza, gdy stawała się wesoła.
Wtedy Yumiro przypomniała się Gelda. I w jednej chwili wyssano z niej całe to pozytywne uczucie, którym napełniło się jej serce przed sekundą. 
Była smutna, że jej najbliższej przyjaciółki tu nie było. 

* * *

Była dwudziesta druga. Gelda stała przed wejściem do klubu. Czekała tu już od prawie godziny. Nie miała co robić, gdy zawody w nurkowaniu się skończyły, a wolała nie zostawać w pokoju. Wciąż była zła na Yumiro. 
Chciała po prostu oddać się imprezie, zapomnieć o troskach.
A gdy myślała o Fredricku, w jednej chwili wszystko znikało i zostawał tylko on, obsypany płatkami róż, w garniturze i anielskich skrzydłach.
Spóźniał się dziesięć minut. Jak zawsze. Jednak Gelda ufała mu, poza tym nic jej nie obchodziły te spóźnienia. Ważne, że zaraz go zobaczy.
I nadszedł. W granatowej koszuli, z rozpiętym guzikiem na górze i czarnych długich spodniach. Miał zmierzwione włosy i ten cudowny błysk w oku. 
–Gelda! – uśmiechnął się do niej już z daleka. Ta obejrzała się ostatni raz. Czerwona krótka spódniczka, czarna bluzka bez ramiączek. Nigdy nie ubierała takich rzeczy, ale gdy usłyszała, że idzie z Fredrickiem do klubu, postanowiła zrobić wyjątek. Nawet jej makijaż był mocniejszy niż zwykle. Wyglądała dojrzale i kusząco. – Wyglądasz oszałamiająco!
Uśmiechnęła się. Czuła, że policzki jej płoną. 
–Dziękuję. Ty... też wyglądasz... bardzo ładnie...
Fredrick objął ją ramieniem. Taki prosty gest, a sprawił Geldzie tyle szczęścia...
Przy wejściu do klubu zatrzymał ich ochroniarz. Dla dziewczyny było to zadziwiające. 
–Stop! Macie ukończone osiemnaście lat, prawda? – zakrzyknął surowym tonem mężczyzna. 
–Oczywiście. Chyba widać – roześmiał się Fredrick. Gelda poczuła, jak pocą się jej ręce. Klub dla pełnoletnich? I to z ochroniarzem? Co to było za miejsce? Sądziła, że te zwykła miejscówka dla licealistów...
Mężczyzna w garniturze niedbale machnął ręką i wpuścił parę do środka.
Gdy przechodzili przez krótki korytarz, usłyszeli stłumioną muzykę. Dochodziła zza wielkich drzwi prowadzących do klubu. 
W środku zastali szerokie pomieszczenie o niskim suficie. Jedynymi światłami były kolorowe neony migające na ścianach. Muzyka była tak głośno, że Gelda nie usłyszała nawet Fredricka wrzeszczącego jej coś do ucha. Po prostu szła za nim, w lekkim szoku, jak wierny piesek.
Dokoła wszyscy się obściskiwali. Czy pary czy nie pary, bez wyjątku, każdy. Oczywiście było to przytulanie pod przykrywką tańca. Wszyscy byli starsi od Geldy. 
Fredrick prowadził na środek parkietu. Gelda poczuła, że zżera ją stres i zaczęła się ociągać. Chłopak to zauważył.
Krzyknął coś na zachętę, ale dziewczyna nic nie zrozumiała. W końcu zaciągnął ją do centrum, gdzie aż kłębiło się od napalonych par. Gelda jeszcze nigdy tak się nie denerwowała. Marzyła tylko o jednym – wrócić do internatu, okryć się kocem i pić ciepłe kakao...
Fredrick zaczął tańczyć. Ruszał się oczywiście idealnie, seksownie i szybko, skocznie i z luzem. Natomiast taniec Geldy przypominał bardziej jakąś starą maszynerię, która zaraz miała się popsuć i wydawała z siebie ostatnie tchnienie.
Tańczyli zaledwie pięć minut. Po tym czasie Fredrick zauważył, że jego partnerka nie bawi się za dobrze, więc chwycił ją za łokieć, krzyknął coś do ucha i zaciągnął do baru.
–Musisz się rozluźnić – powiedział, gdy siedzieli już na wysokich krzesłach dość daleko od głośników. 
Myślała, że na „rozluźnienie” ją pocałuje lub obejmie. Jednak on zamówił dwa kieliszki jakiegoś trunku, Gelda nawet nie była pewna, czy to piwo, wino, wódka czy coś zupełnie innego. Fredrick wskazał na wielką pufę leżącą nieopodal we wgłębieniu w ścianie. Gelda odwróciła się i podreptała we wskazane miejsce. 
Tymczasem chłopak został jeszcze chwilę przy barze, by zapłacić i odebrać trunek. Gelda rozsiadła się na pufie i czekała na Fredricka.
Gdy przyszedł, podał jej kieliszek i uśmiechnął się przyjaźnie.
–Wiem, że to dla ciebie nowość, ale uwierz mi. To ci pomoże. Czasami trzeba się oderwać od rzeczywistości i popić, potańczyć. Zapewne w twojej klasie wszyscy to robią. I to nic złego.
Gelda spojrzała na mętny napój. Gdzieś głęboko w jej umyśle zapaliła się czerwona lampka, jednak dziewczyna zignorowała ją i upiła łyk. Gdy poczuła, jak przyjemne ciepło rozchodzi się po ciele, natychmiast dopiła resztę prawie jednym chaustem. Oczy zaszły jej łzami, zakrztusiła się. 
–Masz rację – powiedziała, udając, że ma się zupełnie dobrze.
W rzeczywistości już po kilku sekundach poczuła mdłości i ból głowy.
Fredrick przysunął się do niej i objął ramieniem.
–Jak się czujesz? – zapytał. 
Jego głos dochodził jakby z oddali. Gelda zacisnęła zęby. Czemu alkohol tak źle na nią zadziałał? Bo to jej pierwszy raz? 
Odczekała kilka sekund z odpowiedzią. Nie mogła wyostrzyć wzroku. 
–N-nie wiem... – odparła. – Trochę mnie boli głowa.
–Jest ci niedobrze?
–W-właściwie... – Gelda zmarszczyła brwi. Z każdą sekundą było coraz gorzej. Umysł jej zmętniał, stał się szarą, nijaką breją i nie dało się z niego wyciągnąć żadnej informacji. – Musimy wyjść, Fredrick.
Już szykowała się do wstania, gdy chłopak chwycił ją gwałtowanie za rękę i zmusił do powrotu na pufę. Gelda zapadła się w miękki materiał, nie mogła się opierać Fredrickowi. Jej umysł odczytywał teraz informacje z tego, co przed chwilą się wydarzyło. Czy Fredrick zrobił to... brutalnie? I czemu nie pozwala jej wyjść?
–Geldo – usłyszała jego głos tuż przy uchu. Nie był to jednak ton, którym Fredrick mówił na co dzień. Ten był mroczny, ostry, choć zarazem spokojny, a także zimny i wrogi. W drugim uchu dziewczyna słyszała stłumioną, dudniącą muzykę i męski śpiewny głos. Wył coś o miłości i zdradzie. – Muszę się czegoś od ciebie dowiedzieć. Jeśli mi tego nie zdradzisz, nie zawaham się przed wbiciem haka w łeb twojej przyjaciółki. Więc mów, spokojnie, powoli i wyraźnie, i pamiętaj, że Yumiro ma nóż na gardle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chcesz napisać komentarz? Śmiało! Cieszę się z każdej napisanej opinii. No, prawie.